Kolejna komedia w reperturze szczecińskiego Teatru Współczesnego! Czy "Godzina spokoju" okaże się tak popularna jak "Seks dla opornych"?
Sceniczna realizacja komedii Floriana Zellera "Godzina spokoju", to polska prapremiera tego utworu. Reżyseruje ją Norbert Rakowski. Na scenie widzimy piękny pokój, w którym wszystko wydaje się być na swom miejscu. Sprzęty, meble i przedmioty układają się w harmonijny porządek. Ten estetyczny ideał cieszy oko widza , ale już w pierwszej minucie zostaje  zakłócony. Obraz wiszący na ścianie nieoczekiwanie się przekrzywia i jest to pierwszy sygnał nadciągającego kataklizmu...    
 
Główny bohater, Michel (Konrad Pawicki) znalazł tego dnia na pchlim targu płytę, która jest zupełnym unikatem.To dzieło jego ulubionego klarnecisty, niezwykle trudno dostępne, więc aż drży z niecierpliwości by odtworzyć album na swoim gramofonie. Tymczasem właśnie ten moment jego żona Nathalie (Joanna Matuszak) wybiera na to by mu się zwierzyć ze swych sekretów.  On próbuje ją "spławić" jakimiś pospiesznymi  pocieszeniami, ale ta metoda tylko częściowo sie sprawdza i upragniony spokój wciąż się oddala.
 
Nie tylko bowiem Nathalie  przeszkadza Michelowi. Niedługo później do mieszkania wkracza jego syn, Sebastian (Wojciech Sandach) - w punkowym uniformie i odpowiednią do niego fryzurą, oświadczając że teraz wszyscy mają go nazywać... Fuckin Rat. Inni "intruzi" to: polski fachowiec Leo (Paweł Niczewski), który ma wyremontować gabinet, a tymczasem przebija się do kanalizacji, sąsiad Paweł (Marian Dworakowski), któremu woda zalewa mieszkanie oraz Elza (Ewa Sobczak), kochanka Michela i zarazem najlepsza przyjaciółka Nathalie, która nagle postanowiła skończyć z życiem w zakłamaniu...   
 
Michel widzi już, że nie ma szans na przesłuchanie płyty, ale widzi też, że jego, uporządkowana do tej pory egzystencja, rozpada się. Niemal każda prawda, w którą wierzył zostaje podważona, a widzowie z rozbawieniem obserwują jego rozpaczliwe próby ratowania sytuacji. Śmiech wzbudza także szczególnie komiczna postać nieporadnego Leo, który okazuje się fachowcem mało fachowym łagodnie to ujmując. Publiczność na premierowym przedstawieniu (20 czerwca) doceniła także scenografię Janusza Mazurczaka oraz opracowanie muzyczne będące dziełem samego reżysera.
 
Kolejne prezentacje tego spektaklu nastapią 26, 27 i 28 czerwca.