Dj Miqro opowiada o współpracy z Lokomotywą, Trezorem, o clubbingu w Szczecinie i na świecie.

Miqro, który już w sobotę będzie świętował 30. urodziny w klubie Dekadencja, nie wygląda na swój wiek. Młody, energiczny, pełen optymizmu – cały czas widać w nim pasję. Prywatnie to Mirosław Grzybowski, absolwent Akademii Morskiej, który lubi gotować i uprawiać sporty. W domu słucha funky, soulu z lat 90., uwielbia Georga Michaela, Tinę Turner, Phila Collinsa. Dj Miqro to natomiast jedna z najważniejszych postaci szczecińskiej sceny housowej. Opowiada nam o współpracy z Lokomotywą, Trezorem, o clubbingu w Szczecinie i na świecie.

To dopiero początek

wSzczecinie.pl: 30 lat dla didżeja to dużo czy mało?

dj Miqro: To jest początek. To doświadczenie, które wciąż będę nabywał. Myślę, że szczyt w byciu didżejem w Polsce można osiągnąć mając 30-40 lat. Na Zachodzie jest łatwiejszy dostęp do techniki i do wszystkiego można dojść co najmniej 5 lat wcześniej. To dlatego tam mamy producentów, którzy mają 20 lat. 

wSzcz: Skąd się wzięła w Tobie pasja do muzyki housowej?

dj Miqro: To styl bardzo uniwersalny. Jest to jeden z pierwszych stylów, który powstawał w latach 60.-70. w Chicago, to zresztą to ten sam moment, w którym powstawało techno w Detroit. Zawsze lubiłem rzeczy lżejsze, delikatniejsze, bardziej melodyjne – stąd house. Rok 1998 był przełomem w moim życiu. Przyjechałem na studia do Szczecina i jako malutki prezenter z Myśliborza zacząłem się rozwijać w kierunku, który do dziś ewoluuje.

Lokomotywa – grałem bez wspomagaczy

wSzcz: W Szczecinie współpracowałeś z Lokomotywą, ale o tym się dziś za dużo chyba nie mówi?

dj Miqro: Wtedy było to bardzo unikalne miejsce w Szczecinie. Miejsce, w którym się bardzo dużo nauczyłem. Lokomotywa była jednym z pierwszych klubów, w których grało się muzykę miksowaną. Mogłem podejrzeć tam wiele techniki, wiele sposobów grania i miksowania. Nauczyłem się wiele od ludzi, którzy byli tam zapraszani oraz od lokalnych didżejów. Grałem sporo imprez z gwiazdami z Zachodu, z Berlina. To był na pewno duży krok w mojej karierze. Bardzo mile wspominam ten okres.

wSzcz: Ale musisz przyznać, że dziś Lokomotywa nie cieszy się dobrą opinią.

dj Miqro: Nie cieszy się dobrą opinią, dlatego że był to okres zabawy pod wpływem różnych środków. To mnie nie dotyczyło. Byłem wtedy na studiach i nie mogłem sobie pozwolić na żadnego rodzaju uciechy chemiczne. Granie było moją pasją i robię to do dziś bez żadnych wspomagaczy. Byłem obok tego. Wszyscy się dziwili, jak mogę robić to na trzeźwo. Zawsze chciałem być inny od wszystkich i nie ulegać wpływom tłumu. W Lokomotywie nie dałem się na to wszystko złapać. Traktowałem to jako przygodę z graniem, a nie poznawanie środków odurzających. To był dla mnie okres związany z klimatami z Berlina i techno electro. W tamtych czasach się to grało i to wtedy było modne. 

Trezor – to nie tylko miejsce do wyrywania lasek

wSzcz: Po Lokomotywie był Trezor, w trochę innym klimacie.

dj Miqro: Trezor był klubem o nieco innym profilu muzycznym. Tam już był nacisk na prawdziwy house. Chcieliśmy być inni niż Lokomotywa, dlatego nie mogliśmy kopiować klimatu, który przyszedł po roku 2000 do Szczecina z Berlina. Mieliśmy założenie – nie gramy niczego, co jest związane z WestBamem. Zaczęliśmy się rozwijać. Przyczyniła się do tego audycja w Radiu Plama „Trezor FM” z listą przebojów. 

wSzcz: Mówiąc o Lokomotywie i o Trezorze, mówisz o muzyce. Warto jednak zauważyć, że o obu tych klubach mówi się dziś różnie. Lokomotywa – miejsce, w którym się brało, Trezor – miejsce do wyrywania lasek w mini.

dj Miqro: Tak mówią ludzie, którzy w rzeczywistości nie uczestniczyli w tym wszystkim. Ludziom z mojego pokolenia Trezor kojarzy się przede wszystkim z dobrą muzyką. Mi nie przeszkadzał styl ubierania się kobiet w Trezorze. Mi chodziło o to, żeby ludzie, którzy przychodzą, dobrze się bawili. Oczywiście były osoby, które przychodziły do klubu dla innych celów i nawet nie miały pojęcia, kto gra danej nocy. Nie będę ukrywać – Lokomotywa to był duży, masowy klub, w którym przez bramkę prześlizgiwały się osoby bez dowodów. W Trezorze było to na pewno pilnowane. 

Dekadencja – tu nie ma naginek, tu jest prawdziwy dj Miqro

wSzcz: Po dwóch dużych i głośnych klubach trafiłeś do małej Dekadencji.

dj Miqro: Takie małe, klimatyczne kluby rządzą się swoimi prawami. Jest w nich naprawdę rodzinna atmosfera. Do małego klubu ludzie wiedzą, po co przychodzą. W Szczecinie rozkwit małych klubów możemy obserwować od niedawna: Mezzoforte, Dekadencja, Intro, wcześniej Rzeczywistość, B-52. Wielkie imprezy na dzień dzisiejszy nie mają racji bytu. Ludzie chcą trochę ciepła, chcą porozmawiać, wypić drinka w loży. Dla mnie Lokomotywa to przecieranie szlaków, Trezor – kształtowanie klubowych gustów w Szczecinie, Dekadencja – tu nie ma naginek, tu jest prawdziwy dj Miqro. 

Ojciec chrzestny Afterparty

wSzcz: Ważnym muzycznym wydarzeniem był Sunrise Festiwal. Zyskałeś miano „Ojca Chrzestnego Afterparty”. Jak się z tym czujesz?

dj Miqro: Bardzo dobrze. Najciekawsze rzeczy powstają z przypadku. Pierwszy Sunrise to rok 2003. Nie byłem wtedy na plakacie, ale zadzwonił do mnie Kriss i zaproponował, żebyśmy pograli na plaży. Było wiadomo, że Afterparty jest między sobotą, a niedzielą, ale nigdy nie było wiadomo, kto na nim zagra. W 2004 było już oficjalne Afterparty i ja byłem osobą za to odpowiedzialną.

wSzcz: Obecnie imprezy afterowe w Szczecinie odbywają się w Barrelu.

dj Miqro: Nie ma za dużo imprez afterowych w Szczecinie. Tego typu imprezy są na pewno ciekawe. Byłem na kilku imprezach dwudziestoczterogodzinnych i myślę, że jeśli jest odpowiednia kultura ludzi i nie wegetują oni na imprezie, ale naprawdę się bawią to wtedy to naprawdę ma sens. Sami wiecie, że na imprezach najdłużej wytrzymują ludzie, którzy potrafią się bawić i dozować wszelkie wspomagacze. U nas wygląda to różnie. W Berlinie gwiazdy zaczynają grać sety o 4 rano, a imprezy trwają do południa lub wieczora dnia następnego. 

Nie da się mnie opisać wzorem matematycznym

wSzcz: Jak oceniasz poziom szczecińskich klubów i didżejów?

dj Miqro: Szczecina nie można porównywać z niczym innym. Każde miejsce ma swoją atmosferę. Uważam, że Szczecin nie jest cichym miastem. Mamy wielkie nazwiska, które liczą się w naszym kraju od 10 lat np. didżej Jazzek i Chris da Break. O Szczecinie zawsze można coś powiedzieć. 

wSzcz: Co jest najlepsze w byciu didżejem?

dj Miqro: Najlepsza jest reakcja ludzi na muzykę, którą się gra. Satysfakcja, którą można porównać do psychicznego orgazmu. Zawsze daję dużo z siebie. Mojego życia nie da się opisać liniowo, jednym wzorem matematycznym. Albo coś robi się dobrze i jest się z tego zadowolonym, albo się nie robi tego w ogóle.