Od 15 grudnia obowiązywać będą nowe obostrzenia, które dotkną m.in. gastronomię, hotelarstwo, branżę rozrywkową. Najboleśniej zmiany odczują właściciele klubów i dyskotek. Jedynie w sylwestra obowiązywać będzie swoiste wyłączenie, które zakłada, że w jednym miejscu będzie mogło bawić się maksymalnie 100 osób. O sytuacji przedsiębiorców w obliczu nowych obostrzeń dyskutowano w ostatnim wydaniu programu „Studio wSzczecinie.pl”.

„Większość przedsiębiorców z branży rozrywkowej po prostu nie wytrzyma”

Przedsiębiorcy nie mają wątpliwości, że wprowadzane obostrzenia można nazwać „małym lockdownem”. Jeszcze bardziej ograniczono liczbę osób, które jednocześnie mogą korzystać z instytucji kultury, kin, restauracji, hoteli, targów czy wszelkich spotkań zorganizowanych. Najmocniej dotknięta została jednak branża klubowa. Kluby z parkietem tanecznym od 15 grudnia będą zamknięte. Dla branży to koszmar. Przypomnijmy, że to właśnie tego typu działalność była najdłużej objęta lockdownem w czasie trzeciej fali pandemii.

– Większość przedsiębiorców z branży rozrywkowej po prostu nie wytrzyma. Przetrwanie poprzedniego lockdownu było ciężkie, liczyliśmy, że rząd znajdzie jakieś rozwiązanie. Kolejny raz zaskończono nas zamknięciem i to teraz, kiedy zbliża się sylwester, który dla wielu klubów jest najważniejszą imprezą w roku. Zaskoczyło nas to wszystko gigantycznie – mówi Norbert Kowalczyk z Holiday Club. – Mam nadzieję, że w końcu znajdzie się sposób, by rozwiązać sytuację z pandemią tak, by nie zabijać naszych interesów. Jak uśmierci się biznes dający pracę innym, to uśmierci się całą gospodarkę – dodaje Kowalczyk.

„Mamy jako Polacy ze wszystkim problemy, a po prostu wystarczyłoby wziąć certyfikat, pokazać go i spędzać normalnie czas”

Nowymi obostrzeniami objęta zostanie również gastronomia. Sytuacja wielu lokali nie jest łatwa, a wprowadzenie nowych obostrzeń sprawi, że klientów będzie mniej. To poważny problem, szczególnie jeżeli „mały lockdown” obowiązywałby przez kilka miesięcy, a właściciele lokali nie otrzymają narzędzi prawnych umożliwiających weryfikację, czy klienci są zaszczepieni.

Jak mówi właścicielka restauracji „Z drugiej strony lustra”, Iwona Niemczewska, nie da się utrzymać restauracji, mogąc opierać się na 30% obłożenia.

– Miejmy nadzieję, że nas nie zamkną, a osoby zaszczepione będą mogły przychodzić do restauracji. Wielokrotnie byłam legitymowana w restauracjach np. we Włoszech. Jak gość chciał przyjść do restauracji, to po prostu pokazywał certyfikat. Nie było żadnego problemu. Możemy wiecznie narzekać i być niezadowoleni lub po prostu dostosować się do koniecznych obostrzeń. Mamy jako Polacy ze wszystkim problemy, a po prostu wystarczyłoby wziąć certyfikat, pokazać go i spędzać normalnie czas. Wieczne narzekanie nas do niczego nie doprowadzi – przekonuje restauratorka.

Północna Izba Gospodarcza krytykuje wprowadzane obostrzenia

Rozwiązania zaproponowane przez Ministerstwo Zdrowia skrytykował dyrektor biura Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie, dr Piotr Wolny. Jak mówi, rozwiązania, które zaproponowano, w wielu przypadkach są nielogiczne i będą utrudniać funkcjonowanie firmom.

– Nie wyposażono przedsiębiorców w przepisy wykonawcze. Przykładowo: kelner może bać się zapytać klienta, czy ten jest zaszczepiony. Widzimy dużo niekonsekwencji, bo nie wprowadzono przepisów, o które apelujemy od dawna – mówi dyrektor Wolny. – Co zrobić w obliczu pandemii, która dwa lata? Przedsiębiorcy są wykluczani z możliwości prowadzenia swojego biznesu. Jeżeli promuje się szczepienia jako rozwiązanie, które ma zapobiegać pandemii, to jedyną konsekwencją takiego działania jest wprowadzenie np. paszportów covidowych, jak to ma miejsce w wielu krajach w Europie.

Zmiany będą obowiązywać od 15 grudnia. Z kolei od 20 grudnia do 9 stycznia w szkołach wprowadzona zostanie nauka zdalna.