Napisać, że „Wiele demonów” Jerzego Pilcha, to bardzo dobra książka, to nic nie napisać. Po trochę łagodniejszej objętościowo powieści „Marsz Polonia”, pisarz proponuje nam blisko 500 stron prozy intensywnej, pisanej z typowym dla niego rozmachem i swadą. Dla fanów to oczywiście pozycja obowiązkowa.

 

„Umiłował Pan ten zakątek ziemi czy go opuścił? (…) Dlaczego akurat tu? Dlaczego akurat w naszej okolicy każdy na swój strój Pana Boga chwali? Albo mu bluźni i jego rzekomym brakiem się obnosi? Parę hektarów, a wyznań sto, sekt pięćset, kościołów tysiąc, złotych cielców milion?” tak mówi Pastor w swej płomiennej tyradzie. Zdarzenia w niej opisane umiejscowione są na Śląsku Cieszyńskim, pozornie zdominowanym przez ewangelików, ale są wśród nich Baptyści, Wolni Chrześcijanie, Prawdziwi Synowie Mesjasza, Badacze Pisma, Jehowici, Bezwzględni Wyznawcy Chrystusa, Posłańcy Czasów Końca, a nawet członkowie Stowarzyszenia Jedną Nogą w Grobie.

Fabuła dotyczy lat pięćdziesiątych, a głównym miejscem akcji jest Sigła. Na tym niezwykłym terytorium, gdzie "nieustannie właściwości tamtego świata ustalają, w którym każdy z każdym o Bogu gada". znajdziemy takich bohaterów jak Pan Naczelnik, starzyk Schkryfani, obdarzony proroczymi umiejętnościami, listonosz Fryc Moitschek czy kościelny Messershmidtke Ważnymi postaciami są także córki Pastora. Brzemienny w skutki powrót Juli Mrakówny ze swym katolickim narzeczonym, do rodzinnej miejscowości, to jedno z istotniejszych i wydarzeń w powieści opisanych. Drugim jest zaginięcie jej siostry, bo „Cała Sigła zamieniła się w jedną wielką nieobecność Oli Mrakówny. Wszystkie miejsca straciły swą pierwotność, stały się domeną jej braku”. Poszukiwania trwają, ale tajemniczości, wątpliwości, pytań bez odpowiedzi, wciąż nie ubywa. Czytelnik stara się znaleźć w tym mikrokosmosie człowieczych dążeń jakiś porządek, ale nie odnajduje ścieżek, które by prowadziły do rozwikłania z pozoru najprostszych nawet dylematów.

Autor wybiera różne konwencje, łącząc elementy sensacyjne, filozoficzne i obyczajowe, nie tylko mając zamiar wzbogacić narrację, ale również dać czytelnikowi coś więcej. W żartobliwy sposób pisze o sprawach ważnych, i wręcz fundamentalnych, czyniąc szczególnie istotnym ogniwem przekazu zapiski Fryca, w których ten dotyka i odkrywa enigmatyczną kwestię życia i śmierci. Temat ten dominuje w wielu w rozmowach i monologach poszczególnych postaci, bo nieuchronny koniec, to przecież najmocniejszy i najaktywniejszy z demonów. Nie ma przed nim obrony. Nie jest nim życie. Ono przecież, mimo, że do ostatniego dnia wieczne, to przede wszystkim „jest morderczą robotą w morderczej atmosferze, życie jest ponurym mozołem, nigdy zresztą tak jak trzeba niewykonanym, bo z natury rzeczy niewykonalnym. Próbować trzeba, ale łudzić się nie ma co!”.

Może faktycznie łudzić się nie powinniśmy, ale czytać trzeba !