„Dzieci Sancheza” to mimo upływu lat dzieło wciąż unikatowe. Oscar Lewis opisując w latach 50-ych los meksykańskiej rodziny z regionu Casa Grande, przekroczył granicę pomiędzy nauką a literaturą, tworząc książkę, którą można nazwać powieścią społeczną. Tłumaczenie to dzieło Aleksandry Olędzkiej-Frybesowej.
Film,muzyka, książka
Zdarza się czasem tak, że muzyka staje się bardziej popularna od filmu, w którym została wykorzystana. Tak jest w przypadku obrazu „Sanchez i jego dzieci” z 1978. Temat zagrany przez Chucka Mangione jest rozpoznawalny z pewnością nie tylko przez jazzfanów. W tym łańcuszku powiązań na końcu jest książka "Sanchez i jego dzieci" Oscara Lewisa, na podstawie której wspomniany film nakręcono, ale tylko pozornie na końcu…
Dzięki wydawnictwu Bona polski czytelnik może się zapoznać z tytułem, który co prawda był już opublikowany w naszym kraju, ale tylko raz (w 1964 roku). Niniejsza edycja zawiera m.in. bardzo rzeczowe posłowie autorstwa Michała Głowińskiego „Tu mówi bieda”, w którym profesor analizuje m.in. kwestię przynależności gatunkowej dzieła Lewisa oraz metody, które zastosował przy zbieraniu i porządkowaniu materiału, do jego stworzenia. „Nie ulega wątpliwości, że samo utrwalanie czyjejś relacji, to dopiero początek, nie sposób bowiem zadowolić się potokiem wymowy, w którym panuje chaos, nieuchronne powtórzenia, formuły, czy nawet całe epizody trudne do zrozumienia dla wszystkich spoza badanego środowiska”.
Całkowicie non-fiction
Lewis każdą wypowiedź swoich bohaterów zapisał na taśmie, tak więc to co mówią Jesus Sanchez i jego czwórka dzieci, zostało przelane na papier w formie maksymalnie wiernej rzeczywistości. Nawet jeśli wydaje się, że przeżycia i doświadczenia tych osób, są dla nas nieprawdopodobne, to faktem jest, że autor w niewielkim stopniu poddawał zmianom wypowiedzi, modyfikując styl, a nie treść, która jest wystarczająco mocna. Jesus zaczął swą relację od słów: „Mogę śmiało powiedzieć, że dzieciństwa nie miałem. Urodziłem się w biednej wiosce w stanie Veracruz. Co tam było ? Smutno, pustka.”
Dzięki swej pracy ukazał zasady rządzące światem trudnym do zrozumienia dla osób pozbawionych trosk materialnych, świat w którym, jak mówi Marta: „Mężczyźni pili, a kobiety musiały żywić duże rodziny za mniej niż pięć pesos dziennie. Jeżeli kobieta kupiła sobie jakąś sukienczynę, chowała się, kiedy przychodził inkasent zbierający pieniądze za rzeczy wzięte na raty. Mimo to ludzie potrafili śmiać się i żartować”
Znakomity scenariusz
Lewis analizuje relacje w rodzinie Sancheza, starając się te indywidualne losy pokazać w szerszym kontekście. „Tym, którzy sądzą, że ubodzy nie mają żadnej kultury, pojęcie „kultura ubogich” może się wydawać sprzecznością samą w sobie. Może się także wydawać przydawaniem ubóstwu pewnej godności i znaczenia „obejmuje w Meksyku co najmniej jedną trzecią wiejskiej i miejskiej ludności.”. Odtwarza żargon slumsów, lokalne obyczaje i opisuje ekscentryczne zachowania. Niczego nie upiększa i nie ubarwia, a mimo to książkę czyta się jak znakomity scenariusz poruszającego filmu obyczajowego. Nic dziwnego, że doczekała się kinowej adaptacji z udziałem Anthony Quinna (urodzonego zresztą w Chihuahua w Meksyku).
Komentarze
0