Najnowsze wydanie "Szumów, zlepów, ciągów" to piąty tom dzieł zebranych Mirona Białoszewskiego i na pewno bardzo cenna pozycja dla wszystkich, zainteresowanych jego twórczością. Nie tylko jest to tekst odczyszczony z ingerencji cenzury, ale przy jego redagowaniu uwzględniono materiały wcześniej nieznane (m.in. z Muzeum Literatury, z archiwum Leszka Solińskiego oraz maszynopisów, które posiadali Henk Proeme i Tadeusz Sobolewski).
Szumy, zlepy, ciągi" - to splot tekstów pisanych w konwencji dziennika, opowiadań, impresji prozatorskich. Odnoszą się do wydarzeń bieżących, ale często są relacjami z przeszłości. Mimo tej nieskładności i braku wyraźnego powiązania ze sobą poszczególnych wątków, to właśnie tytuł całości jest wiążący dla uporządkowania zawartych w tomie treści. Figura  narratora (kreatora)  to główne spoiwo tych porozrzucanych . Choć trudno  odnaleźć w tym zbiorze motyw przewodni, to na pewno jest w nim dramaturgia, będąca odzwierciedleniem egzystencjalnych "przejazdów" i przewartościowań, których dokonuje autor.


 "Nie zawsze pasuję do tego wszystkiego, co jest. Moje bycie jest wtedy inne albo niepewne. Nie chodzi mi tu o czucie się gorsze ani o osłabienie. Nawet nie o rozchwianie uliczne, choć to zahacza o tego zeza.(...) były wieczory, że nie mogłem w siebie wskoczyć. Kołowałem nad sobą, obok sytuacji, w końcu dawałem spokój..."  notuje Białoszewski w "Odstrychnięciach". W wielu fragmentach komentuje swoje sny, peregrynacje po bliższych i dalszych okolicach, a także zagraniczne podróże (np. do Paryża) . Opisuje także spotkania autorskie, wernisaże, ale najczęściej materią, którą poeta eksploruje jest "najzwyklejsza" codzienność, ta dostępna tuż obok. "Wyszedłem szukać wczorajszego dnia. Ale się tropnąłem. Zacząłem szukać nocy. Noc była. Troszkę szumiała. Troszkę siadała na szynach. Czego szukać, jak jest" ("Wyjście").
 
Wchodząc w świat jego językowych manipulacji, napotkamy neologizmy, humorystyczne zlepki wyrazów, skróty imion i nazwisk. Albo zaakceptujemy taki szczególny ogląd rzeczywistości albo pozostajemy na zewnątrz, bo jest to lektura która mocno absorbuje odbiorcę, wręcz anektuje jego uwagę w stopniu maksymalnym i zaraża swoim odczuwaniem najprostszych sytuacji i zdarzeń. 

 
Oczywiście  interesujące są w tym wydaniu, takie fragmenty, które czytelnik może przeczytać pierwszy raz, wcześniej bowiem zostały wycięte przez cenzurę. Jest wśród nich np.relacja na temat działań milicji (w impresji "Jeszcze Poznańska") czy całe wspomnienie zatytułowane "Obóz ZMP". Dzięki drobiazgowej pracy edytorskiej i redaktorskiej Państwowego Instytutu Wydawniczego, otrzymujemy zapis maksymalnie bliski intencjom autora, wolny od zniekształceń druku, z oryginalnym zapisem dialogów, tak przecież  istotnych w tym przekazie.