Po praz pierwszy zaprezentowano materiały znalezione przez Aleksandra Ostasza i jego syna Aleksandra Ostasza jr. Znaleziska zostały przekazane do powstającego Centrum Dialogu Przełomy. Nabytek to materiały opozycyjne z lat 80.

Relacja Aleksandra Ostasza oraz jego piętnastoletniego syna Aleksandra Ostasza jr.:
Podczas spaceru pod koniec września 2012 roku w lesie, w okolicach jeziora Głębokiego dokonaliśmy z synem niezwykłego odkrycia. Na terenach byłego poligonu wojskowego w miejscu rozrytym przez dziki dostrzegliśmy białe denko od słoika. Po bliższym przyjrzeniu się dostrzegliśmy obok kolejne denko od słoika. To nas zaintrygowało. Zaczęliśmy to miejsce rozkopywać i spostrzegliśmy trzy słoiki pełne kartek papieru. Podczas wydobywania ich z ziemi jeden słoik uległ zniszczeniu a wydobyte z niego kartki papieru okazały się materiałami opozycyjnymi z lat 80. Znajdowały się tam m.in. dwutygodnik „Solidarność Walcząca”, „Wiadomości Bieżące”, Tygodnik „CDN Głos Wolnego Robotnika”, „Solidarność Zwycięży”, „Gazeta Niecodzienna”, „Lustro. Niezależne pismo młodych”, „Kontakty”, „W 4 Oczy”. Pozostałych słoików nie otwieraliśmy, o znalezisku poinformowaliśmy odpowiednie instytucje.


Opisane wydarzenie spowodowało konieczność pilnego przemodelowania dotychczasowej współpracy pomiędzy Muzeum Narodowym w Szczecinie a Instytutem Pamięci Narodowej Oddział w Szczecinie, stąd 15 listopada br., podczas konferencji prasowej, podpisano aneks do umowy z 12 grudnia 2011 r. o współdziałaniu przy tworzeniu ekspozycji dla CDP. Aneks rozszerza umowę z 2011 r., zakładającą współpracę w zakresie pedagogicznym, o dodatkowe aktywności, tj. współdziałanie przy poszukiwaniu, opisywaniu i tworzeniu materiałów edukacyjnych na potrzeby wystawy stałej eksponowanej przez Muzeum w Centrum Dialogu Przełomy.
 


Nie wiadomo kto i z jakich przyczyn odnalezione materiały zakopał.
Ktoś zadał sobie bardzo dużo trudu, żeby to w tym miejscu zakopać. Mógł to przecież zniszczyć, wyrzucić, a chciał to jednak zachować dla przyszłych pokoleń. Moim zdaniem bardzo prawdopodobne, że był to jakiś wojskowy, gdyż był to teren poligonu, wydaje mi się, że żaden cywil w tamtych czasach z tak drażliwym materiałem nie szedłby na teren wojskowy – mówi pan Aleksander.