Mulatu Astatke to muzyk, który od lat jest uważany za najciekawszego twórcę pochodzącego z Etiopii. To kompozytor i aranżer, twórca tzw. ethio-jazzu, a jego ostatni ,z bardzo wielu już nagranych albumów, nosi tytuł „”Mulatu Steps Ahead” Promując to wydawnictwo 20 maja wystąpił na dziedzińcu Zamku Książąt Pomorskich i był to kolejny koncert tegorocznej edycji Szczecin Music Fest.


W kompozycjach  Astatke najbardziej urzekające jest to, że, w sposób niekonwencjonalny łączy tradycyjne wpływy koptyjskie z wyrafinowanym jazzem. W poszczególnych utworach usłyszymy bardzo melodyjne sekwencje, które jednak nie są tak oczywiste i przewidywalne.  Konstrukcje  dźwiękowe jakie są dziełem  tego twórcy przez krytyków są przyrównywane do swego rodzaju medytacji. Bardzo  istotnymi elementami są w nich  pierwiastki duchowe, kontemplacyjne, ale nie oznacza to jednak, że są to utwory tylko nastrojowe i spokojne.

  Już pierwszy zagrany wczorajszego wieczora numer  "Dewel"był zapowiedzią tego, że będzie  to mocny i głośny występ, nie tylko zresztą pod względem emisji dźwięku. Zespół towarzyszący Mulatu składający się z sześciu muzyków (m.in. z grupy The Heliocentrics, z którą on współpracuje od kilku lat) zagrali wstępną  partię tej kompozycji i za chwilę dopiero wszedł na scenę sam mistrz, pozdrawiając z niej publiczność. Poszczególne utwory, które zapowiadał później, kwitował kilkoma słowami na temat ich wieku i popularności. Oczywiście podkreślił, że  wybrany jako drugi tego dnia  - "Yakermo Sew" pochodzi ze ścieżki dźwiękowej filmu „Broken Flowers” w reżyserii  Jima Jarmusha. Ta i inne kompozycje , które Mulatu stworzył do owego obrazu szczególnie ciepło zostały przyjęte przez widzów, co specjalnie nie zaskakuje bo stały się niewątpliwie muzycznymi wizytówkami doskonale reklamującymi talent Etiopczyka.

W dalszej części występu usłyszeliśmy jeszcze „Mulatu Mood”"Nètsanèt (Liberty)"- Kasalefkut hulu", „A Way To Nice”, “Boogaloo”, Chik chikka" , Yegelle Tezeta”  Yèkatit “. Mulatu grał oczywiście przede wszystkim na wibrafonie, ale także ubarwiał te kawałki partiami klawiszy i bębnów. Chociaż uwaga widzów przez większą część trwania koncertu była skierowana właśnie na niego, to  ja osobiście uważam, że trębacz - Byron Wallen (znany zapewne niektórym ze współpracy z kolektywem  Red Snapper) przejął praktycznie połowę aplauzu dla siebie... Brzmienie, które udało mu się uzyskać to był jeden z dominujących walorów całego wydarzenia. Także  James Arben na saxofonach i flecie zyskał wielkie uznanie odbiorców, a generalnie skład muzyków  jakich wybrał Mulatu na tę trasę koncertową to artystyczni potentaci. Bynajmniej więc nie odtwarzali tylko wiernie przypisanych im  nut, ale niejednokrotnie decydowali się na solowe „wypady”, nie łamiąc jednak struktury całego przekazu.
 Dzięki takim koncertom możemy przenieść się w świat egzotycznej dla nas kultury, a wrażenia te tym razem zostały jeszcze spotęgowane z uwagi na kolorową, afrykańską scenografię, stworzoną przez Jarosława Koziarę, autora m.in. wielu okładek płyt VooVoo oraz podopiecznych Romana Zańko, którzy tworzą w ramach szczecińskiej Galerii Pod Sukniami (widzieliśmy ją w tym samym miejscu na koncercie Toto Bona Lokua dwa lata temu).