Trasę po Polsce rozpoczęła w Szczecinie. Tu, w Filharmonii, Dee Dee Bridgewater zaśpiewała utwory ze swej najnowszej płyty „Memphis... I`m Ready” imponując wspaniałą formą wokalną i pasją, z jaką wykonuje standardy, które znamy lub znać powinniśmy. Występ był drugim punktem programu Szczecin Music Fest 2018.

Zaskoczyła fanów

Dee Dee jest nazywana jazzową divą i znana jest właśnie z wykonywania kompozycji w tym gatunku. Najnowsza jej płyta mogła jednak trochę zaskoczyć fanów jej dokonań. To album, na którym oprócz jazzu jest też soul, funk, r’n’b, gospel oraz blues. Denise Eileen Garrett (tak naprawdę się nazywa) na „Memphis... I`m Ready” zebrała bowiem kompozycje artystów, którzy są dla niej ważni, którzy inspirowali ją w młodości, a także takich, którzy związani byli z jej rodzinnym miastem.

Czarująca osobowość

Podczas wczorajszego występu zaprezentowała prawie wszystkie numery z tej płyty. Zanim jednak weszła na scenę jej zespół zagrał instrumentalny jazzowy utwór, który był preludium do całego show. Rolę kierownika muzycznego tego siedmioosobowego składu pełni, grający na klawiszach, Dell Smith i to on, zapowiedział wejście Dee Dee. Potem artystka w kolorowej sukni, z uśmiechem na twarzy, przejęła szybko funkcję konferansjera, od początku bawiąc publiczność anegdotami i czarując swoją osobowością sceniczną.

Czułe żarty i żywe reakcje

Pierwszym wybranym standardem był utwór „Going Down Slow” Howlin Wolfa„ a później muzycy zagrali jeszcze m.in. „Giving Up” Gladys Knight, dwa utwiory Isaaca Hayesa „B.A.B.Y” i “The Sweeter He Is” oraz “Can't Stand The Rain”, śpiewany przez Tinę Turner. Niemalże przy każdej kompozycji Dee Dee opowiadała o wcześniejszych wykonaniach. Nie zawsze były to radosne słowa. W przypadku utworu Why? (Am I Treated So Bad)” Roebucka Staplesa, powiedziała kilka zdań o historii trudnej walki Afroamerykanów o prawa obywatelskie...

Generalnie jednak wprawiła widzów w znakomity nastrój. Energia z jaką wykonywała poszczególne utwory i świetny kontakt z muzykami (których często komplementowała albo obdarzała czułymi żartami), sprawiły, że cała sala żywo reagowała na kolejne utwory i wydarzenia na scenie. Dee Dee opowiadała dużo o swoim dzieciństwie na południu Ameryki o Elvisie Presleyu (zaśpiewała „Hound Dog” i „Don't Be Cruel”, dobrze znane z jego interpretacji). Często podkreślała jak bardzo cieszy się, że występuje w tej sali.

Purpurowy deszcz na koniec

Jednym z najlepszych fragmentów całego programu było na pewno wykonanie „Thrill Is Gone” z dorobku B.B. Kinga, ale praktycznie cały wieczór był naładowany emocjami. Widzowie pod koniec wstali z miejsc dziękując muzykom za takie silne wrażenia, a Dee Dee zrewanżowała się niespodzianką, której na jej nowej płycie nie znajdziemy. Przedstawiła bardzo poruszającą wersję słynnej kompozycji Prince`a “Purple Rain”!

Dopełnieniem tych artystycznych doznań było spotkanie po występie w holu Filharmonii. Dee Dee rozmawiała długo z tymi, którzy chcieli zrobić sobie z nią zdjęcie, uzyskać autograf. Dziś zaśpiewa w Gdańsku, a potem jeszcze w Ostrowie Wlkp. i Katowicach. Tymczasem Szczecin Music Fest trwa nadal i w maju zobaczymy w jego ramach -Hypnotic Brass Ensamble (w klubie K4) oraz Dominica Millera (Filharmonia).