Ostatnie dni Kontrapunktu, pozornie były trochę spokojniejsze. Mniej spektakli i przede wszystkim propozycje offowe.... Jednak emocji nie brakowało! 8 i 9 maja zobaczyliśmy m.in. spektakl „Kai Dzias” Living Space Theatre oraz hiszpańską inscenizację „Oskara” w głównym konkursie.
Godzina w świecie Romów
W środę w Pałacu Młodzieży widzowie obejrzeli barwny, eklektyczny, bardzo żywy spektakl w wykonaniu Living Space Theatre z Katowic. „Kai Dzias” to inscenizacja, w której w ciągu jednej godziny zanurzamy się w świat muzyki, pieśni i tańca Romów. Poznajemy elementy, tworzące tożsamość tej wspólnoty. Nie jest to jednak tylko folklorystyczna, ładna wizualnie opowieść. Aktorzy, którzy zagrali w tym przedstawieniu (Natalia Dinges, Anna Mikuła, Grzegorz Łabuda i Jakub Margosiak) wyciągają na wierzch stereotypy dotyczące tej grupy etnicznej, sygnalizują animozje jakie Romowie wzbudzają w Polakach, odmiennością swych zwyczajów i tradycji. W tym roku spektakl jest prezentowany w kilku polskich miastach w ramach programu „Polska Sieć Tańca 2019” oraz w miejscowości Płowdiw w Bułgarii w ramach Europejskiej Stolicy Kultury 2019.
Malarski monodram w Kanie
Bardziej introwertyczny, niemniej jednak frapujący był spektakl „Curko moja, ogłoś to. Rytmizowany biuletyn z wystawy Marii Wnęk” w wykonaniu Magdaleny Drab, zaprezentowany w Teatrze Kana. To monodram, który został nagrodzony Grand Prix w konkursie „The Best OFF”. Aktorka w sugestywny sposób odtwarza (dosłownie, bo także przy użyciu gramofonu) najważniejsze fakty z życia tytułowej bohaterki, malarki naiwnej, nazywanej przez krytyków „Nikiforką”, która ukończyła zaledwie cztery klasy szkoły powszechnej, a urodziła się w bardzo biednej, wielodzietnej rodzinie w Olszance koło Starego Sącza. Jej prace plastyczne w tym teatralnym ujęciu, zostały skompilowane w szczególną partyturę, która jest odgrywana na żywo, a dopełnienie to niegramatyczne monologi, spisywane przez nią po to, by podzielić się bólem, wykluczeniem, religijną ekstazą...
Owacje dla Hiszpanów
Hiszpański spektakl „Oskara", w wykonaniu Kukai Dantza i kolektywu La Veronal, został zaprezentowany na scenie Teatru Współczesnego. Ta niełatwa w odbiorze, ale tym bardziej istotna w programie festiwalu propozycja bardzo poruszyła publiczność. Artyści w symboliczny, poetycki sposób za pomocą tanecznych metafor, ułożonych przez choreografa Marcosa Moraua, przekazali nam serię obrazów, ukazujących motywy wybrane z kultury baskijskiej. Wrażenia zostały jeszcze wzmocnione przez pieśni wykonywane przez Erramuna Martikorena. Choć interpretowanie poszczególnych scen nie jest łatwe bez znajomości tych narodowych tradycji, to niewątpliwie podróż umierającego człowieka przez bezmiar pamięci, mocno oddziałuje już choćby tylko swą warstwą wizualną. Widzowie owacjami żegnali artystów, którzy w pełni zasłużyli na takie reakcje.
Empatyczny trans, czyli „W zawieszeniu”
Podobnie było w przypadku spektaklu „W zawieszeniu” prezentowanego w nurcie off. Monika Wachowicz, która pokazała ten monodram (reżyserowany przez Artiego Grabowskiego) na scenie Kany, wspięła się na wyżyny dramatyzmu w próbie udźwignięcia tematu choroby zabierającej życie. W jej wykonaniu to zderzenie egzystencji ze śmiertelnością, inspirowane esejem Susan Sontag „Choroba jako metafora” oraz filozofią Karla Jaspersa, wprawiło widzów niemalże w empatyczny trans. Wachowicz obnaża bowiem na scenie swoje lęki, frustracje i złość na sytuację krańcową, z którą nie ma jak walczyć, dając widzowi przeżycie intensywne i silne. To spektakl stworzony technikami performance`u (aktorka zmienia się np. w dziką wojowniczkę, kąpie się w wannie wypełnionej kolorowymi kryształkami), krzyczy, atakuje słowami i obrazami, by na końcu wyciszyć się w rytmie piosenek Davida Bowiego z jego pożegnalnej płyty „Black Star”. „W zawieszeniu” to artystyczne epitafium dla Marty Paradeckiej, prezes fundacji „Sztuka dla życia”, która zmarła w ubiegłym roku...
Komentarze
0