Lata płyną, zmarszczek przybywa. Cóż taki urok upływającego czasu. Z każdym minionym rokiem coraz chętniej zaglądamy do zakurzonych albumów, przypominając sobie niepokorny okres licealny bądź studencki. Za pomocą portali społecznościowych śledzimy losy naszych kolegów i koleżanek ze szkolnej ławy. Szukamy ciekawostek z ich życia, porównujemy, analizujemy. Konfrontujemy przeszłość z teraźniejszością.

Jejku, Ty się nic nie zmieniłaś!– słyszę podczas jednego ze spotkań z licealnymi koleżankami. Nie ukrywam, że zawsze miło słyszeć takie słowa, jednak mam świadomość, że rzeczywistość jest inna. Zresztą musi być inna, bo w przeciwnym razie oznaczałoby to, że zatrzymałam się na poziomie nastolatki. A metryka mówi inaczej.

 

100 pytań do…

No mów, mów co tam u Ciebie. Gdzie pracujesz? Czym się zajmujesz?– zaczyna się grad pytań. Zatem rozpoczynam swój monolog. W kilku zdaniach streszczam ostatnie lata swego życia. Komasuję osiągnięcia i porażki mego żywota, oczywiście bardziej skupiając się na sukcesach. Tak, tak – nie oszukujmy się. Człowiek jest istotą próżną. Pragniemy być chwaleni, podziwiani. Dlatego koloryzujemy, dodajemy pikanterii. Przedstawiamy swoje losy z odpowiednią dramaturgią, wzmagamy napięcie, akcentujemy emocje. Niczym podczas przejażdżki rollercoasterem. Wreszcie koniec, meta. Z uwagą obserwuję reakcje współtowarzyszek spotkania. O to świetnie, wspaniale – w odpowiedzi na moje opowiadanie padają coraz to nowe górnolotne określenia. Teraz wszystkie kierujemy spojrzenie na drugą koleżankę. Te same pytania, to samo podsumowanie. Kiedy minie już  swoisty interview, rozpoczyna się kolejny punkt programu – powrót do przeszłości. Każda z nas wyjmuje z zakamarków swej pamięci coraz to inne wspomnienia. A pamiętasz jak nasz nauczyciel od fizyki na początku lekcji rzucał w nas kredą? – opowiada jedna z koleżanek. Albo jak za karę stawiał danego osobnika do kąta i kazał czytać instrukcję obsługi gaśnicy? – wtóruje druga. Kolejne historie wywołują uśmiech na twarzy. Atmosfera coraz bardziej się rozluźnia, powracają sentymenty. Pocztówki minionych dziejów stają się coraz bliższe, bardziej realne. Mija godzina za godziną, a my wciąż rozmawiamy tylko o tym „co było wstecz”. Na nowo przeżywamy kartkówki, sprawdziany, wagary. Śmiejemy się z ówczesnych problemów, które wtedy miały dla nas zupełnie inną ważność. Wspominamy dawne miłości, zastanawiamy się co mogłyśmy widzieć w tym Tomku, co chodził dwie klasy wyżej. I tak dalej, i tak dalej.

 

Plątanina pytań, chaos odpowiedzi

Kawa w filiżance się skończyła, a wskazówki zegara informują nas, że niestety czas już się rozstać. Musimy się koniecznie jeszcze spotkać. Oczywiście, i to częściej niż do tej pory – deklaracja goni deklarację.

Tylko, że każda z nas ma świadomość, że następne spotkanie wcale tak szybko nie nastąpi… Chyba, że w tym gronie jest chociaż jedna osoba, której chce się wciąż łączyć, cementować. Wówczas minione znajomości mają szanse na przetrwanie.

Z jednej strony „odcinamy kupony” od przeszłości, z drugiej – jednak chętnie do niej powracamy. Cieszymy się na wiadomość o spotkaniu, jednak zaraz po nim rozpoczynamy pewnego rodzaju analizę porównawczą. Czy dobrze wypadliśmy na tle innych? Czy nie powiedzieliśmy za dużo, albo za mało? Zastanawia mnie tylko czemu właściwe tak się dzieje. Przez pragnienie dowartościowania własnej osoby? Udowodnienia sobie, że poszliśmy w dobrą stronę? Plątanina pytań, chaos odpowiedzi.

Ale taka chwilowa ucieczka do przeszłości, może być czasem dobrą trampoliną do przyszłości. Jednak dla zachowania równowagi - najlepiej żyć czasem teraźniejszym.

_____

Następna odsłona cyklu "Pisząc wprost" za 2 tygodnie.

Wszystkie odcinki tutaj.