Ridley Scott to reżyser kojarzony przede wszystkim z science-fiction i dobrym kinem sensacyjnym. Jego najnowsze dzieło - „Adwokat” to reprezentant tego drugiego „nurtu”, ale fani typowych amerykańskich filmów akcji mogą być nieco zaskoczeni jego stylem. Film można zobaczyć m.in. w „Multikinie”.

Scenariusz do „Adwokata” stworzył Cormac McCarthy, pisarz bardzo ceniony, autor wielu ksiażek, które zostały zekranizowane. Nie dziwi więc fakt , że intelektualny, literacki koloryt silnie nasączył narrację filmu, a szczególnie dialogi. Główni bohaterowie rozmawiając bowiem ze sobą, często posługują się sentencjonalnymi stwierdzeniami, a nawet cytują poezję. Wielu widzów, spragnionych mocnych doznań ta duchowa otoczka może znużyć, sprawiając że będą z mniejszym zaangażowaniem przyglądali się poczynaniom poszczególnych postaci, ale moim zdaniem „Adwokat” mimo wszystko zapewnia rozrywkę na dobrym poziomie. Zwłaszcza, że silniejsze wrażenia też tu znajdziemy (choćby za sprawą dość nietypowych, wręcz ekskluzywnych sposobów uśmiercania niektórych postaci).

Film jest interesujący przede wszystkim dzięki ciekawym kreacjom aktorskim, bo Scott miał tutaj do dyspozycji bardzo ceniony personel. Praktycznie każda z głównych postaci to barwny charakter: ufryzowany na frika Rainer (Javier Bardem), jego tajemnicza partnerka- Malkina (Cameron Diaz) czy cyniczny kowboj Westray (Brad Pitt). Najbardziej stonowany w swym zachowaniu jest tytułowy bohater (Michael Fassbender). Prawie nie okazuje emocji i nawet w łóżku z ukochaną kobietą jest powściągliwy, ale mimo wszystko skuteczny.

Czy jest skuteczny także jako człowiek ? Wydaje się, że jeśli osiągnął prestiż, pieniądze, ma piękną żonę, to jest panem sytuacji, a jednak kiedy decyduje się na uczestnictwo w nielegalnej operacji, wkracza do świata, który z pozoru tylko jest mu znajomy. Jest właściwie żółtodziobem, który próbuje się nauczyć nowych zasad, ale jest zbyt uczciwy w swej nieuczciwości, by móc zapobiec skutkom działań,w które „niechcący się wplątał. Niejako na drugim biegunie psychologicznym jest Malkina czyli ekscentryczna femme fatale, zdolna do seksu z limuzyną i bezwzględna w swych czynach, podziwiająca elegancję z jaką jej gepard dogania i zabija królika. Także ona ma wiele do powiedzenia i z jej ust pada np. stwierdzenie, że to tchórze są zdolni do największego okrucieństwa. Tę rolę miała początkowo zagrać Angelina Jolie, ale trzeba przyznać, że Diaz poradziła sobie bardzo dobrze, chociażby w błyskotliwej scenie niedokończonej spowiedzi.

W mniejszych rolach widzimy m.in. Penelope Cruz jako żonę adwokata, Rosie Perez jako jego klientkę Ruthie oraz Bruno Ganza, który jest handlarzem diamentów, prowadzącym z panem mecenasem wręcz filozoficzną dysputę o pięknie i fałszu. Do atutów „Adwokata” należą też zdjęcia Dariusza Wolskiego, który efektownie eksponuje krajobrazy południa i słoneczne doliny, będące tłem walki o narkotykowy rynek. Według mnie  „Adwokat” może więc sprawić satysfakcję nie tylko zwolennikom prozy McCarthy`ego, ale dla fanów filmów typu "Adrenalina" itp. ta przypowieść o ukaranej chciwości może być jednak ciężkostrawna.