"Rewolucje w popkulturze działają najsilniej po tym, jak się skończyły, gdy idee, którymi żyli hipsterzy i bohema ze śródmieścia, zarażają przedmieścia i prowincje". To jedno ze zdań zawartych w odautorskim wstępie do „Podrzyj, wyrzuć, zacznij jeszcze raz…” Simona Reynoldsa przetłumaczonej na polski przez Jakuba Bożka i niedawno wydanej przez Krytykę Polityczną.
Simon Reynolds, to bardzo ceniony brytyjski krytyk muzyczny, twórca takich książek jak "The Sex Revolts" czy "Energy Flash", w których  zjawiska ze sfery muzyki i kultury prezentował w taki sposób by jego analizy nie tracąc walorów rozrykowych były jednocześnie dobrze uargumentowane naukowo. W przypadku niniejszej pozycji wydaje się, że Reynolds ze szczególnym pietyzmem zajął się tematem postpunku, twierdząc że bzostał on bardzo zaniedbany i nie poświęcono mu dotychczas bardziej szczegółowych opracowań. Fascynacja punkiem przyniosła bardzo wiele książek i filmów, a tymczasem Reynolds słusznie uważa i udowadnia to w "Podrzyj...", że  postpunk jest zjawiskiem ciekawszym, bardziej rozległym i  inspirującym.   
 
Nurt muzyczny określany tym mianem  to  zjawisko różnorodne stylistycznie,obejmujące dokonania twórców bardzo nawet odległych od siebie jeśli chodzi o stosowane środki wyrazu. To co łączy opisywanych przez autora wykonawców to negatywny stosunek do idiomu muzyki rockowej i jego utrwalonego modelu, przeciwstawianie się komercyjnej , kapitalistycznej dominancie przemysłu muzycznego, a  także pragnienie znalezienia świeżych i dotąd niewykorzystanych sposobów interpretacji rzeczywistości.  
 
Reynolds z pasją i humorem ukazuje na pięciuset stronach swej książki przykłady zespołów i wykonawców, którzy takie działania podejmowali w centrum swych rozważań umieszczając grupę Public Image Ltd. Formację założoną przez Johna Lydona po rozpadzie Sex Pistols, będącą najbardziej wyrazistym objawieniem kulturowej przemiany punku w postpunk.    
 
Kolejne rozdziały "Podrzyj..." traktują m.in. o scenie industrialnej (z Throbbing Gristle jako jej prekursorem), a także o takich podgatunkach jak new pop, synthpop, no wave,rock gotycki, ale autor podejmuje także trud przypomnienia  zjawisk powiązanych z estetyką postpunku jak np. kabaret noir. Choć koncentruje się na brytyjskich przedstawicielach nurtu, to jest w tej książce kilka wyjątków od tej reguły. Reynolds pisze także bowiem o scenie nowojorskiej wywodzącej się z klub CBGB (m.in. zespół Talking Heads) czy też takie grupy jak The Residents oraz Devo, ale też o niemieckiej formacji D.A.F czy australijskim The Birthday Party.  
 
 
Szczególnie interesujące moim zdaniem są opisy dotyczące tworzeniasię pod koniec lat 70. niezależnego przemysłu muzycznego, opartego na zasadzie "do it yourself"- powstawanie takich wydawnictw jak New Hormones, Rough Trade, Fast Product czy Factory Records. Abstrakcyjny, wręcz zwariowany styl prowadzenia biznesu był opozycją do wielkich firm takich jak E.M.I czy Atlantic Records. "Zespoły nie podpisywały kontraktów, mogły więc odejść,kiedy tylko chciały i nie rezygnowały z praw do własnej muzyki(...) Factory w ogóle nie działała jak przedsiębiorstwo - rujnujący perfekcjoniozm estetyczny (okładki tak drogie w produkcji, że nie dało się wyjść na zero) łączył się tam z leniwym brakiem profesjonalizmu)" pisze Reynolds.Tymczasem to właśnie w Factory wydawała swoją muzykę grupa Joy Division, A Certain Ratio czy Durutti Column, a później New Order. 
 
Wartość i znaczenie postpunkowych dokonań po przeczytaniu ksiażki Reynoldsa nie budzą już raczej żadnych wątpliwości.Jej lekturę warto na pewno skonfrontować z muzyką z tamtych lat. Proponuję  zacząć od Tfe Fall: