"Dziennik zimowy" to jedna z dwóch nowych książek Paula Austera, które wydała oficyna Znak. Choć w podtytule tej pozycji jest słowo autobiografia, to jej forma może być dla części czytelników zaskoczeniem.Ten amerykański twórca, znany z takich dzieł jak "Trylogia nowojorska" czy "Muzyka przypadku" postanowił stworzyć, coś co nazywa "spisem rzeczy odczuwanych", a nie chronologiczną opowieścią o sobie.
"Jesteś przekonany, że nie może cię spotkać, że to nie ma prawa cię spotkać, że jesteś jedyny na świecie, którego nigdy nie spotka, a potem wszystko po kolei spotyka właśnie ciebie, w ten sam sposób, w jaki spotyka wszystkich dookoła" to pierwsze zdania tej książki. Następnie Auster rozpoczyna swoisty rejestr stanów emocjonalnych, wrażeń, związanych ze zdarzeniami, które złożyły się na jego biografię.
 
W tej, niechronologicznej, przechadzce po życiu, szczególną rolę odgrywa rekonstrukcja urazów, blizn, szram jak przez wszystkie te lata, dotknęły ciało pisarza. Większość z nich spotkała go  podczas meczów baseballowych, bo ten sport zawsze był jego pasją. Auster bardzo drobiazgowo traktuje ten temat zajmując się łacznością ciała i umysłu i dopatrując się w tym powiązaniu bardziej istotnych znaczeń.  W pewnym momencie konstatuje: "Za każdym razem, gdy stajesz na jakimś rozdrożu, ciało odmawia ci posłuszeństwa, bo wie coś, czego nie wie twój umysł, ale nie potrafi sobie z tą wiedzą poradzi i po prostu się załamuje, czy to jest mononukleoza, czy zapalenie jelit, czy stan lękowy, twoje ciało zawsze bierze na siebie twoje lęki i wenętrzną walk, przyjmuje ciosy, których twój umysł nie byłby w stanie znieść".
 
Nie pisze jednak  tylko o bólu i złych sytuacjach. Wylicza wiele radości i przyjemności, które były mu dane. Koncentruje się na związkach miłosnych, pamiętnych randkach, pisząc też o  wsparciu jakie otrzymuje od żony. Nie zapomina jednak również o prostych urokach życia, które dostarcza spożywanie ulubionych potraw, odwiedzanie ciekawych i pięknych miejsc. Precyzyjnie spisuje wszystkie adresy pod którymi zamieszkiwał w czasie  sześćdziesieciu kilku lat (głównie w Nowym Jorku, ale także we Francji), przy każdym punkcie. Odnotowuje także miejscowe obyczaje, które bywają dla niego czasem irytujące (przytacza np.opis walki z pewną, szacowną francuską sąsiadką).
 
Zdradza także czytelnikom wiele rodzinnych tajemnic. Portretuje swą, niedawno zmarłą matkę, nie wahając się przedstawić jej wad i słabości, a przy tym dokonując czegoś w rodzaju analizy psychologicznej jej zachowań. Stara się znaleźć uzasadnienie jej często nierozważnych poczynań, z empatią dotykając bolesnych przeżyć. 
 
Nie znajdziemy w "Dzienniku..." opisów powstawania poszczególnych książek Austera, choć ich tytuły czasem pojawiają się na tych kartach. Jeszcze mniej miejsca poświęcił zrealizowanym przez siebie filmom. Na pewno jednak dowiemy się z tej lektury, co ukształtowało go jako człowieka i intelektualistę. Ten tom ukazał się w   przekładzie Marii Makuch i zapewne wielu fanów twórczości Austera ucieszy ta pozycja. Jeżeli jednak, komuś jeszcze za mało nowych słów tego twórcy, to może także sięgnąć po "Tu i teraz". To, jeszcze jedna publikacja wydawnictwa Znak sygnowana nazwiskiem Austera, dotąd w Polsce nieznana. Jest to  zbiór listów tego pisarza wymienianych w latach 2008-2011 z noblistą J.M. Coetzee.