Kto kocha kubańską muzykę, a w dodatku ceni flamenco, ten wczoraj po prostu musiał być na szczecińskim Zamku. Omara Portuondo i Diego Cigala wystąpili na jego dziedzińcu wraz z muzykami towarzyszącymi i był to niewątpliwie bardzo gorący wieczór.

Zanim jednak weszli na scenę kubańscy i hiszpańscy muzycy, dostaliśmy wizualny wstęp dzięki szkole tańca Abballu. Grupa tancerzy miała dla widzów niespodziankę w postaci kilku układów specjalnie przygotowanych na ten wieczór. Potem wszedł przed publiczność Diego Cigala, artysta już w Szczecinie znany, bo można go było zobaczyć w październiku na koncercie w naszej Filharmonii. Najpierw zaśpiewał dwa utwory (m.in. „Te quiero, te quiero”), a następnie zaczął długo komplementować Omarę, zapowiadając jej wejście na scenę. Razem wykonali kolejne utwory, a później ona sama przedstawiła kilka dobrze znanych swoich pieśni.

 

Omara na wspólnej trasie z Diego świętuje swoje 85 urodziny i udowadnia, że jest nie tylko żyjącą, ale też bardzo aktywną, legendą. Debiutowała na scenie jeszcze pod koniec lat 40. ubiegłego wieku więc doświadczeń scenicznych zebrała przez kolejne dekady bardzo wiele. Na płycie "Buena Vista Social Club", która tak skutecznie rozpopularyzowała muzykę z Kuby, zaśpiewała w duecie z Compayem Segundo piosenkę "Veinte Anos". Ten utwór zabrzmiał także wczoraj na Zamku.

 

Publiczność bardzo szybko dała się ponieść rytmowi tej ognistej, nieposkromionej muzyki. Już po 10 minutach obecności Omary na scenie, kiedy wykonywała „Tal vez” widzowie wstali z miejsc i próbowali tańczyć. Uśmiechnięta nestorka dyrygowała nimi, zachęcając do zabawy, a poza tym również sama (w swej błękitnej sukni) kołysała się. Wciąż dysponuje mocnym, dramatycznym głosem, więc nie było mowy o jakiejś taryfie ulgowej.

 

Czy instrumentaliści byli tylko tłem dla dwojga wokalistów? Absolutnie nie. W połowie występu czterej muzycy towarzyszący Omarze dostali kilka minut na własny improwizowany temat. Poza tym już wcześniej pokazywali nie raz jak wiele potrafią. Zwłaszcza Rolando Luna, grający na fortepianie, wznosił się ponad przeciętność i jego udział w całym wydarzeniu, na pewno spowodował, że widzowie byli tak zadowoleni.

 

Pewnie szczególnie dobrze się poczuli wówczas gdy mogli zaśpiewać wraz z Omarą piosenkę dobrze znaną chyba wszystkim czyli „Guantanamera” . Tymczasem Diego wracał jeszcze na scenę, choćby po to by przedstawić inne swoje pieśni (np. poruszającą „Compromiso”), zawsze wzbudzając aplauz. Finał należał do wszystkich muzyków. Wtedy pianista Jaime Calabuch, akompaniujący Diego, zasiadł obok swego kubańskiego kolegi i grali na cztery ręce. Rytm zawładnął Zamkiem wtedy i nie zniknął tak szybko, bo później zabawa (przede wszystkim taneczna) przeniosła się na mały dziedziniec. Kubańska fiesta trwała...