„Warto pomagać, bo każdy z nas może znaleźć się w trudnej sytuacji” – podkreślają zgodnie wolontariusze akcji #Szczecin Pomaga. Młodzi ludzie na co dzień pomagają mieszkańcom naszego miasta, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji w związku z pandemią koronawirusa. Opowiedzieli nam o rzeczywistości wolontariuszy, o tym, dlaczego się na to zdecydowali i co im to daje.
#SzczecinPomaga to akcja pomocy mieszkańcom podczas pandemii, realizowana przez Miasto Szczecin, Centrum Seniora, Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, Stowarzyszenie POLITES. Współpraca tych podmiotów nie byłaby skuteczna, gdyby nie wolontariusze. To oni osobom objętym kwarantanną wyprowadzają psy na spacer czy robią zakupy seniorom. O tym, jak wygląda ich praca, rozmawiamy z Kubą Sztemporowskim, Małgorzatą Raniszewską oraz Ireną Walczak.
Od kiedy działacie w akcji #SzczecinPomaga i jak się o niej dowiedzieliście się?
K.SZ.: Wydaje mi się, że dołączyłem na początku marca tego roku, a usłyszałem o akcji w lokalnym radiu.
M.R.: U mnie to było tak, że w kwietniu widziałam wywiad, a właściwie odezwę premiera Wielkiej Brytanii do swoich rodaków, żeby zgłaszali się do pomocy w szpitalach polowych, które były wówczas zakładane. Mam siostrzeńca, który wtedy był „uwięziony” w Londynie i podsunęłam mu ten pomysł, żeby mógł tam pomagać i nie siedzieć w domu. Później przemyślałam sprawę i wpadłam na pomysł, że to właściwie ja powinnam zrobić coś dla swoich rodaków, a nie tylko wysyłać siostrzeńca, żeby pomagał londyńczykom. I tak to się u mnie zaczęło.
I.W.: Ja dowiedziałam się od siostry. (śmiech) (przyp. red. Irena Walczak jest siostrą Małgorzaty Raniszewskiej) W akcji działam od dwóch miesięcy.
Czy masz jakieś inne doświadczenia z wolontariatem?
K.SZ.: Nie, nie miałem takich doświadczeń.
M.R.: Z siostrą byłyśmy wolontariuszkami w hospicjum, które wówczas fizycznie jeszcze nie istniało w Szczecinie. To było dawno temu, jeszcze chyba w tamtym tysiącleciu. (śmiech) Rzeczywiście, wtedy pomagałyśmy w domach osobom, które tego potrzebowały.
Dlaczego zdecydowałeś się zostać wolontariuszem?
K.SZ.: Pomyślałem, że fajnie byłoby do czegoś takiego się przyłączyć, bo pojawiały się głosy, że ludzie potrzebują wsparcia w sprawach codziennych. Miałem wtedy trochę więcej czasu, bo pracowałem z domu.
I.W.: Zostałam wolontariuszką po prostu z potrzeby serca.
M.R.: Nie wiem, czy w Polsce miały miejsce takie odezwy, niemniej jednak, kiedy widziałam jak premier Wielkiej Brytanii zwrócił się do narodu z podziękowaniami dla służb medycznych orazwezwał obywateli do niesienia pomocy, było to na tyle skuteczne, że poczułam, że należałoby coś takiego zrobić.
Czy wolontariat w akcji ma duży wpływ na wasze codzienne funkcjonowanie?
K.SZ.: Aktualnie nie mam żadnej osoby, której pomagam na stałe. Wcześniej pomagałem jednemu małżeństwu – wyprowadzałem psa i woziłem obiady. Śledzę ogłoszenia dla wolontariuszy. Jeśli mam czas, to na nie odpowiadam. Myślę, że jednym z powodów lub wartością dodaną było to, że kiedy zacząłem np. rozwozić obiady i spotykać innych ludzi, to ja też miałem ciężki okres w swoim życiu i wtedy ten kontakt z innymi mi pomógł. Skorzystałem dzięki temu. Co do organizacji czasu to myślę, że osoba taka jak ja, która nie ma po południu dużo zobowiązań, zawsze znajdzie czas, żeby załatwić tych kilka spraw, bo nie są to duże rzeczy. Ludzie, którym pomagam, nie mają jakiś ogromnych wymagań, tylko to są proste sprawy, w których łatwo można pomóc.
M.R.: Jestem wolontariuszką co drugi tydzień, ponieważ przy codziennej pracy nie mam możliwości komuś pomóc, bo wtedy rzeczywiście jestem zajęta przez cały dzień. Ale co drugi tydzień, kiedy pracuję zdalnie i nie dojeżdżam do pracy, mam trochę więcej czasu. Mogę go poświęcić na niesienie pomocy. Pomaganie umożliwia kontakt z ludźmi, z którymi na co dzień byśmy go nie mieli. Widzimy problemy społeczne, które pojawiają się na takim pierwotnym, społecznym poziomie, o których nie wiem, czy ktokolwiek wie, jedynie może pracownicy MOPR-u. Są doniesienia np. ze szkół, że niektóre wielodzietne rodziny nie posiadają wystarczającej ilości sprzętu i przestrzeni, w związku z czym dzieci z takich rodzin nie biorą udziału w zajęciach szkolnych. Dzieje się tak tylko ze względu na te braki, nie dlatego, że nie chcą się uczyć. Społeczeństwo boryka się z problemami, które nie są nagłaśniane, a powinno się o nich rozmawiać i je rozwiązywać. Te rozwiązania nie powinny dotyczyć pojedynczych przypadków, jak to ma miejsce w wolontariacie, ale całego systemu.
Jak uważacie, czy nawet po zakończeniu pandemii będziecie brali udział w akcjach wolontariackich?
K.SZ.: Tak, już o tym myślałem. Na pewno chciałbym nadal uczestniczyć w takich działaniach. Na pewno jest to potrzebne innym, ale i dobre dla tych, którzy pomagają. Jest to miłe i przyjemne uczucie.
I.W.: Myślę, że tak, bo jak wspomniała siostra, nie tylko pandemia jest problemem. Problemom społecznym nie zawsze można zaradzić, a czasem nawet się o nich nie wie. Dlatego zawsze będzie potrzebna taka pomoc.
W jaki sposób moglibyście zachęcić innych do wzięcia udziału w akcji #SzczecinPomaga lub innej, związanej z wolontariatem?
K.SZ.: Myślę, że dawanie innym czegoś od siebie powoduje, że sami coś dostajemy. Wiem, że brzmi to górnolotnie, ale rzeczywiście człowiek po czymś takim czuje się lepiej. Mnie np. udział w akcji pomógł w organizacji czasu.
I.W.: Ja uważam, że warto pomagać, bo każdy z nas może znaleźć się w trudnej sytuacji. Tak było ze mną – to mnie została udzielona pomoc, kiedy byłam w kwarantannie zarówno ze strony Stowarzyszenia POLITES, jak i osób prowadzących stronę na Facebooku „Pies w Koronie”. Potem czułam wręcz obowiązek, żeby pomóc, skoro i mnie jej udzielono.
M.R.: Myślę też, że wolontariat jest o tyle wartościową formą pomagania, że mamy kontakt z innymi ludźmi. Możemy do nich wyjść, spotkać się z nimi. Bardzo tego potrzebują, żeby spotkać się, chociaż w dystansie. Chodzi właśnie o kontakt z drugim człowiekiem.
Chcesz pomagać? Aby zostać wolontariuszem #SzczecinPomaga, wypełnij formularz na stronie internetowej www.polites.org.pl
Autor: Agnieszka Kaczmarek
Komentarze
0