Gareth Edwards to reżyser, który dotychczas został doceniony przede wszystkim za niekonwencjonalną "Strefę X". Najnowsze jego dzieło -"Godzilla" powstawała oczywiście pod presją większych oczekiwań i chyba nie wszystkie udało się spełnić. Efekt można zobaczyć aktualnie m.in. w Multikinie.
Znajdując w obsadzie tej superprodukcji takie aktorki jak Juliette Binoche i Sally Hawkins, można by oczekiwać,  że film będzie alternatywnym i nieszablonowym potraktowaniem tematu słynnego potwora. Takie przypuszczenia niestety nie potwierdzają się. Obie panie otrzymały bowiem w tym obrazie nieduże kreacje. Co prawda Juliette (jako Sandra Brody) w jest zdecydowanie bardziej dramatyczna, ale to praktycznie tylko epizod. Najnowsza "Godzilla"  to bowiem  przede wszystkim przegląd efektów specjalnych i panoramicznych ujęć przestrzeni (film powstawał  w kanadyjskich miastach takich jak Victoria, Nanaimo, Richmond, Vancouver, New Westminster oraz w Honolulu na Hawajach i walory tych plenerów zostały chyba maksymalnie wykorzystane). Gra aktorska jest tylko dodatkiem do wizualnej zawrtości filmu choć nie można pominąć tutaj Bryana Cranstona (jako Joe Brody`ego), który wykrzesał z siebie wiele emocji.
 
Gigantyczna pani G to istota, która może uratować świat od zagłady. Tylko ona może bowiem pokonać intruzów (opisanych jak GNOL-e) którzy,  z powodu splotu różnych wydarzeń stają się wielkim zagrożeniem dla homo sapiens, a przy tym są siłą zbyt potężną nawet dla całej armii Stranów Zjednoczonych. Ludzie wydobywając całą dostępną broń i angażując wiedzę naukowców oraz strategów są po prostu bezsilni. Ludzkim superbohaterem jest Ford (w tej roli Taylor-Johnson), który zgłasza się do kolejnych wojskowych działań i co prawda wychodzi cało z najbardziej nawet niebezpiecznych akcji, ale pozytywny efekt tychże jest znikomy.
 
Widz obserwuje więc na ekranie przygody mężnego przystojniaka, który pozostawił w San Francisco żonę i dziecko, ale czeka na nieuchronne starcie tytanów, które niewątpliwie jest najbardziej imponującym fragmentem filmu (podkolorowanym dodatkowo przez muzykę Alexandra Desplata). Wielbiciele kina katastroficznego będą raczej ukontetowani. Osoby, które cenią  japońskie produkcje o Godzilli (zwłaszcza tą pierwszą z 1954 roku) już niekoniecznie.  Niemniej jednak Edwards na pewno jest na wznoszącej się fali i jestem pewien, że dysponując dużym budżetem i zaufaniem producentów, może nas jeszcze pozytywnie zaskoczyć.