9 października w Klubie 13 Muz odbyło się spotkanie na temat zdrowia psychicznego Szczecinian pt „Czy Szczecin ma depresję”. Wydarzenie to odbyło się z okazji 14 obchodów Światowego Dnia Zdrowia Psychicznego, oraz z okazji inauguracji działalności pierwszego Zachodniopomorskiego Instytutu Psychoterapii. W loży ekspertów, którzy mieli określić czy Szczecin ma depresję znaleźli się psychiatrzy, psychologowie, animator kultury i prezesi Stowarzyszenia Wspierania Inicjatyw Pozarządowych oraz Pracowni Psychoedukacji w Szczecinie.

Poetycki wstęp

Mimo iż grono przybyłych na debatę było raczej kameralne, prelegenci doskonale odnaleźli się w swojej roli i przedstawili problem z punktu widzenia dostępnej im wiedzy. Zagadnienie to jest tak obszerne, że trudno było trzymać się jednego tematu, czyli depresji. Przyczyn tej choroby jak i jej skutków trzeba szukać w środowisku, kulturze, związkach z innymi ludźmi, czy miejscu zamieszkania w ujęciu geograficznym. Wszystkie te gałęzie życia społecznego należało przeanalizować żeby dojść do konsensusu.
Zanim jednak nastąpiła główna część spotkania, czyli debata, swoje wiersze zaprezentował aktor i poeta, Konrad Pawicki. Tematyka wierszy dotyczyła przede wszystkim zwykłej szarej codzienności i problemów z nią związanych. Dlatego właśnie, z powodu swojej zwykłości, aczkolwiek ubranej w piękne metafory, liryka Pana Pawickiego idealnie zasugerowała klimat już za chwile poruszanych, zagadnień. 

Przyczyny depresji


Po kilku wierszach i pożegnaniu aktora oklaskami nastąpiła właściwa część konferencji. Pierwsza teza jaka padła zabrzmiała kategorycznie - „Szczecin ma depresję”. Zważywszy zaś na to, że Szczecin to ludzie, to mieszkańcom naszego miasta „choruje dusza”, a do poradni zgłasza się bardzo dużo ludzi z objawami tej poważnej przypadłości. Powoduje ją utrata sensu życia, brak celów dalszych i bliższych, brak perspektyw na poprawę, czyli utrata nadziei. To właśnie brak jednej z trzech cnót (obok wiary i miłości) ma zasadniczy wpływ na rozwój lub zatrzymanie depresji. Dlatego tak ważne we wszelakim leczeniu (nie tylko depresji) jest podtrzymywanie lub wykreowanie nadziei. Kiedy ona umrze szanse na wyleczenie jakiejkolwiek choroby są równe zeru. 
Kolejną przyczyną powstawania depresji wśród Szczecinian jest brak tożsamości, „zbyt krótkie korzenie”, brak lokalnej kultury. Jak stwierdził jeden z ekspertów „Bez korzeni nie ma skrzydeł”. Są tutaj ludzie którzy sami określają siebie że są tu tylko „na chwilę” i perspektyw na lepsze życie będą szukać gdzie indziej. 

Pasja może pomóc

Zdaniem animatora kultury, w Szczecinie jest ogromnie dużo ludzi z pasją i świetnymi pomysłami. To właśnie pasja jest lekiem na całe zło. Takich właśnie ludzi potrzeba, gdyż dają impuls innym, swoim przykładem zachęcając do działania. Pokazują że aby życie nie było zwykłe, przepełnione marazmem i frustracją, potrzeba naprawdę niewiele. Wystarczy pasja, porzucenie roli obserwatora w życiu kulturalnym. Spowoduje to nadanie życiu sensu, przez co zamkniemy drzwi depresji. Trudno się z tym nie zgodzić. Dobrym przykładem jest tu choćby Uniwersytet Trzeciego Wieku działający w Szczecinie przy ulicy Mariackiej 10a. Jest to klub seniorów którzy nie wiedzą czym jest nuda. Można zauważyć że witalności i energii posiadają więcej niż niejeden dwudziestolatek mieszkający w Szczecinie. Problem w tym że jednostki posiadające potencjał i inwencję boją się niejednokrotnie wziąć życie w swoje ręce i zacząć działać.
I właśnie nad zachęcaniem do takiego działania stoją m.in. organizacje pozarządowe, prowadzące projekty prospołeczne w celu aktywizacji różnego rodzaju środowisk. Jeżeli ktoś ma pomysł na stowarzyszenie i ma chęć je prawnie zarejestrować, może zgłosić się do takiej organizacji po fachową pomoc. Słusznie przekonali eksperci iż Szczecinowi brak energii, ponieważ nie ma ścisłego centrum, które mogłoby zrzeszać ludzi i powodować wspólne działania na jego rzecz. Wiadomo, że centrum w każdym mieście to miejsce kultury, tętniące życiem. Zalążkiem takiego centrum może być deptak Bogusława, który w tym momencie taką funkcję spełnia. Jednak sądzę że za centrum kulturalne większość mieszkańców bardziej kojarzy z C.H. Galaxy. 

Kabaret Ciaruszkowie

Różnego rodzaju twórcze pomysły mają także osoby niepełnosprawne intelektualnie. Dzięki działaniom prospołecznym Krzysztofa Salaka i Beaty Balickiej, powstał kabaret Ciaruszkowie. Podopieczni wymienionych art.-terapetów chorują na zespół Aspergera. Grupą zainteresowała się sama Anna Dymna, co prawdopodobnie zaowocuje spotkaniem i wspólnymi inicjatywami. Kabaret przedstawił kilka krótkich skeczy. Skutecznie o stopnienie lodów zadbał pierwszy występ, który nastawiony był na interakcję z publicznością. Skończył się wspólnym (dosłownie) zbieraniem pieniędzy na pensję dla Pana elektryka który chwilowo wyłączył prąd. Oczywiście zamierzenie aby skecz miał racje bytu. Takie śmiałe wyjście wprost do publiczności było sporym zaskoczeniem dla przybyłych. Pozostałe skecze były także jedyne w swoim rodzaju, ale trzeba przyznać że naprawdę zabawne. 
Takie spotkania niepełnosprawnych intelektualnie czy też ruchowo z ludźmi zdrowymi jest potrzebne z kilku powodów. Uczymy się wtedy wrażliwości dla drugiego człowieka, poznajemy ludzi którzy są niepełnosprawni intelektualnie, a tylko poznanie ich i obcowanie z nimi spowoduje że będziemy potrafili się z nimi porozumieć, nie bać się swoich reakcji i nauczymy się okazywać serdeczność a nie litość. Nauczymy się też ich podziwiać, gdyż zwyczajnie jest za co. Nie będą już dla nas jakąś ciekawostką której należy się przyglądać na ulicy. Wydaje się że cały czas w społeczeństwie funkcjonuje strach przed chorobami psychicznymi, ale strach wynikający z niewiedzy czego można się spodziewać. Jest także bardzo dużo mitów na temat osób leczących się psychiatrycznie które są całkowicie bezpodstawne. Potwierdzili to eksperci, iż wielu pracodawców jeśli widzi na zwolnieniu pieczęć lekarza psychiatry szuka powodu do zwolnienia takiej osoby. Także wiadomość o przyjmowaniu leków psychotropowych nie spotyka się w społeczeństwie z odpowiednią reakcją. Są to bowiem zwykłe leki które mają za zadanie przywrócić prawidłową równowagę chemiczną mózgu. To jak podanie syropu na bolące gardło. Nic niezwykłego. 

Pozytywny wydźwięk

Ostatnim punktem programu było zaprezentowanie terapii relaksacyjnej misami tybetańskimi, którymi skutecznie posługiwała się pani Beata Gruszczewska. Każda z mis była kolejno uderzana młoteczkiem, który wydobywał z nich wysokie albo bardzo niskie dźwięki. Rzeczywiście takie dźwięku trudno znaleźć w przyrodzie i w naszej kulturze. Trzeba wspomnieć iż terapia dźwiękami z mis jest powszechnie praktykowana w Niemczech, i zaopatrzone są w nie prawie wszystkie przedszkola. 

Miejmy nadzieję że dzięki takim spotkaniom wiedza społeczna na temat chorób psychicznych poprawi się ,a wizyta u psychiatry będzie za jakiś czas zwyczajną i powszechną metodą radzenia sobie z własnymi problemami. Ogólnie uważam, że wydźwięk debaty był pozytywny i wniosek jest taki, iż Szczecin nie ma depresji. Przed takim stanem rzeczy ratują go bowiem mieszkańcy, którym ciągle chce się działać.