Przychodnie stomatologiczne z województwa zachodniopomorskiego nie otrzymały wypłat za nadwykonania za I kwartał 2024 roku. Lekarze dentyści i menadżerowie, z którymi rozmawiał portal wSzczecinie.pl, nie ukrywają irytacji i zaniepokojenia obecną sytuacją. Spodziewaliśmy się, że wypłaty nastąpią do końca czerwca. Takie też sygnały otrzymywaliśmy po I kwartale. – Czekałam do 30 czerwca i nic. Lekarze są zniechęceni i zirytowani, bo pacjentów i potrzeb jest mnóstwo, a nikt nie chce pracować za darmo – mówi nam menadżerka jednej z większych poradni stomatologicznych w Szczecinie.
„Wszyscy mamy nadlimity i to niemałe. Nawet ci, którzy bardzo pilnują, żeby trzymać się kontraktów z NFZ”
Sytuacja zaczyna być poważna, bo według ostatnich informacji uzyskanych przez placówki mające umowy z NFZ wypłata za nadwykonania może nastąpić dopiero z końcem roku. To oznacza, że wszyscy „dodatkowi” pacjenci przyjmowani są na koszt gabinetów dentystycznych bez gwarancji, że na koniec roku nadwykonania zostaną uregulowane. Jak mówią nasi rozmówcy, obecnie szybko rozliczane są podstawowe kontrakty, a Fundusz Medyczny, czyli nadpracowane świadczenia ze stomatologii dziecięcej, dopiero po półtora miesiąca od zakończenia danego kwartału.
– Potwierdzam. Nie otrzymaliśmy jeszcze pieniędzy za nadwykonania w roku 2024 – mówi w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl Ewa Tomaszewska, przedstawicielka Komisji Stomatologicznej Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie. – Świadczeń wypracowywanych jest mnóstwo, bo takie są potrzeby. Mamy obowiązek przyjmować pacjentów bólowych w dniu zgłoszenia. Tworzy się podwójna kolejka, bo mamy pacjentów umówionych oraz dodatkowych interwencyjnych. To powoduje, że utrzymanie terminarza zgodnie z umową z NFZ jest niemożliwe. Bez nadwykonań musielibyśmy odprawiać z kwitkiem mnóstwo potrzebujących pomocy i kontynuacji leczenia pacjentów. To wszystko powoduje wzrost kolejek i brak ciągłości leczenia – mówi Ewa Tomaszewska.
– Wszyscy mamy nadlimity i to niemałe. Nawet ci, którzy bardzo pilnują, żeby trzymać się kontraktów z NFZ, ale po prostu tak się nie da. Są takie przychodnie, które już w lipcu mają wypracowane roczne limity. Jeżeli NFZ nie ureguluje wypłaty za nadlimity, to mamy dramat, bo będziemy mogli przyjąć tylko pacjentów bólowych – tłumaczy Ewa Tomaszewska. – Nie mam gdzie palca wcisnąć do końca roku, jeżeli chodzi o terminarz. Chirurdzy mają wypełnione harmonogramy po brzegi, a przecież to są długie, skomplikowane zabiegi.
Przedstawicielka Komisji Stomatologicznej OIL przyznaje, że lekarze dentyści są mocno rozczarowani decyzjami NFZ. Żyli bowiem nadzieją, że nadlimity będą wypłacane jak w poprzednich latach.
Drastyczne ograniczenia przyjęć i zirytowani lekarze to codzienność szczecińskich przychodni
Inne przychodnie, z którymi rozmawialiśmy, wolą pozostać anonimowe. Lekarze i menadżerowie przekonują jednak, że sytuacja jest trudna i skomplikowana.
– Gdybyśmy mieli trzymać się limitów, to jeden lekarz dziennie na NFZ przyjąłby czterech pacjentów, a zgłasza się nawet kilka razy więcej. Jeżeli nie będziemy ich przyjmować, to stworzymy kolejkę i pacjenci będą czekać miesiącami, a powikłania próchnicy będą się rozwijały. Zresztą już do nas zgłaszają się pacjenci, którzy mówią, że w innych przychodniach odesłano ich z informacją, żeby się zgłosić w październiku, to wtedy będą zapisy na 2025 rok – mówi jedna z rozmówczyń.
Brak wypłaty nadwykonań irytuje lekarzy, ale ostatecznie to pacjenci będą odczuwać skutki tej sytuacji.
– Każdy chce być poważnie traktowany. Jeżeli NFZ nie wypłaci nadwykonań, będziemy zmuszeni drastycznie ograniczyć przyjęcia, ale i tak będziemy nadpracowywać wyznaczone limity (przyjmując pacjentów z bólem lub powikłaniami) i ponosząc koszty leczenia, co doprowadzi do zapaści ekonomicznej naszych gabinetów. Lekarze są bardzo cierpliwi, ale kto chciałby pracować, nie wiedząc, czy dostanie pieniądze za wykonane świadczenia? A dodajmy, że praca z pacjentami nie zawsze jest łatwa, bo to zwykle osoby mające poważne schorzenia. To jest naprawdę wielka odpowiedzialność. Jeżeli coś się nie zmieni, to jesienią będziemy mieć katastrofę – mówi inna przedstawicielka przychodni stomatologicznej.
Stanowisko NFZ. Płatnik powołuje się na plany i harmonogramy
Kiedy więc lekarze mogą spodziewać się zapłaty za nadwykonania? Trudno powiedzieć, bo Narodowy Fundusz Zdrowia twardo stoi na stanowisku, że opłacane są tylko te zabiegi, które zostały zakontraktowane. Przychodnia pozwalając na nadwykonania, ponosi więc ryzyko, że w budżecie NFZ nie znajdą się pieniądze.
– Finansowanie świadczeń opieki zdrowotnej odbywa się zgodnie z obowiązującymi przepisami, na podstawie umowy ze świadczeniodawcą. Narodowy Fundusz Zdrowia finansuje świadczenia opieki zdrowotnej do wysokości kwoty wynikającej z zawartej umowy, z wyłączeniem świadczeń niepodlegających limitowaniu. Świadczenia w zakresie stomatologii dla dorosłych do tej grupy nie należą. Świadczeniodawca udziela świadczeń przez cały okres obowiązywania umowy, zgodnie z określonym w umowie harmonogramem oraz planem rzeczowo-finansowym – informuje Małgorzata Koszur, rzeczniczka prasowa zachodniopomorskiego oddziału NFZ.
Nie będziemy czekać? Eksperci mówią o „wypychaniu” pacjentów na leczenie prywatne
Konsekwencje takiej sytuacji dla pacjentów wydają się oczywiste – dłuższe kolejki, konieczność oczekiwania na zabieg lub poszukiwanie przychodni stomatologicznej, która będzie w stanie szybko przyjąć pacjenta w ramach swojej umowy z NFZ.
Eksperci ubezpieczeniowi nie mają wątpliwości, że ograniczenie przyjmowania pacjentów na NFZ wynikające z braku wypłaty nadwykonań może skończyć się „wypychaniem” pacjenta do strefy prywatnej opieki medycznej.
– Może być tak, że czeka nas dosłownie kaskada nieszczęść, jeżeli szpitale i placówki medyczne nie dostaną pieniędzy za nadwykonania. Może dojść do sytuacji, że przychodnie nie będą miały za co opłacać lekarzy czy kupować materiałów medycznych. To istotne z punktu widzenia ochrony zdrowia, ale proszę spojrzeć, jak poważny jest to problem dla pacjentów. Może okazać się, że będą mieć odwoływane zabiegi czy będą musieli czekać dłużej na przyjęcie do specjalisty. Takie sygnały już otrzymujemy – mówi Paweł Skotnicki, doradca finansowy.
– Pacjent, który ma pieniądze i możliwość wizyty u specjalisty prywatnie, nie będzie zawracał sobie głowy czekaniem na wizytę w szpitalu. Gorzej z tymi pacjentami, którzy takiej możliwości nie mają. Coraz prężniej w Polsce działają przychodnie i szpitale prywatne. Rynek prywatnych ubezpieczeń mimowolnie zyska duże zainteresowanie oraz szerokie grono pacjentów – dodaje Skotnicki.
Komentarze
22