Nastolatek celowo połknął kilkadziesiąt tabletek paracetamolu – przedawkowany popularny lek przeciwbólowy stanowi niesamowicie groźną substancję. – Dochodzi do martwicy wątroby. Pacjent krwawi ze wszystkich otworów ciała. To jest jedna wielka masakra. Młodzi ludzie kompletnie nie zdają sobie sprawy z tego, co mogą sobie zrobić – mówi doktor Andrzej Brodkiewicz, lekarz kierujący Kliniką Pediatrii, Nefrologii Dziecięcej, Dializoterapii i Leczenia Ostrych Zatruć szpitala “Zdroje”. – Musimy cały czas mówić, że każda substancja może być trucizną.
Doktor Andrzej Brodkiewicz uratował 17-latka, który celowo połknął kilkadziesiąt tabletek paracetamolu. Przeżył, ponieważ zaczął wymiotować i szybko trafił do szpitala.
– Paracetamol jest lekiem, który wchłania się błyskawicznie. Każda substancja może stać się trucizną i tylko dawka o tym decyduje – podkreśla doktor Brodkiewicz. – Paracetamol to doskonały lek przeciwbólowy i przeciwgorączkowy. Jest jeden warunek. Musi być odpowiednio dawkowany, bowiem przedawkowany stanowi niesamowicie groźną substancję, która może prowadzić do ciężkiego uszkodzenia wątroby. Młodzi ludzie, którzy trują się tym lekiem, nie do końca zdają sobie z tego sprawę.
Zbuntowane, wołające o pomoc, próbujące wkupić się w środowisko
Zatrucia dzielą się na niezamierzone i zamierzone. Tym pierwszym ulegają dzieci średnio do 5. roku życia.
– To wynika z okresu rozwojowego dziecka, które chłonie ten otaczający świat, wręcz go smakuje. Leki i chemia muszą być schowane, tak żeby dziecko najpierw musiało sforsować jakieś zabezpieczenia. Wtedy rodzice mają chociaż chwilę, żeby zareagować. Jeżeli mały pacjent dobierze się do płynu do płukania, to możemy już go nie uratować – ostrzega doktor Andrzej Brodkiewicz.
Zatrucia zamierzone pojawiają się już u dzieci od 10. roku życia. – To dzieciaki, które mogą wziąć substancję w celu odurzenia albo podjęcia próby samobójczej. Najczęściej są to dzieci zbuntowane, z kłopotami wychowawczymi, ale mogą zdarzyć się również tacy nastolatkowie, którzy chcą się wkupić w łaski środowiska i dlatego biorą substancje aktywne. Oczywiście jest duża grupa dzieci wołających o pomoc – zaznacza doktor Brodkiewicz.
“Przecież zostawiliśmy tylko jedną tabletkę”
Wśród zatruć cały czas na pierwszym miejscu jest alkohol. Zaczęły się pojawiać także takie substancje, jak amfetamina czy marihuana. Często również do kliniki w “Zdrojach” trafiają dzieci, które przedawkowały leki przepisane przez psychiatrów. Wówczas lekarze często słyszą zdziwionych rodziców, którzy “przecież zostawiali codziennie tylko jedną tabletkę”.
– Oni gromadzą te leki. Niewielu dorosłych ma świadomość, że 15 latek nie powinien sam brać leków. Próba samobójcza to już jest apogeum, w którym dziecko woła o pomoc – tłumaczy Małgorzata Wyrębska-Rozpara, lekarz kierujący Oddziałem Psychiatrii Dziecięcej i Młodzieżowej szpitala “Zdroje”.
Do prób samobójczych wśród dzieci często prowadzą sytuacje, które dla dorosłych wydają się głupie, ale dla nastolatków zwiastują koniec świata – rodzice nie puścili na dyskotekę, rozpadł się związek, ktoś wstawił wstydliwe zdjęcie, wszyscy w szkole obgadują.
– Dzieci nie widzą innego rozwiązania niż wziąć leki, które są dostępne – mówi Małgorzata Wyrębska-Rozpara.
Dziewczęta biorą leki, chłopcy podejmują ekstremalne próby samobójcze
Wspólny pacjent doktora Brodkiewicza i lekarz Małgorzaty Wyrębskiej-Rozpary, który wziął kilkadziesiąt tabletek paracetamolu, poszedł do kilku aptek i kupił łącznie 6 opakowań.
– Dziewczęta trafiają z zaburzeniami depresyjnymi, lękowymi, adaptacyjnymi. Biorą leki, ale w rozmowach nie zdają sobie sprawy, że mogą sobie zniszczyć “somatyczne życie” – podkreśla lekarz Wyrębska-Rozpara. – Chłopcy częściej podejmują ekstremalne próby samobójcze, jak przez powieszenie. Ostatnio mieliśmy małego chłopca, który z dubeltówki wiatrowej strzelił sobie w głowę. Jak się tną, to chirurdzy zakładają po 200 szwów.
Należy budować świadomość, pilnować leków, zwracać uwagę na zmiany w zachowaniu dzieci. Często w depresji pojawia się duża drażliwość, a jakiekolwiek słowo powoduje wybuch. Ważne, aby rodzice zwracali uwagę na swoje dzieci.
– Na dodatek, jeżeli dziecko ma depresję, mówienie do niego “weź się w garść” wcale nie pomaga. Potrzebne jest leczenie – podkreśla Małgorzata Wyrębska-Rozpara.
Komentarze
6