"Atlas Chmur" to jeden z najbardziej oczekiwanych filmów sezonu. Andy i Lana Wachowscy współpracując z Tomem Tykwerem, dokonali ekranizacji jednego z największych amerykańskich bestsellerów ostatnich lat, a efekt ich pracy od kilku dni można zobaczyć m.in. w szczecińskim Multikinie.
Wiele wątków
Wielowątkowa fabuła z udziałem bohaterów, którzy żyją w różnych epokach to jednocześnie trudność, ale też wyzwanie dla twórców filmów. W „Atlasie chmur”, książce Davida Mitchella, czytamy o przygodach amerykańskiego notariusza Adama Ewinga - członka wyprawy podróżującej przez Pacyfik, kompozytora Roberta Frobishera (autora tytułowego sekstetu), który tworzy w latach 30-ych XX wieku, dziennikarkę śledczą Luisę Rey, pracującą na początku lat 70-ych w San Francisco oraz współczesnego wydawcę z Londynu, Timothy`ego Cavendisha. W przyszłości towarzyszymy natomiast poczynaniom genetycznie zmodyfikowanej kobiety Sonmi-451, która jest niewolnicą w Nowym Seulu oraz Zachariasza, mieszkańca wyspy, który przygląda się schyłkowi świata po apokalipsie.
Trzygodzinne widowisko
Główną tezą i przesłaniem tego, niemalże trzygodzinnego barwnego i widowiskowego spektaklu filmowego jest myśl na pewno nienowa, ale wciąż inspirująca, że wszystkie działania jednostki, mogą mieć wpływ nie tylko na przyszłe wydarzenia, ale też na przeszłość i teraźniejszość. Pozornie nieistotny czyn dokonany teraz wywołać może poważne reperkusje na innym kontynencie, w innym czasie. Precyzyjne powiązanie wspomnianych wyżej historii i losów, nie było łatwym zadaniem, ale dzięki tak doborowej obsadzie, w której znajdziemy Toma Hanksa, Halle Berry, Susan Sarandon, Hugh Granta czy Jima Sturgessa, to zadanie zostało wykonane. Ci aktorzy kreują w tym filmie niejedną rolę, a wcielają się nawet w sześć postaci (jak to jest w przypadku Hanksa). Dzięki charakteryzacji nie wszystkich rozpoznamy od razu.
„Tego wieczoru urządzono galę rozdania nagród Lemon Prize w Jake`s Starlight Bar, otworzonym z wielką pompą na samej górze biurowca w Bayswater z ogrodem na dachu na dokładkę. Cały światek wydawców, w odpowiednim porządku dziobania, wzbił się w górę i rozsiadł u Jake`a na grzędach. Nawiedzeni pisarze, sławni szefowie kuchni, biznesmeni, klienci z hiszpańskimi bródkami, niedożywieni księgarze, stada pisarczyków i fotografów...” To tło wydarzeń, które stały się początkiem Upiornej udręki Timothy`ego Cavendisha. Właśnie na tym przyjęciu wydawany przez niego mister Dermot, dokonuje bardzo spektakularnego aktu, po to by znacznie zwiększyć sprzedaż swojej książki. Ten śmiały postępek co prawda przynosi zamierzony efekt, ale tak zwane skutki uboczne niestety są nieodłącznie z nim związane...
Udany przykład
Ten wątek, z wieloma komediowymi zwrotami akcji, należy do najlepszych fragmentów „Atlasu...”. Inne ścieżki kierują widza w stronę melodramatu, sensacji i typowego science-fiction, tak więc otrzymujemy bardzo różnorodne danie, które co prawda nie będzie raczej otaczane kultem, jak to się dzieje w przypadku „Matrixa”, ale jest to na pewno udany przykład autorskiego kina komercyjnego.
Mimo, że film przenosi widza w bardzo różne miejsca świata, wprawiając w podziw szerokoekranowymi plenerowymi ujęciami, to z informacji prasowych wynika, że powstawał głownie w Europie - w szkockim Edynburgu i Glasgow, Port de Soller, na Majorce (Hiszpania) oraz Düsseldorfie i Poczdamie.
Komentarze
0