Sceniczna wersja poprzedniej książki Sylwii Chutnik, stworzona przez Marcina Libera, nosiła tytuł „III Furie”. Tymczasem to miano bardziej pasuje do bohaterek nowego dzieła tej autorki. „Cwaniary” to boginie zemsty, chodzące po warszawskim bruku...
Ta powieść to opis przeżyć i ekstremalnych przygód trzech trzydziestoletnich kobiet, które w różnych rewirach stolicy, przeważnie nocą wprowadzają własne porządki za pomocą gołej pięści lub pomocnych akcesoriów. Bicie to dla nich niemalże rytuał: „Pierwsze uderzenie, napięte ciało, dopiero zaczynasz, badasz teren. Drugie uderzenie nieco szybsze, jakby pewniejsze. Nadal jednak nie wiesz, co będzie się działo (...) Stłoczone mięśnie pracują bez odpoczynku, zmagają się z własną słabością i starają się przejść próg bólu. Jeszcze kilka ciosów i organizm odżyje na nowo”.
Czym sobie zasłużyły ofiary na gniew Haliny, Bronki i Celiny ? Mąż ich koleżanki Stefy, systematycznie ją maltretował, ktoś inny zachowywał się „niekulturalnie” w autobusie, jeszcze inny wyrzucał śmieci na trawnik... Frustracja i niezadowolenie przybierają na sile, ale z reguły ci „niegrzeczni” są upakarzani i bici, dostając jedynie nauczkę na przyszłość. Drastyczniejszych rozwiązań bohaterki książki nie stosują. Wiedzą, że zazwyczaj mocniejsze postraszenie wystarczy. Jednak w przypadku dewelopera Kossakowskiego, który zamierza wyburzyć kamienicę Haliny, usuwając z niej mieszkańców, należy podjąć bardziej radykalne działania... Tym razem pomagają im więc także mężczyźni (Romek Tasak i Maniek ) oraz babcia Haliny, uczestniczka Powstania Warszawskiego, dobrze znająca podziemne przejścia.
Wszystkie zdarzenia szkicowane są w poetyce przypominającej trochę powieść „Zły” Leopolda Tyrmanda, ale oczywiście w bardziej współczesnym ujęciu. Warszawa zmieniła się przecież przez te 60 lat i dolny Moko „ma już swoje apartementowe plomby, swoje szklane dachy, pod którymi obradują redakcje gazet, zarządy spółek i palestra”. Sylwia Chutnik jest przewodniczką miejską, więc historię i topografię stolicy zna bardzo dobrze, dając temu odzwierciedlenie na kartach „Cwaniar”.
Książka nie jest bynajmniej utrzymana w jednorodnym, jedynie kpiarsko-ironicznym nastroju. Terapia chorej na raka Bronki czy doświadczenia rodzącej syna Haliny, są pretekstem do bardziej poważnych spostrzeżeń. „Po pierwszej chemii tylko trochę wypadły jej włosy, ale poszła na zagęszczenie, coś tam wycieniowała i jakoś wyglądało (...) Natomiast siadło samopoczucie, a w tym temacie nic już zagęścić, udać nie można było”. Jest to zatem lektura lekka i rozrywkowa, choć taką mogłaby się wydawać przy pobieżnym zapoznaniu się z nią. Na pewno ubarwiają ją bardzo dobre, komiksowe rysunki Marty Zabłockiej.
Komentarze
0