Sławomir Shuty to twórca, którego znamy przede wszystkim dzięki książce "Zwał" czyli powieści o ambitnym pracowniku bankowego molocha. Zbiór opowiadań sygnowanych słowem "Dziewięćdziesiąte" to proza z szerszej perspektywy obejmująca polskie doświadczenia. Niedawno Korporacja Ha!art wydała audiobook z tym tytułem. Opowiadania czyta Piotr Głowacki.

Ten aktor otrzymał niedawno nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego, wiec możliwe, że takich audiobookowych propozycji dostanie więcej. Tym bardziej, że niewątpliwie w wypadku "Dziewięćdziesiątych" wypełnił swoje zdanie bardzo dobrze. Co prawda jest o siedem lat młodszy od autora książki i bardziej świadomie pamięta późne lata 90., ale nie przeszkodziło mu to w sugestywnej interpretacji tych tekstów.  

Dekada opisywana przez Shutego jako "chwilowa inkarnacja chaosu" była na pewno czasem ciekawym, ale też trudnym do zdefiniowania. Pisarz najwięcej uwagi poświęca latom następujących  tuż po transformacji, bo ten okres jest najbardziej dramatyczny i jednocześnie szczególnie  inspirujący. Stare jeszcze nie odeszło zupełnie w niepamięć, a nowe porządki dopiero się kształtowały i utrwalały w mentalności. Narrator tych przygód w posystemowej rzeczywistości, to młody człowiek, który czuje smak zmian, ale jeszcze nie jest w stanie wykorzystać ich potencjału. Nie ma kapitału, który mógłby zainwestować w firmę, konkurującą na tworzącym się wolnym rynku, dlatego próbuje innymi drogami zapewnić sobie niezależność i także ukroić jakiś kawałek z tortu wspaniałej przyszłości.   W takich opowiadaniach jak "Dzika iluminacja", "Wrota Orientu" czy "Smutek Trybików" autor wprowadza czytelnika w świat pierwszych podróży zagranicznych, odkrywania nowych możliwości i testowania wcześniej nieznanych sposobów zarabiania na życie. 
 
Co pewien czas niczym grawitacyjna siła naszego bohatera  dopada jednak nowohucka, niezmienna przeciętność i nasz bohater budzi się ze snu o łatwym, lepszym życiu, grzęznąc w egzystencji dzielnicy, skazanej na bycie wylęgarnią "stadionowej patologii" . Mimo wszystko jednak próbuje odciąć się od PRL-owskiej stagnacji, wyprzeć z pamięci bajki o Misiu Uszatku, którymi karmiła go telewizja i cieszyć się  gadżetami nowoczesności, które pojawiają się w jego mieszkaniu (np. pierwszym elektrycznym czajnikiem).
 

Shuty posługuje się językiem niekonwencjonalnym, bliskim slangowi ulicy, nie stroniącym od słów wytrychów i skrótów myślowych. Spostrzeżenia o socjologicznej wartości są więc wymieszane z łobuzerskimi historyjkami, zabawnie ukazujących konfrontację życia z marzeniami i planami. Nie wszystkie z zawartych w tym zbiorze opowiadań są równie interesujące, ale zwłaszcza dla czytelników, którzy są równieśnikami autora (rocznik 1973) wysłuchanie tego audiobooka może być zajmującą, sentymentalną wycieczką, podczas której przypomną sobie m.in. wiele popkulturowych symboli dekady, które nieco zatarły się już w pamięci.