Artysta u schyłku swej kariery, walczący o godność i szacunek, to główny bohater inscenizacji "Podwieczorek u Łazarza". Spektakl o szczecińskim kompozytorze, Carlu Loeve, (na podstawie sztuki Artura Daniela Liskowackiego), jest najnowszą, premierową, propozycją Teatru Polskiego.
Carl Loeve (w tej roli Jacek Polaczek), to człowiek zasłużony dla miasta. Choć mógłby brylować na berlińskich salonach, to swe życie wiąże ze Szczecinem. Pracuje tu od czterdziestu lat jako organista w kościele św. Jakuba, dyrektor szkoły muzycznej, którą sam utworzył i jest najważniejszym kompozytorem, słynącym m.in. ze znakomitych oratoriów, ale również pięknych ballad. Niedługo skończy 70 lat i jego stan zdrowia pogarsza się. Chciałby przynajmniej do swego jubileuszu, otrzymywać stałą pensję, wypełniając nadal swe obowiązki... 
 
Te dość skromne oczekiwania  okazuja się jednak  zbyt wygórowane, bo magistrat nie jest przychylny takim planom mistrza. W tej sytuacji do Szczecina przyjeżdża córka Carla,  Anna (Dorota Chrulska), by spróbować, wraz ze swoją matką (Elżbieta Donimirska), poprawić jego notowania u lokalnych decydentów. 
 
Na scenie widzimy całą galerię dostojnych postaci, które w tym mieście coś znaczą.  To przede wszystkim urzędnicy, ale też  masoni, członkowie Loży Pod Trzema Cyrklami.Dialogi pomiędzy nimi zawierają trochę humoru, ale więcej w nich sarkazmu i hipokryzji.Panowie ci zwiedzą o zasługach Carla i doceniają je, ale tak naprawdę niewiele ich obchodzi jego los i stan finansów. Jedynie nauczyciel Todt (Wiesław Orłowski), pastor (Jacek Piotrowski), zdają się być bardziej zatroskani sytuacją Carla... 
 
On sam, opuszczony przez swoich protektorów, którzy odeszli w większości z tego świata (i tylko czasem nawiedzają go w świecie wyobraźni), nie liczy już na zbyt wiele i nie zamierza błagać o współczucie. Jacek Polaczek dobrze przekazał w swej powściągliwej  kreacji tę melancholijną rezygnację, ale też spokojną, ale konsekwentną niezgodę na poniżenie.   
 
Spektakl, wyreżyserowany przez Adama Opatowicza, można docenić także z uwagi na scenografię, nawiązującą do czasów, w których żył Loeve (jej autorką jest Katarzyna Banucha), a także z powodu muzyki. W "Podwieczorku..." wykorzystano utwory Carla Loewe (m.in. pieśń "Die Uhr", którą śpiewa Wiesław Orłowski), ale także  impresje ilustracyjne,skomponowane przez szczecińskiego skrzypka Łukasza Górewicza. Płyta z tymi utworami została dołączona do bardzo efektownie wydanego programu do spektaklu. 
 
Fani historii dawnego Szczecina będą więc chyba usatysfakcjonowani, tym bardziej, że w tekście znajdą niemało akcentów dotyczących np. ówczesnych sklepów i innych obektów, ze wsakazaniem, że najlepszą kawę można było dostać na Rynku Siennym...