Jesteś tym, czym jest twoje ostatnie dzieło. Ludzie nie chcą znać twojego dzieciństwa czy lat młodzieńczych. Interesuje ich tylko to, kim byłeś tuż przed śmiercią. Im szybciej umierasz, tym większa szansa, że postać którą stworzyłeś stanie się legendą.
Tajemnica liczby 27
Po odejściu Amy Winehouse ponownie zrobiło się głośno o Klubie 27. Kurt Cobain, Jimi Morrison, Janis Joplin to artyści, których śmierć zabrała w wieku 27 lat. Tajemniczy klub jak magnes przyciąga nowych członków. Jednym z nich pragnie stać się Angie – wieczna studentka i niespełniona pisarka. Chęć znalezienia się w tym panteonie wielkich nazwisk jest tak silna, że Angie każdego dnia skrupulatnie planuje sposób odejścia z tego świata. Tylko jedna rzecz stoi na przeszkodzie w osiągnięciu tego celu. Jej nazwiska nikt nie zna. Do tej pory nie udało jej się wyjść poza ramy przeciętności. Jej życie jest ciągłą próbą znalezienia własnej tożsamości, próbą określenia własnego ja. Wiek 27 lat zbliża się nieuchronnie, a strach przed zapomnieniem ogarnia Angie z coraz większą mocą. Postanawia zatem napisać wiekopomne dzieło: powieść o zacięciu dramatycznym, o której każdy będzie słyszał i którą każdy będzie posiadał w swej domowej biblioteczce. Pragnie być pisarzem na miarę Joyce`a. Pragnie, aby jej słowa cytowane były przez wieki. Pragnie stać się nieśmiertelną. Próbuje zatem swych sił w różnych gatunkach literackich. Szuka własnego stylu, ale poszukiwania te prowadzą tylko to bycia czyjąś kopią. Kalką, której odbicie z każdym napisanym słowem jest coraz mniej wyraźne… Stopniowo zanika… W poszukiwaniu inspiracji, Angie wyjeżdża do Finlandii. Wierzy, że ucieczka od chaosu dnia codziennego i kąśliwych uwag znajomych, pozwoli znaleźć jej ukojenie, które uwolni kołaczącą się gdzieś w głowie wenę. Czy uda jej się napisać niezapomnianą książkę? Czy jednak dołączy do Klubu 27?
Wyjść poza schemat
Powieść Alexandry Salmeli nie jest łatwa. Nawet więcej – momentami nie jest także przyjemna. Sinusoida nastrojów głównej bohaterki oraz mieszanka narracji powodują, że po pierwszych kilku stronach, miałam ochotę rzucić tą powieść w kąt i już nigdy do niej wrócić. Jednak sięgnęłam po nią raz jeszcze. Początkowy „literacki bałagan” z czasem płynnie ułożył się w pewną całość. To, co niezrozumiane wreszcie nabrało jakiegoś sensu. Jako osoba zajmująca się pisaniem, częściowo rozumiem aspiracje Angie do zostania wielką pisarką, o których losach i dziełach będą uczyć w szkołach. Natomiast nie jestem w stanie pojąć tego obsesyjnego dążenia do zakończenia swego żywota w spektakularny sposób. To nie śmierć opowiada o tym kim byliśmy, ale życie warunkuje to jacy jesteśmy, a to co po nas pozostanie zależy tylko od nas. Presja czasu jest tu niepotrzebna, tworzy zbyteczne napięcie, a przez to burzy to, co udało nam się zbudować. Kluczem do stania się nieśmiertelnym jest zrozumienie swoich myśli oraz opisanie ich w sposób jak najbardziej prawdziwy i naturalny. Paradoksalnie, Angie chcąc być niepowtarzalną, zaczyna być jedną z wielu. Jest elementem artystycznego schematu powielanego od stuleci. Schematu, który zabija indywidualność i promuje zbiorowość.
„27, czyli śmierć tworzy artystę” to powieść-wyzwanie. Czy uda Wam się stawić jej czoła?
Komentarze
0