To wydarzenie wstrząsnęło nie tylko Polską. Zabójstwo prezydenta Gabriela Narutowicza w grudniu 1922 roku, zaledwie kilka dnia po jego zaprzysiężeniu na ten urząd, było komentowane praktycznie na całym świecie. Sprawca tego zamachu, malarz i krytyk sztuki, Eligiusz Niewiadomski, jest bohaterem monodramu „Zabić prezydenta”, drugiej premiery nowego sezonu w Teatrze Współczesnym w Szczecinie.
Chciał wysadzać mosty
Spektakl ukazuje tylko niektóre szczegóły z niezwykle interesującej biografii zamachowca. Niewiadomski (którego kreuje Arkadiusz Buszko) był nie tylko malarzem, ale też wykładowcą i krytykiem sztuki, działaczem, uczestnikiem walk o niepodległość Polski, pracownikiem Ministerstwa Sztuki i Kultury... Niemal wszystko, czym się zajmował, czynił z pasją, należał też do tajnej Ligi Narodowej, chciał wysadzać mosty na Wołdze i Kamie, przeprowadzał drobiazgowe plany i strategie, tropiąc szpiegów w Wojsku Polskim. Wciąż czuł się niespełniony i niedoceniony...
Wrzenie, które prowadzi do drastycznego czynu
W pierwszych scenach inscenizacji, reżyserowanej przez Piotra Ratajczaka, na panelach, służących jako ekrany, widzimy obrazy Niewiadomskiego, m.in. „Portret Stefana Żeromskiego” i „Na korsykańskim brzegu”. Potem widzimy projekcje przygotowane przez Kingę Dalską - są one ważnym elementem przekazu. Archiwalne zdjęcia i wycinki prasowe ilustrują narastanie politycznej gorączki, społeczne wrzenie, które w Niewiadomskim wzbudzało tak wiele napięcia i w końcu doprowadziło do drastycznego czynu.
Pozornie opanowany człowiek
Buszko sugestywnie interpretuje tę postać. Niewiadomski w jego wydaniu stoi na scenie w garniturze, pozornie spokojny i opanowany, wzbudzający zaufanie, a pod powierzchnią systematycznie potęguje się frustracja człowieka, którego projekty i pomysły są odrzucane, ignorowane, uznawane za niewarte uwagi. Miał prawicowe przekonania i sympatyzował z endecją. Dlatego popierał nacjonalistyczną kampanię nienawiści wymierzoną w zwycięzcę wyborów prezydenckich, polityka, wyniesionego na ten urząd przez głosy lewicy, mniejszości narodowych oraz partii PSL „Piast”. To wybrzmiewa w monologu Buszko, który mówi o niezgodzie na to, by Polskę zawłaszczyli socjaliści i talmudyści...
foto: Piotr Nykowski
Dramat człowieka czynu
Pogłębiająca się atmosfera nienawiści i pogróżki oraz konkretne czyny w stosunku do Narutowicza (ukazane m.in. w kadrach z filmu „Śmierć prezydenta” Kawalerowicza, które wykorzystano w spektaklu) doprowadziły do tego, że Niewiadomski zaczął wierzyć w konieczność podjęcia radykalnego rozwiązania. Strzały, jakie oddał w kierunku wroga Polski (którego w jego mniemaniu uosabiał nowo wybrany prezydent), są w tej inscenizacji ważne, ale ich efekt jest szczególnie wyrazisty. Wielkie czerwone plamy, które ukazują się na scenie, przywodzą na myśl artystyczne dzieło. To jest to, o czym chyba marzył Niewiadomski. Dokonanie, które musi zostać dostrzeżone. Nie można wobec niego przejść obojętnie (jak wobec znakomitego obrazu w galerii)... Można zatem ten spektakl odczytać jako ostrzeżenie przed podgrzewaniem agresywnych emocji społecznych, ale też zobaczyć w nim dramat niespełnionego człowieka czynu, który usilnie dąży do tego, by mieć satysfakcję, a jej brak wyzwala w nim psychopatyczne motywacje.
Kolejne prezentacje
Premiera spektaklu nastąpiła 28 września w Teatrze Małym. Następne prezentacje zaplanowano 3 i 12 października. Aby poznać lepiej szczegóły wydarzeń, które zainspirowały Piotra Rowickiego (autora tekstu) do napisania scenariusza warto zajrzeć do wydanej w tym roku książki „Narutowicz - Niewiadomski. Biografie równoległe” napisanej przez Macieja J. Nowaka.
Komentarze
0