Ten znakomity wokalista dokładnie 14 lat temu, także w lipcu, zaśpiewał na dziedzińcu Zamku wraz z Chórem Akademickim Politechniki Szczecińskiej, Sklepem z Ptasimi Piórami i Qftrami. Wczoraj Bobby McFerrin wrócił w to samo miejsce (na finał tegorocznej edycji Szczecin Music Fest), ale był to oczywiście występ z zupełnie innym programem...
Zaskakujący i nieprzewidywalny
Aktualnie ten wirtuoz strun głosowych przemierza świat, prezentując projekt „Gimme 5”. Podczas każdego występu wykonuje wraz z innymi wokalistami program składający się z utworów z albumu „Circlesongs”, czyli improwizacji bazujących na tradycji śpiewu chorałowego i muzyki sakralnej oraz wariacji na temat world music, poszerzony o repertuar spontanicznie dobierany, a przez to zaskakujący i właściwie nieprzewidywalny.
Jak najwięcej humoru
Na zamkowej scenie McFerrinowi towarzyszyli: Joey Blake, Dave Worm, Rhiannon i Judi Donaghy Vinar. Wszyscy siedzieli na krzesłach, a w przypadku lidera było to właściwie wskazane, ponieważ artysta od kilku lat zmaga się z poważnymi dolegliwościami zdrowotnymi (musiał z tego powodu odwołać jedną trasę), co było wczoraj widoczne. Bobby co prawda dyrygował swą orkiestrą bez zarzutu i starał się wprowadzać do całego show jak najwięcej humoru i radości (imitował różne dźwięki, naśladował przelatującego obok sceny gołębia), ale jednak daleko mu było do siebie z wcześniejszych lat, kiedy to emanował optymizmem i pozytywną energią.
Eksperci od improwizacji
Na szczęście pozostali artyści pokazali, że mogą go częściowo zastąpić w tej roli. Zwłaszcza ciemnoskóry Blake okazał się świetnym showmanem, który rozbawił publiczność swym solowym wejściem. Niewątpliwie zwróciła też na siebie uwagę Rhiannon, która współpracuje z McFerrinem już od kilku dekad. To osoba o wielkim doświadczeniu w dziedzinie improwizacji. Wydała nawet książkę „Vocal River”, w której spisała swoje rady dotyczące tej sfery, które mogą się przydać zarówno na scenie, jak i w życiu codziennym. „I Feel Free..” śpiewała wczoraj w swej solowej partii, ukazując jak wiele radości sprawia jej ten występ.
Beatbox i Stonesi
Praktycznie każdy z uczestników tego show czymś się wyróżnił. Dave Worm na pewno najwięcej braw zebrał za swą beatboxową „przemowę”. Poza tym usłyszeliśmy także kilka fragmentów z bardzo znanych utworów, m.in. Rolling Stones i Marvina Gaya. McFerrin w drugiej części wieczoru inicjował kilka takich akcji i one wzbudziły szczególne ożywienie wśród widzów. Zresztą publiczność też była zapraszana do śpiewania. Otrzymała kilka refrenów do powtórzenia i sprawnie to zadanie wykonała.
Pozytywny epilog
Na koniec wszyscy artyści wstali i zaczęli tańczyć, cały czas śpiewając oraz powoli opuszczając scenę. To był na pewno pozytywny „obrazek”. Widzowie także wstali ze swych miejsc i wrazili swój zachwyt takim epilogiem. Nie ma wątpliwości, że Bobby McFerrin nawet nie będący w pełni swej dyspozycji, to wciąż osobowość wielkiego formatu. Dlatego warto było go zobaczyć i posłuchać jeszcze raz.
Komentarze
0