– Po Bożym Narodzeniu miało się wszystko ruszyć tak, by imprezy mogły się odbyć. Jest zupełnie odwrotnie. Ludzie zamiast się zapisywać na sylwestra, to odwołują obecność. Impreza anulowana, bo straty byłyby gigantyczne, a na to nikogo w tym czasie nie stać – mówi nam anonimowo jeden z restauratorów ze Szczecina. Takich sytuacji jest więcej. Przedstawiciele branży eventowej mówią wprost: winne są obostrzenia covidowe, które sprawiają, że ludzie boją się uczestniczyć w takich wydarzeniach.
„Pandemia jest w naszej głowie, ograniczamy chęć uczestniczenia w imprezach”
Od 15 grudnia zamknięte powinny być kluby i dyskoteki oraz miejsca z przestrzenią udostępnianą do tańca. Wyjątek zrobiono dla imprez sylwestrowych, oczywiście z ograniczoną liczbą osób, jednak i tak wiele z nich się nie odbędzie. Powodem jest bardzo małe zainteresowanie uczestników.
Swoją imprezę odwołał m.in. jeden z najpopularniejszych prezenterów i wodzirejów w mieście – Grzegorz Piepke. Jak mówi w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl, to była bardzo trudna decyzja.
– Nikt nie musi nas zamykać, a ludzie już się boją uczestniczyć w takich wydarzeniach. Ta pandemia jest w naszej głowie i ogranicza naszą chęć do uczestniczenia w koncertach, spotkaniach czy bankietach. Nikt się nie przyznaje, ale ludzie wolą spędzać czas w domu. W każdej chwili rząd może ogłosić, że imprezy w sylwestra są odwołane, wiele ludzi dzwoniło do mnie i pytało: co wtedy? Uspokajałem, ale czuć było u rozmówców niepewność czy te imprezy się odbędą ze względu na to, co się dzieje z pandemią – mówi Grzegorz Piepke. – Są miejsca w Szczecinie, gdzie lista gości zamyka się w czwartek, czyli dzień przed imprezą sylwestrową. We wcześniejszych latach nie było szans, by na tydzień przed imprezą znaleźć jakieś miejsce wolne. Organizatorzy i uczestnicy muszą się liczyć, że imprezy mogą być odwoływane w ostatnich chwilach. Nie było jeszcze takiego roku jak ten. Rok temu wszystko było pozamykane, teraz niby jest otwarte, a i tak nie można działać swobodnie – dodaje.
Sylwester to czas żniw branży rozrywkowej. W tym roku będzie skromnie. „Kilka tysięcy zarobku przejdzie bokiem”
Marcin Jarczyński, szczeciński konferansjer, imprezę sylwestrową zagra w jednym z nadmorskich kurortów. Jak mówi, wszystko odbywa się zgodnie z planem, ale przyznaje, że na wydarzenie wciąż można nabyć bilety, co w poprzednich latach „na ostatnią chwilę” było niemal niemożliwe.
Cała sytuacja branży eventowej nie jest prosta. Sylwester to zwykle początek sezonu karnawałowego i czasu studniówek. Wiele wskazuje, że będzie to wyjątkowo skromny czas.
– Najpierw lokale odwoływały sylwestra, bo wprowadzone zostały obostrzenia dla klubów, teraz sytuacja wygląda tak, że rezygnacje mają miejsce, bo frekwencja jest zbyt niska. Pary dzwonią do hoteli czy restauracji i po prostu odwołują obecność – mówi Marcin Jarczyński. – Konferansjerom zaczynają spadać studniówki z harmonogramów, zaraz zacznie się problem z imprezami karnawałowymi. Kolejny rok branża eventowa boryka się z wielkimi problemami – dodaje.
Nasz kolejny rozmówca chciał zachować anonimowość. Sylwester dla DJów i konferansjerów to jedna z najhojniej opłacanych nocy w roku. Brak pracy w sylwestra, to dla osób zajmujących się eventami potężny generator strat.
– Miałem grać w jednym z klubów, ale odwołał imprezę. Udało się znaleźć trochę chałturę w restauracji, ale też została anulowana od razu po świętach. Kilka tysięcy złotych zarobku przejdzie bokiem – mówi.
Kluby zapewniają, że przestrzegają zasad reżimu sanitarnego, a imprezy, które się odbędą, zostaną zorganizowane zgodnie z wszelkimi rygorami bezpieczeństwa.
W tym roku nie odbędzie się również miejski sylwester na Jasnych Błoniach.
Komentarze
54