Międzynarodowa sprawa kryminalna, cały Szczecin, powrót do zagadki z przeszłości, wątek miłosny, Żydzi, homoseksualiści, odrobina filozofii, intryga i zdrady – w tej książce jest wszystko!

Zemsta podobno najlepiej smakuje na zimno. Do zemsty warto dorzucić odrobinę szaleństwa, które domaga się publiczności, prawdziwą zbrodnię z przeszłości i proszę bardzo! W chwilę mamy przepis na szczeciński kryminał. Może nieco uproszczony, ale nie bez powodu – jak kryminał, to trup – jak trup to trudna do napisania recenzja, by nie zdradzić za wiele.

Złe początki dobrego?

Gdy w moje ręce trafiła książka Mirosława Salskiego „Wielbłąd przy bramie” z wypisanym cytatem na okładce „Śmierć to czarny wielbłąd, który klęka przy bramie każdego człowieka”, zaczęłam się zastanawiać czy przypadkiem nie dostałam do zrecenzowania kryminału szczecińskiego Coelho. Lęk przed „mądrościami” na każdej stronie trochę mnie zniechęcał, ale obowiązek to obowiązek!

Początki faktycznie nie były najlepsze. Fabuła zaczyna od nietypowej prośby bogatego wujaszka z Kanady, który życzy sobie, by jego ciało spoczęło na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie. Dlaczego właśnie w tym mieście? Krótka (w założeniu) podróż z Grójca do Szczecina zamieniła się w przygodę z gangsterskim tłem. Akcja po kilku stronach zaczyna nabierać rozpędu. Poszukiwanie miejsca na cmentarzu zamienia się w poszukiwanie niemieckich sztabek złota!

Szczecin zmieni życie

Życie Leona Ciesielskiego Juniora – głównego bohatera - na zaledwie trzystu dwudziestu stronach powieści zmienia się jak w kalejdoskopie. Podróż do Szczecina pozwala mu znaleźć miłość, odbiera mu matkę, pozwala odnaleźć ojca, który okazuje się jego... Przychodzi mu mierzyć się z oskarżeniem o morderstwo, stawić czoło zdradzie, by na koniec znieść szereg tortur z rąk... Czy ironizujący na każdym kroku narracji 44-latek jest w stanie to wszystko znieść? I w imię czego? PRL-owskiego bogactwa, czy może nienawiści, która narastała w pewnym fałszywym Żydzie?

Mirosław Salski z każdą kolejną stroną tej opowieści przykręca śrubę kryminalnej intrygi, dokładając do szczecińskiego wątku śledztwo z Kopenhagi. Jak w Polsce odnajdzie się komisarz Potokki? Czy polsko-duńskie siły poradzą sobie z zagadką z lat 50. XX wieku? Autor zgrabnie w literacką fikcję wplata wydarzenia, który miały miejsce w Szczecinie. W swojej gangsterskiej opowieści o Leonie C. umieszcza wątek afery zegarkowej i ataku na konsulat radziecki. Wszystko po to, by uwiarygodnić historię skradzionego złota. Małe ziarenko prawdy w powieści zawsze wzbudza wątpliwość „a jeśli to wszystko wydarzyło się, jeśli coś w tym jest?” Leon C. faktycznie zasiadł na ławie oskarżonych po akcji w Baltonie, więc może to złoto...?

Rozpędzony kryminał

Natężenie intryg i nagłych obrotów spraw jest ogromne – dzięki temu książkę czyta się z pewną łatwością, chłonąc każde zdanie, zastanawiając się kto jest kim, kto zabił i gdzie zakopał złoto. Energią jaką ma ta powieść kryminalna w sobie można z pewnością obdzielić kilka innych utworów, nic jej nie ujmując! Autor rwie czytelnika, zmusza do myślenia, do „prostowania zwojów”. Momentami jednak jego balans na granicy intrygi i wątków rodem z kryminałów klasy C jest zbyt ryzykowny. Bo coś się nie zgadza, coś budzi wątpliwość, coś jest zbyt naciągnięte.

W żadnym wypadku książka nie nuży, nie męczy. Czyta się ją z lekkością, od czasu do czasu uśmiechając się – bo trafny dowcip, smukła riposta. Od czasu do czasu przymykając oko na zbyt dużą dawkę przypadku. Bo czy rzeczywiście mogłoby się tak ułożyć?

Dobra na odprężenie

To świetna książka dla wszystkich, którzy po ciężkim dniu przy kubku herbaty lub lampce wina marzą o chwili odprężenia. Kryminał godny polecenia dla wszystkich, którzy z przyjemnością zagłębią się w niewiarygodną tajemnicę z przeszłości. To przyjemna lektura, która niestety szybko się kończy i na szczęście nie pozostawia uczucia niemożności wyjścia ze świata literackiego tej powieści. To nic złego – takie książki także są potrzebne. Na koniec, powieść Mirosława Salskiego polecam wszystkim fanom Szczecina! Warto się przejść trasą głównego bohatera, spojrzeć na miasto jego oczami. Znajdziemy tutaj wszystko co szczecińskie – od paprykarza po tarasy, które zamieniły się w Wały Chrobrego.

Konkurs!

Jeśli macie ochotę zagłębić się w ten szczeciński kryminał i spędzić z nim przyjemnie czas, mamy dla Was dwa egzemplarze do rozdania. Dwie pierwsze osoby, które odpowiedzą na poniższe pytanie, dostaną od nas książkę.  

Dziękujęmy za udział w konkursie,dwie pierwsze poprawne odpowiedzi zostały nagrodzone.