Ta amerykańska autorka popularność zyskała dzięki swoim opowiadaniom i wierszom oraz powieści "Szklany klosz". Choć od jej przedwczesnej śmierci minęło ponad 50 lat, to postać ta wciąż intryguje i inspiruje. Książka Elizabeth Winder "Sylvia Plath w Nowym Jorku. lato 1953" (przetłumaczona przez Magdalenę Zielińską) to kolejne tego potwierdzenie.
"Był 24 sierpnia, gorący, zgubny wieczór. Zaróżowiona od duchoty, z błyszczącymi oczami, zabrała dzbanek wody, buteleczkę Nembutalu i koc, następnie wczołgała się w ciasną szparę w piwnicy i wzięła pierwszą tabletkę..." Miesiąc wcześniej Sylvia Plath wróciła ze stażu w piśmie "Mademoiselle". Możliwość zdobycia doświadczeń dziennikarskich w tym eliatarnym miesięczniku była marzeniem wielu równieśniczek Sylvii. Wiadomość o tym, że została przyjęta do nowojorskiej redakcji tego magazynu była zatem dla niej bardzo radosną informacją. Co więc wydarzyło się w życiu Sylvii w czerwcu 1953 roku, że niedługo później podjęła tak dramatyczną decyzję ?
Elizabeth Winder drobiazgowo relacjonuje praktycznie dzień po dniu cały pobyt Sylvii w hotelu Barbizon, jej zajęcia, spotkania i godziny wolne. Zamieszcza w tej książce wiele wspomnień koleżanek Sylvii (innych uczestniczek stażu), które opowiedziały jej o swoich wrażeniach i starały się także opisać Sylvię, taką, jaką widziały ją wtedy.
Aplikuje nam przy tym oczywiście bardzo wiele opisów ubiorów, fryzur, makijaży. "Mademoiselle" to przecież świat modelek, pięknych wnętrz, szykownych przyjęć, blichtru i elegancji. Tymczasem Sylvia była osobą bardzo dbającą o estetykę, wyczuloną na barwy i zapachy i świadomą tego, że piękno jest dostępne i oddane do naszej dyspozycji. Trzeba tylko po nie sięgnąć bowiem zgodnie z tym, co powiedziała Helena Rubinstein "Nie ma brzydkich kobiet, są tylko leniwe"...
W redakcji "Mademoiselle" trafiła pod zwierzchnictwo sekretarz redakcji Cyrilly Abels, która dostrzegła talent Sylvii i starała się ją lepiej poznać. Po latach opisuje swą podopieczną jako dziewczynę wycofaną i niespontaniczną, zbyt zdyscyplinowaną jak na swój młody wiek. Winder buduje bardziej dogłębną charakterystykę Sylvii, cofając się do jej dzieciństwa i faktów z biografii, które ukształtowały jej osobowość (z pewnością bardzo na nią wpłynęła śmierć ojca, kiedy miała zaledwie 8 lat).. Serwuje nam także różne ciekawostki, pisząc choćby o tym, że Plath "między 1 czerwca a 31 sierpnia 1949 roku była na 67 randkach", "uwielbiała Marylin Monroe, a nie znosiła Brigitte Bardot", "kiedyś przygarnęła bezpańskiego kota i nazwała go Niżyński ze względu na grację, z jaką się poruszał"...
Była osobą bardzo twórczą i pracowitą, a a przy tym, choć nie stroniła od towarzystwa, jednocześnie potrafiła bardzo szczelnie odgrodzić się od otoczenia, nie zwierzajac się ze swoich zmartwień i niepokojów. Jej introwertyczna natura objawiała się w słowach pisanych w dzienniku oraz w literaturze. Niewątpliwie "Sylvia Plath w Nowym Jorku..." jest bardzo cennym uzupełnieniem naszej wiedzy o niej. Znacznie przybliża nas do lepszego zrozumienia jej dokonań, w tym "Szklanego Klosza" (inspirowanego bezpośrednio właśnie przeżyciami i wrażeniami z czerwca 1953 roku). Równocześnie jest to lektura, która z pewnością będzie ważna dla wszystkich tych, którzy interesują sie przemianami kulturowymi w latach 50.i modą tej epoki. Czytelnicy, którzy po raz pierwszy zetkną się z postacią Sylvii Plath, też mogą więc być usatysfakcjonowani.
Komentarze
0