"Ewolucja Planety Małp" to na pewno jeden z hitów kinowych tego lata. Film Matta Reevesa jest kontynuacją "Genezy Planety Małp", a dobry poziom początku cyklu został w tej produkcji utrzymany o czym można się przekonać udając się np. do szczecińskiego Multikina.
Reeves ma już w swoim dorobku produkcję science-fiction ("Projekt:Monster"), a zatem praca przy tym tytule nie była dla niego czymś zupełnie nowym. Korzystając z wcześniejszych doświadczeń udało mu się stworzyć kolejny odcinek opowieści o małpiej hegemonii, który zapewnia widzowi przede wszystkim interesujące wrażenia wizualne.  Widok ginącego w zieleni mostu Golden Gate, zdewasowanych budynków i zatopionych ulic oraz opuszczonych miejskich terenów, pożeranych przez roślinność - to obraz przerażający i imponujący swym rozmachem zarazem. W tej przestrzeni rządzą małpy, dowodzone przez znanego z "Genezy..." Cezara, żyjąc dość zgodnie w zbudowanym przez siebie siedlisku.
Ich spokój zakłóca grupa ludzi, którzy uniknęli zabójczego wirusa (przyczyny wyludnienia połowy planety), a teraz próbują reaktywować starą, zniszczoną zaporę wodną. Zamierzają przywrócić dostawy prądu, a następnie  doprowadzić do powrotu cywilizacji. Jest wśród nich m.in Dreyfus (w tej roli Gary Oldman) oraz Malcolm (Jason Clarke), którzy różnią się dość znacząco między sobą w poglądach na temat swych przeciwników. Jednak jeszcze bardziej radykalne podziały występują w gronie małp. Cezar jest charyzmatycznym wodzem, który potrafi zrozumieć korzyści, które daje współpraca z Innymi, ale rosnacy w siłę Koba, to renegat, bezwzględnie dążący do do przejęcia władzy i niszczący każdego, kto mu stanie na drodze.
 
Kto zwycięży w tej rywalizacji dowiemy się wówczas, gdy poświęcimy swój czas tej widowiskowej fabule. Jej scenariusz może niektórym skojarzyć się  z wątkami znanymi z "Folwarku zwięrzęcego" Georga Orwella. Małpy starając się bowiem stworzyć nowy porządek i uniknąć błędów popełnionych przez ludzi, nie mogą bowiem powstrzymać dążeń opartych na najniższych instynktach. Podobna sytuacja opisana została w powieści brytyjskiego pisarza, ale mimo wszystko film Reevesa na pewno nie jest wtórnym echem znanych wzorów. Dzięki bardzo dobrej kreacji Andy Serkisa (w roli Cezara) może nawet pozostać w pamięci kinomaniaków, trochę dłużej niż do następnej cyfrowej superprodukcji ( a przecież do ataku szykują się już "Tarzan" i "Herkules").