Wisława Szymborska wciąż jeszcze nas zaskakuje. „Błysk rewolwru” to unikatowy zbiór wierszyków, poematów, opowiadań, listów, limeryków, epitafiów, moskalików, lepiejów, oraz wielu innych gier literackich tej poetki, wydany niedawno przez Agorę. Efektownie ułożony, a przede wszystkim zapewniający rozrywkę na wysokim poziomie.
Ten pozornie, eklektyczny zestaw podzielony jest na cztery części: Juwenilia; Na Krupniczej, w szufladzie, na rybach; Utwory gatunkowe; W Lubomierzu. Teksty i zapiski zgromadzone przez Michała Rusinka, sekretarza poetki, opatrzone bardzo wyrafinowanym wprowadzeniem przez Bronisława Maja, zostały tak uporządkowane, że czytelnik otrzymuje obraz kształtowania się literackiej osobowości pani Wisławy -od jej pierwszych pomysłów i rysunków (wykonanych przez kilkuletnią Ichnę), poprzez utwory gimnazjalne aż po ostatni niepublikowanąy dotąd wierszyk (napisany w sszpitalu w grudniu 2011 r.). Większość wierszy i innych zapisów została wydrukowana na tle zdjęć autorki z różnych lat – od dzieciństwa do wieku dojrzałego.
Absolutne perły to limeryki, w których sportetowani zostali bliscy jej ludzie, tacy jak Jerzy Illg, Teresa Walas coraz Michał Rusinek i inni oraz ułożony wraz z Kornelem Filipowiczem słownik wyrazów obelżywych (do których zaliczono np. takie jak oblajda, liczykrupa, skórojad czy nawet koń). Czarny humor dominuje w żartobliwych nekrologach choćby w takim oto poświęconym pewnemu politykowi - „Tutaj przykryty płytą nagrobną śpi Jan Rokita Maria osobno”...
Bajki o życiu rzeczy martwych (pochodzące z 1949 roku), znakomite fikcyjne Listy parkingowego oraz ankieta z odopwedziami na bardzo zasadnicze pytania, wypełniona przez poetkę z oczywistą dużą dozą ironii, to kolejne smakowite atrakcje tego wydawnictwa. Właśnie w tejże części książki znajdziemy przytaczoną sentencję Tołstoja „Życie nie może być jedną logiczną myślą. Trzeba nam trochę głupstw i dużo uczucia.”, która niewątpliwie mogłaby być mottem tego zbioru.
Tytułowy „Błysk rewolwru” to fragment prozatorski, który Szymborska popełniła około 1935 roku. Ta mrożąca krew w żyłach romantyczno-kryminalna opowiastka o trójkącie uczuciowym z wierzchołkami o imionach: Eljanna, Ewel i Ramon, to prawdopodobnie jedyna, beletrystyczna wycieczka, naszej noblistki, choć pewnie jej plany w tej dziedzinie były bardziej zaawansowane (jako dziewczynka chciała być powieściopisarką).
Choc pewnie będą tacy, którzy uznają, że publikowanie utworów nieprzeznaczonych przez autorkę do druku, to jedynie komercyjne przedsięwzięcie, dyskontujące jej wciąż trwającą popularność, to nawet oni po zapoznaniu się z tym zbiorem, przekonają się chyba, że stracilibyśmy wiele, gdyby utwory te pozostały gdzieś na dnie szuflady.
Komentarze
0