Książki w czytelnikach potrafią wzbudzać całą gamę uczuć – od tych najbardziej negatywnych, jak złość czy znudzenie, do takich cudownych, jak wzruszenie, radość lub niezwykła tęsknota. „Ja, potępiona” to niesamowita powieść, która dobrym humorem i niecodziennymi pomysłami oczarować potrafi każdego. Przygody Wiktorii wywołują u czytelników ni mniej ni więcej, tylko niepochamowane salwy wesołego śmiechu.
Po jakże udanych pozycjach „Ja, diablica” oraz „Ja, anielica” doczekaliśmy się wreszcie kontynuacji. Wiktoria odwiedziła już piekło oraz niebo, siejąc w nich chaos i zniszczenie, tym razem czeka ją jednak jeszcze większe wyzwanie – nieszczęśliwym zrządzeniem losu, bohaterka trafia do samego Tartaru – wieczności dla potępionych dusz i przestępców tak strasznych, że nie ma dla nich miejsca nawet wśród diabłów.
Trzecie zaświaty są szare i smutne. Ludzie chodzą w strojach pozbawionych barw, jedzą tylko ziemniaki i muszą zapracować na wszystko siłą własnych mięśni. Władzę dzieli między sobą trzech dyktatorów, którzy jako nieliczny oznaczają swoje ubiory jakimiś kolorami. Wszystko to się jednak zmienia, gdy w ich świecie pojawia się była diablica, niedoszła anielica, obecnie potępiona – Wiktoria. Dziewczyna umiejętnie przestawia Tartar do góry nogami.
W książce znaleźć można całe morze genialnych bohaterów. Spotykamy Kubę Rozpruwacza, Hitlera, Nerona, Achillesa, który jest synem Beletha, oraz wielu, wielu innych, a jeden ciekawszy i zabawniejszy od drugiego. Wiktoria również się zmieniła. Z nieśmiałej dziewczyny, którą poznajemy w pierwszej części, stała się prawdziwą diablicą. Jest teraz pewna siebie i wie czego chce, oraz potrafi o to walczyć.
„Ja, potępiona” to przezabawna powieść od której ciężko się oderwać. Nie zaskakuje już tak jak „Ja, diablica”, ponieważ czytelnicy się przyzwyczaili do niespodzianek szykowanych przez pisarkę, nie ujmuje to jej jednak ciekawości i uroku. Rozkwita również wątek romantyczny. W Belethcie coś się zmieniło. Nie jest już tym samym diabłem, który chciał zdobyć Wiktorię. Zaczynają się w nim budzić niepokojące, wyższe uczucia. Czy to możliwe? W końcu jest diabłem…
I tym razem nie zabrakło również ukochanych, starych postaci. Azazel, Kleopatra, Lucyfer i Gabriel opisani są jak zwykle w niezapomniany sposób. Tak samo świetnie przedstawione zostały nowe miejsca. Autorce w dalszym ciągu nie brakuje wyobraźni, wydaje mi się jednak, że jej powieść nieco wydoroślała. Znacznie mniej w niej tego banału i absurdu, który towarzyszył poprzednim częściom, a w przypadku tej tematyki był on zdecydowaną zaletą, nie wadą.
Jak zwykle drażni mnie nieco okładka. Pomysłowa, acz niestety gniotliwa. Jest jednak idealnie dopasowana do serii, a z tyłu możemy zapoznać się z zasadami Tartaru (w którym uwielbiają ósemki) oraz profilem pisarki. Korekta przepuściła w książce kilka literówek, na szczęście nie było tych drobnych błędów zbyt wiele i nie przeszkadzało to w żaden sposób w czytaniu. Zauważyłam, że modelka z okładki jest wszystkim bardzo dobrze znana. Choćby w Szczecinie wisi jej ogromne zdjęcie, na plakacie, reklamującym zakład fryzjerski. Sytuacja wydaje się dość zabawna i idealnie wpasowuje się w klimat książki.
„Ja, potępiona” to świetna kontynuacja znakomitej trylogii. Jest wesoła, romantyczna i pełna ciepła. To kolejna genialna pozycja spod pióra Katarzyny Bereniki Miszczuk. Mam nadzieję, że to nie koniec kariery pisarskiej i wena młodej autorki nie opuści. Z przyjemnością sięgnę po jej następną książkę, a serię o Wiktorii Biankowskiej jak najserdeczniej polecam!
Komentarze
0