Sejm po wielogodzinnej debacie i nocnym posiedzeniu Komisji Sprawiedliwości przegłosował dzisiaj tzw. "ustawę kagańcową", która, według opozycji, ma pozwolić na dyscyplinowanie sędziów, angażujących się w działalność społeczną i polityczną. Według części środowiska sędziowskiego, ustawa ta jest zamachem na sędziowską niezależność, ponieważ np. nie będzie jasne, czy sędziowie mają prawo do stosowania przepisów o randze europejskiej, jeżeli będą one np. rozbieżne z linią polityczną rządu RP. Zgodnie z nowelą, rzecznik dyscyplinarny będzie mógł podjąć i prowadzić czynności w każdej sprawie dotyczącej sędziego.

W piątek na placu Solidarności odbyła się kolejna pikieta w obronie wolnych sądów. Tym razem jednak tłumów nie było. Tak jak w środę, na początku pikiety głos zabrał były opozycjonista Andrzej Milczanowski:

- Kiedy wczoraj była szansa, by opozycja parlamentarna mogła zablokować czytanie tej ustawy, to niemała część opozycji nie przyszła na głosowanie. Dzisiaj na ulicach Szczecina spotkałem co najmniej 10 osób, które powiedziało mi: my przychodzimy, przyjeżdżamy, a posłowie nie są w stanie przyjść na głosowanie? Stąd jasna sprawa, że jest mniejsza liczebość. Jeden błąd i to poważny błąd, jedno zaniedbanie można wybaczyć, ale następnym razem, to oddawać mandaty Panie i Panowie – mówił Milczanowski.

- Mielenie jęzorami przed mediami to nie jest cała działalność opozycyjna. Tu trzeba myśleć, organizować protesty, ustalać ich cele. Posłowie popełnili ciężki błąd, ale nam nie wolno popełniać błędów. Musimy stać i mówić twarde "nie" – kontynuował Milczanowski.

Za przyjęciem nowelizacji głosowało 233 posłów, 205 było przeciw. Ustawa będzie procedowana przez Senat w połowie stycznia. Prof. Tomasz Grodzki, marszałek Senatu potwierdził już, że mająca większość w Senacie opozycja cofnie kontrowersyjną reformę do ponownego rozpatrywania przez Sejm.