W polskim kinie było już wiele filmów, w których boks odgrywa ważną rolę. „Przepraszam czy tu biją”, „Bokser”czy „Walkower” to już klasyka. Czy dołączy do nich kiedyś także „Moja krew” ? Na pewno obraz został już doceniony, choćby na koszalińskim festiwalu debiutów„Młodzi i film”, na którym otrzymał Nagrodę Dziennikarzy. Aktualnie trafił do szerszej dystrybucji i od 29 stycznia można oglądać w całej Polsce, w tym m.in. w szczecińskim Multikinie.
Także Eryk Lubos, który zagrał w „Mojej Krwi” główną rolę, zyskał uznanie, którego namacalnym efektem była przyznana mu kilka miesięcy temu Nagroda im. Zbyszka Cybulskiego, co roku wręczana młodym polskim aktorom, którzy wyróżniają się wybitną indywidualnością. Rzeczywiście kreacja przez niego stworzona zostanie zapewne zapamiętana, bo Lubosowi bardzo przekonywająco udało się pokazać dramat człowieka, który nagle, po latach sportowych sukcesów traci grunt pod nogami. Jego bohater na skutek urazu głowy nie może już uprawiać dyscypliny, która jest całym jego życiem. Swoją rozpacz topi w alkoholu, nocnych klubach i seksie. Agresję przenosi z ringu do ekskluzywnych wnętrz dyskotek i prowokuje przepychanki oraz poważniejsze starcia z ich klientami. W ten sposób rozładowuje energię fizyczną, ale psychika wciąż jest obciążona. Igor nie radzi sobie z wyrokiem losu. Stawia więc sobie cel, który chciałby osiągnąć przed opuszczeniem tego pięknego świata. Pragnie mieć dziecko...
Yen Ha ( w tej roli wietnamska aktorka Luu De Ly), która pracuje w barze z sajgonkami, przebywa w Polsce nielegalnie. Igor proponuje jej obywatelstwo w zamian za spełnienie jego ostatniego planu. Pod jej wpływem ten zawsze dokądś pędzący, wybuchowy i nadpobudliwy mężczyzna zaczyna dostrzegać także inne oblicze rzeczywistości. Ona mówi mu „poczekaj”, zatrzymaj się, poczuj to dłużej... Nie jest to na szczęście przemiana o charakterze diametralnym. Z pewnością przeobrażenie twardziela w sentymentalnego romantyka nie byłoby możliwe do zaakceptowania przez widzów. Igor wciąż jeszcze dusi w sobie porywcze nastroje które co pewien czas, wypływają na wierzch … Jednak zdarzają mu się także zachowania, których wcześniej raczej nie praktykował. Podkreśla to scena, w której, on wspina się na słup telegraficzny, by ściągnąć z drutów latawiec, jaki trochę wcześniej z Yen niechcący wypuścili na wolność.
W filmie obok głównego wątku dramatycznego mamy także trochę społecznych i kulturowych spostrzeżeń. Igor wraz z Yen wchodzi w świat wietnamskich emigrantów, obserwuje koniec handlu przy Stadionie Dziesięciolecia ... Nie brakuje też humoru - w dialogach i obrazach. Kiedy Igor zwierza się, że swemu przyjacielowi, że zostało mu już niewiele dni życia obaj stoją pod pubem ...Eternity. Także szyld na pawilonie, w którym pracuje Yen -- „Bar Azja zaprasza” może wzbudzić rozbawienie.
Marcin Wrona, reżyser i jeden z autorów scenariusza „Mojej Krwi” był trenował niegdyś koszykówkę , a zawsze fascynowały go także sporty walki i Azja. W swym filmie rolę trenera Igora powierzył znanemu fanom kick-boxingu Markowi Piotrowskiemu. W epizodzie widzimy także Krzysztofa Kolbergera.
I jeszcze szczeciński akcent. Muzykę do filmu stworzył pochodzący z naszego miasta Marcin Macuk – wieloletni klawiszowiec zespołu Pogodno, pierwszy basista zespołu Hey, a ostatnio współtwórca sukcesów Katarzyny Nosowskiej.
Komentarze
0