W samym centrum miasta nasz czytelnik dostrzegł dzisiaj lisa biegającego między samochodami. Zwierzę wyglądało na spłoszone, ale między autami poruszało się dość pewnie. Jak mówi w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl Marzena Białowolska-Barnyk z Fundacji Dzikich Zwierząt, taki widok to już niemal codzienność. Im mniej zieleni, tym więcej lisów, borsuków, kun i zajęcy w centrach miast.

Nasz czytelnik lisa widział w rejonie pl. Zwycięstwa. Zwierzę uciekło w kierunku ul. Kopernika. Jak to możliwe, że lis biegał po centrum Szczecina w biały dzień?

– Lisów w mieście było zawsze sporo, podobnie jak borsuków. Karczowanie krzewów na osiedlach, np. na Niebuszewie, spowodowało, że lisy uciekają w inne miejsca. Problem w tym, że lisy nie boją się ludzi, wyjadają jedzenie dla kotów i oswajają się z życiem w centrum miasta. One są zachęcane zapachami jedzenia spod śmietników i z samych śmietników – mówi Marzena Białowolska-Barnyk z Fundacji Dzikich Zwierząt. – Często przechadzają się np. w okolicach pl. Grunwaldzkiego. Mają tam super warunki – niedaleko jest park, a w okolicy dużo śmietników. Kurczy się ich obszar, więc nauczyły się żyć między nami.

Coraz więcej lisów można zobaczyć również na ul. Świętego Marcina czy w okolicach stoczni. Zaskakujące może być to, że lisy zaczynają pojawiać się w mieście nie w nocy, a w ciągu dnia. 

– To mogła być samica, która poszukuje jedzenia dla maluchów. To właśnie sezon, gdy szczeniaki zaczynają intensywniej nawoływać za jedzeniem – dodaje Białowolska-Barnyk. – Mam już też zgłoszenia o małych liskach w mieście, które zaczynają opuszczać norki.

Ekspertka zaznacza, że należy zwracać uwagę na lisy, które mają wypłowiałe ogony. To oznacza, że zwierzę może być chore.