Czy ktoś pamięta jeszcze zespół Ciastko? Działali w Pyrzycach, w pięciolatce, między 1989 a 1994 rokiem, pozostawiając po sobie trochę nagrań i koncertowych wspomnień. Wskrzeszeniem tej idei jest trio Martim Monitz, które niedawno wydało swój debiutancki album w Antenie Krzyku.

Martim Monitz od ponad dwóch lat grają pod obecną nazwą, rezydując w Poznaniu, a w kwietniu 2014 roku zarejestrowali materiał na EP-kę. Otwierał ją rozpędzony, jazgotliwy "Pogrzeb Clinta Eastwooda", który także na pełnowymiarowym albumie pełni funkcję wprowadzenia. Muzycznie ten zespół to postpunkowa inwencja, podbita alternatywnym, garażowym brzmieniem, nawiązująca do trendów aktualnych bardziej dwie dekady temu.

Piotr (wokal, gitara), który jest autorem słów do utworów, zdecydowanie ucieka od radosnych impresji. Nawet "Wiosna" jest u jego ujęciu raczej złowieszcza."Nasze żyły to wyschnięte strumienie Nasze serca na krawędzi urwiska Wzbijają pył bijąc o ziemię...' to fragment tekstu do tej pieśni, która na debiucie zespołu jest ulokowana pod numerem sześć.To jeden z lepszych numerów w tym materiale, który ogólnie jest bardzo spójny i dobrze dramaturgicznie pomyślany.

 

 

Klaudiusz, Zbigniew i Piotr zdecydowali się postawić na jednoznaczny, konkretny przekaz, bez zbędnych udziwnień czy upiększeń. Można się było tym przekonać m.in podczas dwóch ubiegłorocznych występów zespołu w Szczecinie (m.in. w Domku Grabarza) podczas których prezentowali utwory z tej płyty.