Niewielka blaszana budka na osiedlu Bukowym już kolejny rok zmienia się przed Bożym Narodzeniem nie do poznania. - To moje miejsce na ziemi - nie kryje właścicielka, pani Magdalena.
„Mamo! Mikołaj” - wykrzykuje kilkuletni chłopiec. „Ale udekorowane! No w szoku jestem” - mówi starsza kobieta. - Jedna klientka napisała mi dzisiaj, że jest tak ładnie, że mogłaby tu mieszkać - śmieje się Magdalena Stybel-Nyks, właścicielka warzywniaka przy ulicy Seledynowej. Dla klientów: po prostu pani Madzia.
Mikołaje i wizyty z wnukami
Stoimy przed warzywniakiem prawie pół godziny. Godzina akurat jest taka, że ludzie wracają z pracy, wielu odbiera dzieci z pobliskiego przedszkola. Nie ma nikogo, kto przeszedłby obojętnie. Są choinki, Mikołaje, świąteczne wieńce, świecące prezenty, dużo lampek, kolorowe owoce w koszach. Wszystko widać już z daleka, szczególnie późnym popołudniem, kiedy zaczyna zapadać zmrok.
- Madzia ma tak piękne dekoracje, że aż chce się przychodzić. Ja już się śmieję, że zaraz jej choinkę jedną zabiorę, bo taka ładna - mówi mieszkanka osiedla, pani Maryla, która na zakupy przyszła z córką Ewą. - A możemy prosić o zdjęcie z panią Madzią? - śmieją się i pozują do wspólnej fotografii. - Drugiego takiego warzywniaka nie ma w całym mieście - dodaje jedna z kobiet. Kolejna klientka ogląda parę mikołajów: - Pan Mikołaj i pani Mikołajowa! Jutro przyjdę z wnusią, żeby zobaczyła - mówi.
Warzywniak funkcjonuje od blisko trzech lat i co roku przed Bożym Narodzeniem przyciąga ludzi także spoza osiedla. - Czasem w szoku jestem, że ktoś specjalnie przyjeżdża, żeby zobaczyć moje dekoracje, ale to zawsze bardzo miłe - mówi pani Magdalena.
Talent po babci i wielka wdzięczność
Magalena Stybel-Nyks podkreśla, że własny warzywniak to spełnienie jej marzeń. I okazuje się, że to... rodzinne. Jej babcia przed laty miała pierwszy sklep spożywczy na ulicy Pszennej. - Przychodzą do mnie starsi ludzie, robią zakupy i mówią, że pamiętają panią Danusię, czyli moją babcię. Mówią, że jestem do niej podobna, to zawsze największy komplement - mówi pani Magdalena.
Nie kryje, że taki biznes to ciężka praca. - Codziennie o 3 lub 4 nad ranem jadę na hurt, wieczorem padam z nóg, ale ten warzywniak to moje miejsce na ziemi. Ja to po prostu kocham. Mogłabym mieć sklep z czymkolwiek innym, ale zawsze ciągnęło mnie do tych kolorowych, pięknych owoców i warzyw. Zawsze rano układam z nich kompozycje, żeby wszystko ładnie wyglądało i nie ma dla mnie większej nagrody, jak klienci, którym się to podoba. To mnie napędza - mówi.
Kilkukrotnie podczas rozmowy podkreśla, że kocha ludzi i jest wdzięczna za wszystko, co ma. - Z całego serca dziękuje mojej rodzinie i przyjaciołom za wsparcie, bo to daje mi siłę do działania. Jestem wdzięczna osobom na hurcie, zaprzyjaźnionym rolnikom, dostawcom, bo bez nich nie byłoby tak pięknie. Ale największe podziękowania kieruję do mojego ukochanego męża – za jego miłość, cierpliwość i to, że zawsze mnie wspiera - dodaje.
Wieczorem pani Magda wysyła nam krótki filmik. - Właśnie dostałam! Zobaczcie, jak drukują się moje kartki z życzeniami dla klientów. Jutro odbieram z paczkomatu i będę rozdawać do zakupów - mówi.
Komentarze
5