Z różnych powodów w ubiegłym roku Kult nie mógł dotrzeć do naszego miasta by wystąpić tu na żywo. Złaknionych koncertu tej formacji było więc wielu. Kiedy dotarli do hali SDS w poniedziałek 6 kwietnia o 19-ej, ciesząc się na upragnione spotkanie ze swymi faworytami, czekała ich mała niespodzianka w postaci ... supportu. Jako pierwszy na scenie pojawił się bowiem siedmioosobowy Samokhin Band nazwany tak od nazwiska jego lidera Pawła, Rosjanina urodzonego pod Rostowem,od 8 lat mieszkającego i tworzącego w Polsce.

Zespół gra mieszaninę jazzu, ska i folku, zatem był w sumie odpowiednim wstępem do właściwego dania, które czekało na nas tego wieczoru. Panowie rezydujący na stale w Łodzi przedstawili głównie numery ze swego debiutanckiego albumu – „Samokhin Band”, w tym: „Anka Miłość Ty Moja”, „Alkoholik” czy „Dzieci Burżua” i całkiem dobrze rozbujali publikę pod sceną. Bezsprzecznie Paweł Samohkin to człowiek, który posiada duże doświadczenie estradowe i potrafi je wykorzystać inspirując widzów do aktywnego odbioru muzyki swej grupy.

Pół godziny – tyle trwał występ przedgrupy, potem 15 minut przerwy i wreszcie scenę opanował zespół jeszcze liczniejszy niż ich poprzednicy, bo aż dziwęcioosobowy ...
Kult zaczął właściwie dwukrotnie, bo pierwszy raz okazał się technicznym falstartem. Ostatecznie jednak opalili „Tan”, a po nim „Gdy nie ma dzieci”. Zaraz potem nastąpił nawrót do albumu „Spokojnie”, z którego „poleciały” kolejno „Patrz” i „Niejeden”. Jak się później okazało zagrali prawie cały materiał z tej plyty (pomijając jedynie trzy kawałki), bo uslyszeliśmy jeszcze „Do Ani”, „Arahję” , „Jeżdźców” i „Czarne słońca”

Oczywiście jak zwykle bardzo wzmożony ruch pod sceną spowodowały kawałki z „Taty Kazika” i „Taty 2” – takie jak „Notoryczna narzeczona” „Baranek”, „Królowa życia”, „Kurwy wędrowniczki” , „Jeśli zechzesz odejść-odejdź”, „Kiedy będę umierał”. Tak naprawdę jednak niewiele było chwil wytchnienia dla tych, którzy bardzo emocjonalnie odbierają, zwlaszcza te starsze dokonania grupy Staszewskiego. Praktycznie każdy utwór wzbudzał żywsze reakcje czy to był „Poznaj swój raj” czy „Wódka”, „Brooklyńska Rada Żydów”, „Ręce do Góry” „ „Parada Wspomnień”, „Pasażer”, Chodź z nami” „ „Leve Leve Loff’, „Wspaniała nowina”, „ TDK Kaseta” i „Krew jak śnieg”, „Piosenka młodych wioślarzy” „Rząd Oficjalny” , "Czekając na królestwo j.w.h.e”.

Jaroslaw Ważny (odziany w koszulkę Analogs) , obsługujący puzon, Tomasz Glazik na saxofonie i Janusz Zdunek na trąbce tradycyjnie mocno ubarwili Kultowe klasyki, bo one przeważąły zdecydowanie w set liście. „Kocham Cię, a miłościa swoją” to był bodajże jedyny reprezentant ostatniego studyjnego albumu Kultu „Poligono Industrial”. Nowszych utworów nie zaznaliśmy choć wiadomo, że zespół niedawno zabrał się do pracy nad kolejnym albumem, który być może ukaże się jeszcze w tym roku. W podstawowym programie znalazłay się jeszcze „Goopya Peezda”, „ „Oni chcą ciebie” i „Zegarmistrz światła” (największy przebój Tadeusza Woźniaka). Potem panowie zeszli na chwilę odpoczynku, ale oczywiście jeszcze  powrócili. Braku kliku ważnych punktów repertuarowych fani by im chyba nie wybaczyli.

Wojtek Jabłoński, najmłodszy stażowo muzyk Kultu, grający przez cały czas na gitarze, w ostatnich pięciu utworach zamienił się z Januszem Grudzińskim (obsługującym klwisze) i po chwili zabrzmiał „Bank Robber” znany z wykonania The Clash, a potem „Polska” , „Konsument” (w wydłużonej o improwizacje instrumentalistów), „Wolność” i „Krew Boga”, a publiczność jeszcze raz poderwała się do zabawy. Ten ostatni numer zakończył cały występ, ale Kazik chcąc usprawiedliwić niedociągnięcia techniczne - tzw. „przypadłości zespołu elektrycznego” wyszedł jeszcze by podziękować za obecność swym fanom. „Nie było by nas bez was” – to były jego pożegnalne słowa. Rozłąka nie będzie jednak trwała tym razem tak długo, bo już na początku maja podczas Dni Gryfina Staszewski zagra wraz z Buldogiem.