Z ośmiu zaprezentowanych filmów krótkometrażowych, publiczność Czeskiego Filmu wybrała trzy najlepsze. Do finału European Film Festival w Szczecinie zakwalifikowały się produkcje: „Lekarze dusz” Janusza Bojańskiego, „Zielony i czarny” Mateusza Żeglińskiego oraz „Ginsberg albo malaria” Kuby Ptaszyńskiego. To jeszcze nie koniec półfinałowych przygód - ostatnia czeka szczecinian 13 września. Organizatorzy zachęcają filmowców do składania swoich prac.
Tym razem shortów było mniej, ale poprzeczka zdała się wyżej zawieszoną. Kazano wybierać z artystycznej różnorodności, w której nie było za bardzo na co narzekać. Wybrane w tę niedzielę filmy to solidnie przygotowane prace i każda z nich mogłaby się ubiegać o pierwsze miejsce. Można się tylko nieco dziwić, dlaczego spośród dwóch filmów Mateusza Żeglińskiego, publiczność zdecydowała się właśnie na „Zielony i czarny” a nie na drugą jego propozycję „Siłacza”, który z pozoru niewinny szarpał mocno za kołnierz moralności i ganił za pochopności w ocenie.
„Lekarze dusz” Janusza Bojańskiego to film o interesującej fabule, mimo nadwyrężonego przez kino motywu miłości. Nic dziwnego, że reżyser podbił nim serca publiczności. W niedługim czasie opowiedział ciekawą i zaskakującą historię, profesjonalnie skomponował scena po scenie i pokazał całość w dobrej jakości. Na koniec nawet włożył żart w usta starszej blond pacjentki czekającej cierpliwie na wizytę u lekarza. Reżyser nieźle się napracował i widać, że kino to jego pasja. Gratuluję i niecierpliwie czekam na dalsze produkcje!
Mateusz Żegliński to zdobywca pierwszego miejsca podczas kwietniowego półfinału. Tym razem, zaprezentowano jego dwie etiudy dokumentalne. „Zielony i czarny” – zdobywca drugiego miejsca – „przyłapywał” dzieci podczas treningu karate. Można by rzec – niby nic. Urzekające skupienie na twarzach młodziaków i fascynacja, którą można było odnaleźć w ich oczach były jednak bardzo wciągające i nie miało się wątpliwości, że to co robią te dzieci to harmonia najwyższego szczebla i należy je za to szanować. Autor pokazał nam świat sztuki, jaką jest nieco tajemnicze karate i pozostał przy tym zupełnie niewidzialny. Kolejny film dobrze zrobiony!
„Ginsberg albo malaria” Kuby Ptaszyńskiego to film biograficzny o najsłynniejszym amerykańskim poecie Allenie Ginsbergu. Zgrabna kompilacja kilku treści, w tym treści lirycznej. To bardzo przyjemna próba interpretacji, włożenia we własne ramy rozumienia i nakładania do tego subiektywnego obrazu. Ciekawy pomysł, dobre wykonanie, a całość odrobinę wpędzająca w nieszkodliwą zadumę.
Autor: Diana Marczewska
Komentarze
0