Człowiek, który DLA SZCZECINA i W SZCZECINIE robi wiele. Dumny z tego, że zameldowanie ma właśnie tutaj, że może tu wracać i czuć się jak u siebie – Krzysztof Czeczot.

Krzysztof Czeczot, absolwent i obecny wykładowca łódzkiej PWSF,Tv i T, aktor teatralny i filmowy. Tak w skrócie można byłoby powiedzieć o człowieku, który traktuje Szczecin jako ważne dla siebie miejsce. O człowieku, który dla tego właśnie miasta bardzo wiele robi: promuje go piosenkami, tu nagrywa swoje słuchowiska radiowe, dla Opery na Zamku napisał nowe libretto do ciągle granej „Pięknej Heleny” J.Offenbacha, tu zaprasza innych sławnych aktorów, by wystąpili w koncercie pasyjnym. Jest przyjacielem Szczecina przez wielkie „P”.

Pierwsze kroki

To był rok 2002. W Szczecinie zjawił się z powodu Anny Augustynowicz, którą poznał na festiwalu szkół teatralnych w Łodzi. Na tym festiwalu Czeczot otrzymał główną nagrodę aktorską. Profesor Jan Maciejowski po festiwalu poradził mi, abym zadzwonił do Szczecina i poprosił o rozmowę w sprawie pracy ­­­­– mówi. Dzięki temu przez kilka lat można było obserwować jak Krzysztof Czeczot rozwija się na scenie teatralnej. Wystąpił w kilku ważnych spektaklach dla Teatru Współczesnego, jak chociażby „Wesele” (rola Pana Młodego), które miało swoje tournee po Polsce.

Szczecin pięknieje z dnia na dzień

- Czy Szczecin zmienił się w pańskich oczach?

- Oczywiście. Wszyscy widzą te zmiany. Jest jeszcze dużo do zrobienia, ale na to potrzeba czasu, cierpliwości i pieniędzy zapewne. Naprawdę przyjemnie jest obserwować, jak Szczecin kwitnie.

Spacery wzdłuż Odry to jest to, co sprawia mu wiele przyjemności. Przechadzki przy Wałach Chrobrego, na Jasnych Błoniach. Lubi miejsca, w których są jego znajomi.

- Lubi Pan wracać do Szczecina?

- Z ogromną przyjemnością. Uwielbiam widok z Trasy Zamkowej na Odrę, na Wały, na teatr, na stocznię.

­– Chciałby Pan coś zmienić w Szczecinie?

W samym mieście czy jego okolicy to pewnie niewiele, bo – jak powiedzieliśmy sobie przed chwilą – wszystko się zmienia.

­– W dobrym kierunku?

Oczywiście tak. Zwłaszcza cieszę się, że buduje się dla kultury.

Siebie nigdy za wiele…”

Znana jest opinia, że jak „Pan Czeczi” nie zabierze się za radiowe kolędy, to nikt inny tego nie zrobi. – Pan Czeczi to temat zamknięty, już się polityki i polityków nie chwytam. Przez to poprzednia ekipa usunęła mnie z radia (uśmiech). Zrozumiałem, że w polityce ‘dystans do siebie’ to mało popularna filozofia.

Po przerwanej współpracy z młodym artystą, wrócono do wspólnych działań. – Pastorałka to miła tradycja. Będę chciał ją kontynuować.

Po raz kolejny odbyło się nagranie Szczecińskiej Pastorałki, która jest miłym podarunkiem od pracowników Polskiego Radia Szczecin. Słowa skłaniają ludzi do zatrzymania się w życiowym pędzie, zastanowienia się nad sobą.

Życiowe inspiracje

Wiele rzeczy już zrobił, pewnie jeszcze więcej przed nim. Skąd w nim tyle pomysłów i energii do działania? Pewnie kuriozalnie zabrzmi, ale po prostu ze świata, który nas otacza dookoła. Dla mnie najważniejsze jest to, aby robić rzeczy, które nas naprawdę interesują, dotykają, które są rzeczami wrażliwymi i które czegoś mnie nauczą. Ciągle także zadaję sobie pytanie czego jeszcze nie było lub jak można inaczej potraktować ten sam temat.

Pasja Szczecińska, niezwykły koncert z okazji świąt Wielkiej Nocy, miała swoją premierę w szczecińskiej katedrze. Czy inne miasta Polski też ją zobaczą na żywo? Zadeklarowaliśmy, że zrobimy wszystko, żeby Pasja była zagrana nie tylko w Szczecinie, i ponieważ jesteśmy w trakcie rozmów, nie mogę nic więcej dodać. Na pewno w okresie Wielkanocy nasz koncert zagrają ogólnopolskie media publiczne. Pracujemy dalej.

Nie w murach, nie w cyfrach, lecz w ludziach jest siła!”

Szczecin kandydując na Europejską Stolicę Kultury 2016 wiele w sobie zmienił. Stworzono nowe miejsce dla Teatru Lalek „Pleciuga”, powstało Muzeum Techniki i Komunikacji, Muzeum Morskie, Akademia Artystyczna. Dobrze go wypromowano, m.in. dzięki piosence autorstwa Krzysztofa Czeczota, który zachwala w niej uroki i możliwości naszego miasta.

Szczecin jest miastem, w którym się artystycznie wychowywałem. Miastem, które jest mi szalenie bliskie przez ludzi, których tu spotkałem. Jestem ciągle zameldowany w Szczecinie, nie pali mi się do tego, by to zmieniać, nie widzę powodu, potrzeby.

Zawodowe role

­– Jak Pan wspomina pracę przy serialu „Brzydula”?

Dobrze. To dziwna przygoda - intensywna praca dzień po dniu, przez kilkanaście miesięcy.

– Czy jest jakaś rola, której by się Pan nie podjął?

Nie.

– A wymarzona?

Wiele.

– A jaką ze swoich ról lubi Pan najbardziej?

Pana Młodego z Wesela.

– Boi się Pan krytyki?

Czy się boję? Jeżeli w słowie krytyka, jest krytykanctwo, taka zjadliwość, która nie dotyczy materii, a jest osobowym atakiem, tylko po to by przypieprzyć, to boli, po ludzku, oczywiście. Ale jeżeli jest to krytyka, choćby nawet totalna, mówiąca o sprawie i jest gotowość do dialogu na temat, to na pewno nie będzie to powód do jakichś głębokich załamań psychicznych.

Przez kilka lat występował regularnie na scenie Teatru Współczesnego, obecnie trudno go w nim spotkać. Mimo deklaracji o gotowości i chęci do współpracy z Anną Augustynowicz, to jego życie idzie już dalej, poza Szczecin, i częściej niż okazjonalnie go nie zobaczymy.

W swoim dorobku artystycznym ma również występy w teatrze kopenhaskim. –Zdecydowanie czymś fenomenalnym jest praca z ludźmi, którzy posługują się obcym językiem, bo rzeczywiście bardzo mocno rozszerza to horyzonty mentalne, to po pierwsze. – mówi. – Po drugie świetny trening zawodowy. W trakcie prób nauczyłem się duńskich czy szwedzkich końcówek zdań kolegów. Z jednej strony wiedziałem o czym mówią, ale z drugiej ta pewność nie była taka stuprocentowa – bo przecież nie sposób w dwa miesiące nauczyć się duńskiego. To było ciekawe, taka nieustanna czujność.

Dla dzieci

– Bywał Pan w szpitalu dziecięcym w Warszawie, gdzie czytał pan bajki małym pacjentom. Czy miało to być nawiązaniem do Szczecińskiego Pogotowia Teatralnego?

To Fundacja pani Krystyny Jandy zaprosiła mnie do tego projektu, przez Marysię, z którą graliśmy w Szczecinie, ale to była jednorazowa akcja. Wcześniej robiłem podobną rzeczy dla oddziału onkologicznego w Szczecinie. Pamiętam doskonale cały ten dzień. Co robiłem wcześniej, co robiłem w trakcie, co robiliśmy potem. To rzeczywiście mocne, silne przeżycie.

Nagrodzony raz i drugi

Wszystkie trzy słuchowiska Krzysztofa Czeczota – po raz pierwszy w historii Polskiego Radia - reprezentowały Polskę na festiwalu PRIX EUROPA w Berlinie.

Uwielbiam Berlin w październiku, właśnie za ten festiwal, za spotkania z najlepszymi ludźmi w tej dziedzinie z niemal wszystkich krajów europejskich, zdecydowanie chcę tam pojechać z moim nowym pomysłem.

W 2008 r. na VIII Festiwalu Teatru Polskiego Radia i Teatru Telewizji Polskiej "Dwa Teatry" w Sopocie Czeczot otrzymał nagrodę za reżyserię swojego debiutanckiego „Dublin. One way”. Gdy w roku 2010 otrzymał Grand Prix, nagrodę za reżyserię oraz nagrodę za scenariusz słuchowiska „Jeszcze się spotkamy młodsi” na X Festiwalu Teatru Polskiego Radia i Teatru Telewizji Polskiej "Dwa Teatry" w Sopocie, czuł ogromną wdzięczność. – Oczywiście, bardzo byłem szczęśliwy z faktu otrzymania nagrody, ale przede wszystkim czułem wdzięczność. I o wielu ludziach wtedy myślałem: Jagusia, która to wszystko ze mną przegadywała na każdym etapie realizacji, od pisania po montaż. Ówczesny prezes Polskiego Radia Szczecin, Krzysztof Soska, zdecydował się na realizację tego projektu. Marcin Bors to montował po nocach. Robert Więckiewicz czy Marian Dziędziel, koledzy z teatru w Szczecinie, obok stał Stanisław Soyka. Zawsze będę pamiętał, że to nie jest tylko moja nagroda, to nie jest nagroda za moje indywidualne osiągnięcie, - to nagroda dla tych wszystkich ludzi, którzy pracowali przy moich teatrach radia.

Aktorstwo, a może jednak wojsko?

Mówi, że dobrze, że aktorstwo się zdarzyło, bo dzięki temu odkrył wiele ciekawych rzeczy, spotkał wspaniałych ludzi, zobaczył ciekawe miejsca na świecie. Dzięki temu mógł robić rzeczy, które go naprawdę pasjonują i pochłaniają. Kiedyś chciał być żołnierzem, bo, jak sam przyznaje, jako młodemu człowiekowi wydawało się, że to coś wspaniałego być na emeryturze w wieku czterdziestu lat. Cała historia ze szkołą aktorską zaczęła się na dobrą sprawę na chwilę przed egzaminami. W styczniu zaczął przygotowywać się pod okiem aktora, a potem wszystko potoczyło się lawinowo.

– Grywa Pan w różnych produkcjach, porównajmy „Dom zły” Smarzowskiego i „Los numeros” Zatorskiego. Inny rodzaj pracy, inny rodzaj wyzwania. Co sprawia Panu większą przyjemność, daje więcej satysfakcji?

Ja w ogóle chcę grać i to jest najważniejsze, to mi sprawia przyjemność. Nie jestem na planie za karę lub z przymusu, stąd też, mam ogromną przyjemność z każdej roli, jaką udało mi się zagrać. I cieszę się, że ktoś daje mi szansę ten zawód wykonywać.

– Gdzie najtrudniej dostać rolę?

U Andrzeja Wajdy, Agnieszki Holland i Wojciecha Smarzowskiego.

Mówi, że odczuwa wewnętrzną potrzebę zagrania w teatrze, także ze zniecierpliwieniem czekamy na spektakl w Teatrze Współczesnym.

Czym są przesądy teatralne, np. przydeptywanie scenariusza, gdy spadnie na scenę, unikanie pawich piór, przynoszących pecha? Dla Krzysztofa Czeczota to jest bardzo miły aspekt aktorskiego życia, zabawny czasami, ale jakoś szczególnie nie wierzy w moc sprawczą tych zabobonów.

Czy możliwe jest odczuwanie tremy po tylu latach obcowania ze sceną? - Do tremy można się przyzwyczaić, powiem więcej: można się od tremy uzależnić.

Skromnie o sobie

– Gdyby miał Pan opisać siebie jednym zdaniem, jakby ono brzmiało?

(uśmiech)Dobre pytanie. Krzysztof Czeczot. Kropka.

– A coś więcej…?

A po co więcej? (śmiech)

Bez namysłu

Poprosiłam, by Krzysztof Czeczot odpowiedział na moje krótkie pytania równie krótko i bez chwili zastanowienia.

– Najbardziej lubię…

Podróżować.

–Marzę o…

Podróżach, zdrowiu i szczęściu bliskich.

– W dzieciństwie chciałem…

Być dobrym piłkarzem.

– Moja ulubiona książka to…

Wiele...

– Człowiek, którego cenię, to…

To człowiek, który jest mądry i dobry.

– Szczecin to dla mnie…

Bardzo ważne miejsce.

Zobacz też:

Pogotowie teatralne - by więcej robić dla dzieci [wideo]

_________________

Foto: Ola Grochowska / www.zdjeciazwieszaka.pl