W powietrzu czuć zapach krupniku i jeszcze gorącego sernika według przepisu pana Darka – nieformalnego szefa kuchni Kooperatywy Łaźnia. Miejsce to wyrosło z chęci integrowania ludzi. Znajdziemy tutaj jednak o wiele więcej niż tylko gastronomiczny kącik. Od blisko 10 lat w kamienicy przy ul. Koński Kierat 14/15 wsparcie otrzymują osoby w kryzysie. „To ludzie, którzy potrafią robić niezwykłe rzeczy” – podkreśla Krzysztof Musiatowicz z Kooperatywy Łaźnia.

Wystarczy tylko wejść po kilkunastu schodach XIX-wiecznej klatki schodowej z widokiem na witrażowy świetlik, aby trafić do wyjątkowego miejsca, w którym oprócz kawiarni znajdziemy także warsztat i jeden z niewielu w mieście tego typu sklepów.

Pospolite ruszenie i pierwsze remonty

Dla pełnego obrazu przyda się krótki powrót do przeszłości. Od początku XX wieku w podwórzu kamienicy przy ul. Koński Kierat 14/15 można było korzystać z dwóch basenów, 36 wanien i 26 natrysków. To tutaj funkcjonowały wówczas łaźnie miejskie, o których przypominają zachowane na elewacjach napisy.

Od 2015 roku po przejściu przez historyczną bramę trafiamy do Kooperatywy Łaźnia. To właśnie 9 lat temu grupa kilkunastu wolontariuszy podjęła się wyremontowania dolnej części kamienicy.

– To było prawdziwe pospolite ruszenie – wspomina Krzysztof Musiatowicz.

W pierwszym roku Kooperatywa Łaźnia działała nieformalnie. W 2017 roku przyszedł czas na remont górnych pomieszczeń. Wtedy też organizacja zaczęła pomagać ludziom z problemami zdrowia psychicznego oraz niepełnosprawnościami.

– To grupa osób, którym szczególnie trudno podjąć pracę. Są po kryzysie zdrowotnym, bez oparcia w rodzinie. Zostają bez środków do życia i nie mogą kontynuować swojej ścieżki zawodowej – opowiada nasz rozmówca.

„W Kooperatywie spędzają od 30 do 40 godzin”

Przywrócenie do funkcjonowania społecznego, bez zaplecza i wsparcia, trwa od 2 do 5 lat. Obecnie około 15 uczestników Centrum Integracji Społecznej przy Kooperatywie Łaźnia uczy się i zdobywa nowe kwalifikacje, które mogą im pomóc stanąć na nogi.

– Te osoby wymagają stałego wsparcia zdrowotnego lub społecznego. W Kooperatywie spędzają od 30 do 40 godzin. Wykonują proste prace, które dają im możliwość nauki i zdobywania kwalifikacji – tłumaczy Krzysztof Musiatowicz.

Główną przestrzeń tworzy kawiarnia z barem. To tutaj współpracownicy uczą się fachu baristy i obsługi klienta, a mieszkańcy i turyści mogą napić się kilku kawowych wariacji, herbat oraz zjeść autorskie słodkości. Jasna i kolorowa przestrzeń zachęca do odpoczynku, spotkań ze znajomymi i dyskusji.

– Trzy razy w tygodniu odwiedzają nas osoby z Ukrainy ze Stowarzyszenia People UP. To pedagożki i dyrygentki, które często pracują 2-3 stopnie niżej niż ich kwalifikacje zawodowe. Pracują na dwa etaty, a potem przychodzą tutaj i prowadzą zajęcia z seniorami oraz dziećmi z Ukrainy – słyszymy.

„Sernik jest jeszcze za gorący”

Podczas naszego zwiedzania w powietrzu unosi się zapach domowego krupniku przemieszany ze słodyczą. To sprawka pana Dariusza, który jest nieformalnym szefem kuchni. Współpracownicy Kooperatywy Łaźnia specjalizują się bowiem w gotowaniu i pieczeniu. Ale nie tylko.

– Sernik jest jeszcze za gorący, nie możemy go podawać – szybko wyjaśnia. – Ale krupnik jak najbardziej jest już do spróbowania. Tak gęsty, że łyżka w nim stoi – śmieje się.

– Dzisiaj mamy wydarzenie na 30 osób. Pieczemy ciasta, przygotowujemy zestawy prezentowe, kawę i herbatę – wyjaśnia Krzysztof Musiatowicz. Jak szybko dodaje, pan Dariusz jest wspaniałym kucharzem.

– Do niedawna myślałem, że to u mojej mamy zjem najlepszą wątróbkę. Ale kiedy dwa tygodnie temu spróbowałem tej w wykonaniu pana Darka, to przepadłem. Jego jedzenie ma tylko jedną wadę. Musi być dużo, tłusto i gęsto.

Produkty wykorzystywane w kuchni pochodzą od lokalnych dostawców i spółdzielni socjalnych. Niedługo w Kooperatywie rozpocznie się również produkcja liofilizowanych owoców – również od rolników z regionu.

Złote rączki Kooperatywy Łaźnia

W historycznej kamienicy znajdziemy także warsztat, gdzie prowadzone są zajęcia i drobne naprawy. Jak udało nam się dowiedzieć, złotymi rączkami są panowie Artur, Marcin i Dariusz.

– Nasi współpracownicy świadczą również drobne usługi remontowe, jak malowanie czy prace związane z hydrauliką. To muszą być proste prace – mówi K. Musiatowicz.

Nasz rozmówca ma nadzieję, że niedługo uda się również uruchomić kawiarenkę w stylu Repair Cafe.

– Z jednej strony to okazja do drobnych napraw, ale tak naprawdę do spotkania i rozmowy w sąsiedzkiej atmosferze, budowanie społeczności lokalnych. Ekspertami są wolontariusze, którzy uczą innych – tłumaczy.

Jeden z niewielu takich sklepów w mieście

Góra kamienicy została już pokazana, czas na dół. Jeszcze tylko raz głowa do góry, by spojrzeć na witrażowy świetlik. Ruszamy dalej.

Na parterze znajduje się sklep społeczny, który działalność rozpoczął w grudniu ubiegłego roku. Tak jak i pozostałe pomieszczenia, to również wynajmowane jest na komercyjnych warunkach od miasta.

– Przyjmujemy dary od osób, które ich nie potrzebują. Następnie są one przeglądane, czyszczone, prasowane i wyceniane. Ten sklep funkcjonuje jak second-hand, ale z większą dbałością – opowiada Olimpia Kisiel z Fundacji pod Aniołem.

Można tutaj kupić ubrania, zabawki, ceramikę, wyposażenia wnętrz, ale i pełnowartościowe kosmetyki, które sprowadzane są z hurtowni. Dostępne są również na stronie https://laznia-ekospa.pl/.

– Zatrudniamy osoby po kryzysach psychicznych. Uczą się obsługi klienta, promowania, dbałości. Dla niektórych często oznacza to zdobycie zupełnie nowych umiejętności – dodaje nasza rozmówczyni.

Dochód ze sklepu przeznaczany jest na utrzymanie lokalu i wynagrodzenia. – Kiedy uda nam się wygenerować zysk, będziemy chcieli się nim podzielić – podkreśla.

„Nie chodzimy do pracy”

– Zaczynaliśmy od kilku współpracowników, a w tej chwili mamy ich blisko 30. Świadczenie integracyjne finansowane jest ze środków publicznych. Mamy również dotacje z urzędu miasta. Za całą resztę, utrzymanie kamienicy, rachunki, zakupy, płacimy sami – dodaje Krzysztof Musiatowicz.

Kooperatywę Łaźnia tworzą Fundacja Pod Aniołem i spółka non profit 4C Centrum Ekonomii Społecznej.

– W 2015 roku założyliśmy, że dajemy sobie dziesięć lat działalności i zobaczymy, co dalej – kończy rozmowę.