Leonard Cohen niedawno wystąpił w naszym kraju, (dokładnie było to 19 lipca w Łodzi). Komu jeszcze mało wrażeń po tym wydarzeniu, ten może sięgnąć po ostatni tom poetycki tego twórcy, zatytułowany „Księga Tęsknoty”, wznowiony niedawno przez wydawnictwo Rebis w tłumaczeniu Daniela Wyszogrodzkiego.

Większość zebranych w tej książce utworów Cohen napisał w klasztorze buddyjskim Mount Baldy. Niektóre stały się później tekstami piosenek, z płyt „Ten New Songs” oraz „Dear Heather” (przykładem jest wiersz „Na głębokości tysiąca pocałunków”). Nie oznacza to jednak, że zawartość tego zbioru jest jednorodna i monotematyczna. Najstarsze utwory, które trafiły do „Księgi...” powstały bowiem w latach 70 (choćby epigramat „Pisałem za miłość”) a zatem otrzymujemy liryki Cohena z różnych lat, czasem bardzo odległych od siebie.

Wśród tych bogactw, odmiennych gatunkowo i ideowo, na pewno jest też kilka bardziej błahych, mniej wartościowych drobiazgów, ale i one zapewne ucieszą wiernych fanów dokonań kanadyjskiego barda. Zapewne sięgną oni po ów tom, tym chętniej, że znajdą w nim także rysunki mistrza, ilustrujące i żartobliwie komentujące, poszczególne wiersze.

Jakie tematy dominują w tych strofach ? Wydaje się, że bardzo istotnym zagadnieniem jest dialog poety z B-giem, („Myślałem, że ma rację”), i przemijająca miłość („Dość kochałeś już”). Jednak znajdziemy w tym zbiorze znacznie więcej odcieni egzystencji, którym autor poświęca swą uwagę Pisze też depresji („Cel”). Wiele słów kieruje do wieloletniego nauczyciela, Roshi. Pisze też o konkretnych miejscach o klasztorze, w którym przebywał przez pięć lat, o rodzinnym Montrealu, Nowym Jorku czy Indiach. Szczególnie chyba znaczące są te najkrótsze, lakoniczne, ale bardzo emocjonalne wiersze precyzyjnie określające postawę twórcy („Nie jestem Żydem”, „Dobrzy Niemcy”, „Kukiełki”) oraz

Wyjaśnia też „Dlaczego kocham Francję”, komentuje społeczno-polityczne zmiany („Już wtedy było po imprezie”), a nawet wraca do niegdysiejszych uzależnień ('Trzeba mi prochów”, „Nareszcie sam”). Zatem obok kwestii bardzo poważnie potraktowanych, odnajdziemy tu też lekki, ironiczny ton. Dla urozmaicenia zamieszczono w „Księdze...” także pełen humoru, tekst zatytułowany „Nota do chińskiego czytelnika”

Jest to więc swego rodzaju summa refleksji, które ma nam do zaproponowania człowiek o wielkim doświadczeniu, z dystansem traktujący własną osobę, wielokrotnie zdobywający się na konfesjonalne opisywanie swoich pragnień i wizji i nie mający złudzeń co do przyszłości („Ciało pełne samotności”). Nie daje recepty na lepsze życie, ale na pewno pozwala spojrzeć na nie w taki sposób by dostrzec w nim więcej niż sami widzimy.