Wielu krytyków uważa, że Milan Kundera obniżył poziom, kiedy zaczął pisać po francusku. Jednak jego najnowsza powieść, mimo wszystko jest godna uwagi, nawet jeśli nie postawimy jej w jednym rzędzie z "Żartem" czy "Księgą śmiechu i zapomnienia". Jej tytuł to"Święto nieistotności" a w maju ukazała się w Polsce w tłumaczeniu Marka Bieńczyka.
Czeski pisarz, od wielu lat przebywajacy na emigracji, jako pierwszą, stworzył w języku Moliera, powieść „Powolność” (1995) i odtąd właśnie nim się posługuje pisząc prozę.  Dwa lata temu opublikował  "Święto nieistotności", które teraz trafia do rąk polskich czytelników.  
 
Choć jest to praktycznie mini-powieść, to ma za to aż czterech głównych bohaterów.  Ramon, jest emerytowanym pracownikiem pewnej instytucji. Alain, to "myśliciel", która roztrząsa kwestię "kobiecego powabu upchniętego w pępek". Kaliban to aktor bez angażu pobierający od dłuższego czasu zasiłek, ale zdarza mu się pomagać Charlesowi, który  trudni się  organizowaniem przyjęć  dla prywatnych osób (prywatnie zaś jego pasją są anioły). Ci czterej panowie mieszkają w Paryżu i tu rozgrywa się akcja tej książki. Akcja dość wątła i niewyraźna, bo tak naprawdę główną treścią powieści jest myśl i dialog, a nie działanie.
 
Są też kobiece postacie  tej prozie - służąca Portugalka, urodziwa Le Franck czy przyjaciółka Alaina - Madeline, ale nie odgrywają tak znaczącej roli w celebrowaniu błahości, które zgodnie z tytułem, jest tu niejako... najistotniejsze. Tutaj lecące pod sufitem piórko jest obiektem szczególnie frapującym  i budzącym silne refleksje, a wymiany kojarzą mi się z prozą Borisa Viana. Kundera dodaje do tej leniwie prowadzonej narracji także kilka bardziej krwistych obrazów. To tragikomiczne szczegóły  prywatnych spotkań Stalina i jego współpracowników. 
 
Anegdota o dwudziestu czterech kuropatwach jest szczególnie sugestywna i pewnie wielu czytelników zapamięta ją w pierwszej kolejności.Na postać o szczególnej wartości wyrasta  zaś w ujęciu autora, Kalinin - polityk o kukiełkowym znaczeniu,  przechodzący do historii z powodu chorobliwie częstego  oddawania moczu (z tego powodu musiał nawet podobno przerywać swoje przemówienia).
 
Kundera w jaskrawy sposób wieści koniec epoki żartów, odwnosząc się do filozofii Hegla i Shopenhauera. Wkłada w usta Ramona zdanie: "Dopiero w z wysokości nieskończonego dobrego humoru możesz obserwować pod sobą wieczną ludzką głupotę i się z niej śmiać (...) Ale jak odnaleźć dobry humor ?" Odpowiedź jest prosta. W takich książkach jak ta. Melancholijnych i wesołych zarazem.