Schronów w mieście nie brakuje, więc pod tym kątem powinniśmy czuć się bezpiecznie. Pewne jest jednak, że nie wszyscy wiedzą, jak do nich trafić, a niektóre od lat nie były w żaden sposób inwentaryzowane. To wnioski z wtorkowego wydania programu „Studio wSzczecinie.pl”, podczas któego dyskutowano na temat bezpieczeństwa mieszkańców Szczecina w obliczu ewentualnego zagrożenia militarnego. Nasi goście nie mieli wątpliwości, że w obecnych czasach poza zagrożeniem wojskowym powinniśmy się także bać dezinformacji i paniki.


Mamy w Szczecinie 350 schronów, w których miejsce znajdzie ponad 170 tysięcy mieszkańców. Teoretycznie.

Gdzie jest schron na Gumieńcach? Gdzie jest schron w Zdrojach? Jak reagować na sygnały alarmowe? Pytań o możliwości ewakuacji na wypadek zagrożenia militarnego w naszym wtorkowym programie „Studio wSzczecinie.pl” nie brakowało. Zaproszeni do dyskusji goście rozwiewali wątpliwości dotyczące m.in. stanu schronów w naszym mieście oraz tego, czy w obliczu agresji Rosji na Ukrainę powinny one zostać specjalnie zinwentaryzowane.

– Świadomość społeczna dotycząca tego, jak się zachować w kryzysowych sytuacjach, jest dość marna, o czym świadczą liczne pytania na forach internetowych. Jak się spakować? Gdzie iść? Jak nie ulegać panice? Skąd czerpać informacje? To bardzo ważne rzeczy, a niestety nasze społeczeństwo jest podatne na dezinformację, stąd później wielkie kolejki na stacjach benzynowych – mówił podczas programu Andrzej Kraśnicki jr., dziennikarz i autor serii książek „Podziemny Szczecin”. – Niewielki procent mieszkańców miasta wie, gdzie się schronić. To nie jest wiedza powszechnie dostępna, ale pewnie byłaby w obliczu zagrożenia. Schronień w Szczecinie jest całkiem sporo. Mamy w mieście 350 schronów dla ludności, są one różnej wielkości i łącznie miejsce w nich może znaleźć 170 tysięcy osób.

Szczecińskie schrony i piwnice często są wyposażone nawet w drzwi gazoszczelne. Są dostosowane do trudnych warunków, mają przygotowane wyjścia ewakuacyjne, ale wiele z nich od lat nie było używanych ani inwentaryzowanych.

– Wiele schronów to dzisiaj po prostu piwnice. Są tam wózki, ziemniaki, cokolwiek można sobie tylko wyobrazić, są w dobrym stanie. Poniemieckie obiekty są w stanie fatalnym, do wielu strach wejść w czasach pokoju, bo są zasypane tunele czy zarwane stropy. Nie nadają się do schronienia. Mamy też kilka potężnych betonowych schronów, np. na Łasztowni czy obok stoczni, i byłyby one w stanie pomieścić kilka tysięcy osób – dodał Andrzej Kraśnicki.

Podczas rozmowy podkreślono, że zarządcy budynków powinni przyjrzeć się stanowi schronów i ich przygotowaniu do ewentualnych zdarzeń wojennych.

„Konflikt w Ukrainie spowodował, że zaczęliśmy się interesować tym, jak się zabezpieczyć na wypadek wojny”

Nasi eksperci mówili również o tym, że przygotowanie do zagrożenia militarnego to coś, co jest obce naszemu społeczeństwu. Wynika to z powszechnej świadomości, że żyjemy w czasach pokoju i np. procedury ewakuacji, obsługi broni czy rozpoznawania sygnałów alarmowych nie są nam dzisiaj potrzebne.

– Starsze roczniki miały kwestie związane z obronnością przedstawiane w liceum. Uczyliśmy się, czym jest maska przeciwgazowa, przekazywano informacje o schronach czy ewakuacji. Poczuliśmy jako społeczeństwo złudne poczucie bezpieczeństwa, zapewnia się nas, że nie musimy się niczym przejmować. Konflikt w Ukrainie spowodował, że zaczęliśmy się interesować tym, jak się zabezpieczyć na wypadek wojny. Musimy być świadomi, że schrony ani teoretycznie, ani praktycznie, na pewno nas wszystkich nie pomieszczą. W sytuacji nagłej czy awaryjnej nie byłoby nawet jak tych wszystkich schronów otworzyć. Byłoby bardzo ciężko – mówił Radosław Rzepka ze stowarzyszenia Za Horyzont.

Wojna w Ukrainie rozpoczęła się 24 lutego po ataku zbrojnym Rosji na ten kraj. Do tej pory Polska przyjęła już ponad milion osób uciekających przed bombardowaniami ze swojej ojczyzny. Część uchodźców trafiła do Szczecina, ale nie możemy mówić, że są to wielkie liczby w porównaniu z innymi regionami Polski.