Podczas prac przy budowie ronda u zbiegu ulic Druckiego-Lubeckiego i Blizińskiego odsłonięto tory tramwajowe. Tuż po wojnie jeździła po nich „szóstka”, która zatrzymywała się kilkadziesiąt metrów dalej, przy zniszczonym wiadukcie. Pasażerowie musieli zejść na dół, a przeprawa wśród zniszczonych filarów miała być na tyle niebezpieczna, że szczecinianie zaczęli nazywać tę okolicę „doliną śmierci”.

To, że pod asfaltem na przebudowywanym skrzyżowaniu były szyny, nie jest oczywiście żadną niespodzianką. Pionierzy polskiego Szczecina pamiętają, jak jeździli po nich tramwajami linii 6. Kursowały one od strony Gocławia, początkowo jak dzisiejsza „szóstka”, ale przed obecną pętlą „Ludowa” skręcały w prawo, w ulicę Konarskiego. Następnie, przez ulicę Blizińskiego, dojeżdżały do zniszczonego wiaduktu na Druckiego-Lubeckiego.

„Szczególnie złą sławę zyskała tak zwana dolina śmierci”

Później pasażerowie musieli zejść po schodach na dół i przejść wśród zniszczonych przęseł. W ciemnościach mieli czaić się rabusie. Napady były smutną codziennością w niespokojnym, powojennym Szczecinie. Ale to właśnie o tym, a nie innym miejscu, zaczęto mówić jako o „dolinie śmierci”.

„Szczególnie złą sławę zyskała tak zwana dolina śmierci” – wspominał w swoich zapiskach Piotr Zaremba , pierwszy prezydent Szczecina. „Przez głęboki wykop, przeznaczony w czasie wojny na rozbudowę stoczni łodzi podwodnych, przerzucony był most, którego zwalone przęsła zalegały dno wykopu. Do jednego brzegu dochodziła linia tramwajowa popularna "siódemka", a do drugiej strony "szóstka", dotąd jeszcze nie mająca połączenia z resztą sieci tramwajowej. Odbywało się tu przesiadanie, polegające na zejściu prowizorycznym schodami pod ruiny zwalonego mostu w osi ulicy Lubeckiego i ponownym wspinaniu się po skarpie w górę. Brak oświetlenia dodatkowo sprzyjał napadom w tym miejscu, które na długo zyskało sobie to groźne miano”.

W gazetach z tamtych czasów trudno jednak znaleźć informacje o napadach czy morderstwach w tej okolicy. Jest za to artykuł o niebezpiecznym zejściu pod wiadukt.

„Schody to istny dziwoląg. Zasadzka czyhająca na nieostrożne nogi przechodniów. Strome, zmurszałe i… ruchome. […] Zaznaczyć trzeba, że most, schody i cała trasa pogrążone są w egipskich ciemnościach. Zdarzył się tu szereg nieszczęśliwych wypadków i niewątpliwie przy istniejącym stanie rzeczy będzie ich więcej” – ostrzegał w 1947 r. redaktor J. Frenkiel z „Głosu Szczecińskiego”.

Ostatni tramwaj przejechał tędy 73 lata temu

W maju 1950 roku tramwaje „puszczono” nową trasą przez ulicę Ludową. Ominięto zniszczony wiadukt i niekomfortowa przesiadka nie była już konieczna. Miejska legenda o dolinie śmierci pozostała jednak w świadomości mieszkańców.

„Ale choć „dolina śmierci” przestała być już groźna – to jednak przez wiele jeszcze lat ustna tradycja przekazywała wyolbrzymione w swej grozie wspomnienia związane z tą dzielnicą. Podobne plotki miały zawsze krótkie nogi, lecz żywot długi” – wspominał prezydent Piotr Zaremba.

W 1962 roku wykonano kapitalny remont wiaduktu. Co ciekawe, nie odbudowano zniszczonych przęseł. Zamiast nich wykonano nasyp. Pojawiła się koncepcja, by wrócił tam tramwaj. Co ciekawe, ten pomysł wciąż jest aktualny.

Docelowo mają tędy znów pojechać tramwaje. Zaplanowano też nową pętlę

W miejscowymi planie zagospodarowania przestrzennego „Żelechowa, Drzetowo-Grabowo, Stocznie” zapisano znaczącą przebudowę układu komunikacyjnego w tej okolicy. Jadące z centrum tramwaje, zamiast skręcać z ul. Druckiego-Lubeckiego w prawo, w kierunku przystanku Dobromiry, miałyby w przyszłości jechać prosto, po nowym torowisku ułożonym na wiadukcie i dalej w kierunku ul. Dębogórskiej i Gocławia.

Zlikwidowana zostałaby pętla tramwajowo-autobusowa przy ul. Ludowej (w jej miejscu miałby być parking). Nowy końcowy powstałby na terenie zlikwidowanych ogródków działkowych, między ul. Konarskiego i ul. Głowicką. Przepływający tamtędy Potok Brdowski zostałby skanalizowany.

Planowany jest też nieco inny przebieg ul. Ludowej. Skrzyżowanie z ul. Druckiego-Lubeckiego powstałoby na wysokości nieużytków przed wiaduktem, w miejscu gdzie kiedyś przez krótki okres działało targowisko. Zburzony zostałby przedwojenny wiadukt nad ul. Druckiego-Lubeckiego, w ciągu od dawna nieużywanej ul. Kołobrzeskiej.

Mieszkańcy czekają na remont ulic

To oczywiście docelowe koncepcje, które nie wiadomo kiedy (i czy w ogóle) zostaną zrealizowane. Na razie miejscy planiści przepisują je do kolejnych dokumentów. Nikt nie myśli w tej chwili o budowie na Druckiego-Lubeckiego nowej infrastruktury tramwajowej. I nie zanosi się, żeby ten pomysł mógłby zostać zrealizowany w najbliższych latach. Na liście priorytetów tramwajowych dużo wyżej jest przedłużenie „ósemki” do granicy z Mierzynem, rozbudowa sieci na prawobrzeżu czy ułożenie torów na 26 Kwietnia.

Mieszkańcy północnych osiedli z niecierpliwością czekają przede wszystkim na remont ulic (wraz z torowiskiem) prowadzących wzdłuż stoczni. Od lat są one w złym stanie, a teraz natężenie ruchu ciężarowego jeszcze wzrosło. Otwarto bowiem duże centrum logistycznego przy opisywanym wiadukcie na Druckiego-Lubeckiego. To właśnie do niego będzie się wjeżdżać z budowanego teraz ronda, przy którym odsłonięto stare szyny.

Magistrat zapowiada, że generalny remont tzw. „nadodrzanki” będzie możliwy tylko wtedy, gdy uda się pozyskać unijne dofinansowanie.