Slogan „Dom, grill, trawa, dwa samochody i wakacje dla każdego” stał się obok innych postulatów jednym z głównych haseł kampanii wyborczej Konfederacji. – Jednak wiele osób zastanawia się nad realnością tych postulatów – zauważa przechodzień, którego zagadujemy na ulicy w Szczecinie.

Już w kwietniu 2023 roku w mediach społecznościowych pojawiło się hasło dotyczące obietnic wyborczych Konfederacji. Od tamtego czasu politycy tego ugrupowania przedstawili kolejne postulaty, które według naszego rozmówcy, Marcina Bedki, wpisują się i uzupełniają to hasło.

– Naszym celem jest stworzenie warunków, które pozwolą Polakom cieszyć się lepszym standardem życia. Program ten jest oparty na kilku kluczowych zasadach, ale sprowadza się do tego, że w kieszeniach Polaków ma zostawać więcej pieniędzy, a dzięki temu będzie ich stać na dom, grilla, dwa samochody i wakacje.

Jak w takim razie Konfederacja zamierza spełnić swoją obietnicę?

– Przede wszystkim obniżając i upraszczając podatki – uzupełnia Marcin Bedka. Obecne przepisy po pierwsze są niezrozumiałe i samo ich przestrzeganie zabiera czas, który przedsiębiorca może poświęcić na rozwój firmy. Po drugie, podatki są zbyt wysokie, a rząd nakłada kolejne opłaty, daniny, podatki, składki i co oni tam jeszcze wymyślą.

Wielu polityków z konkurencyjnych ugrupowań powtarza, że program Konfederacji to zwykły populizm i jego realizacja jest nierealna. Nasz rozmówca jednak uśmiecha się pod nosem, gdy go o to pytamy.

– Panie Redaktorze, o populizmie mówią ludzie, którzy rozdają nasze pieniądze na prawo i lewo i nie zadadzą sobie trudu policzenia, ile ich obietnice kosztują. My chcemy, żeby to obywatele decydowali, na co idą ich pieniądze, ale według naszych oponentów to politycy powinni o tym decydować. My się z tym stanowczo nie zgadzamy i dążymy do obniżenia kosztów życia i bogacenia się Polaków – mówi Bedka.

Konfederacja opowiada się też głośno za niepodnoszeniem 500+ oraz odebraniem socjalu dla Ukraińców. Dariusz Olech, kandydat Konfederacji z miejsca 4., którego pytamy, czy nie stoi to w sprzeczności z ich postulatem o bogaceniu się obywateli, odpowiada:

– Bogactwo bierze się z pracy, a nie z zasiłków. Konfederacja to jedyna opcja polityczna, która chce realnie obniżyć obciążenia podatkowe, żeby pracy było więcej i była bardziej opłacalna. Żeby ceny żywności, nieruchomości i samochodów były niższe i żeby każdy, kto uczciwie pracuje, mógł sobie pozwolić na życie na wysokim poziomie.

Dopytujemy o nieruchomości, bo postulat o niższych cenach mieszkań nie przedarł się w przestrzeni publicznej, a jest to z pewnością interesujący punkt dla mieszkańców Szczecina. Tutaj zarówno partia rządząca, jak i opozycja wyszły naprzeciw młodym i zaoferowały kredyty z oprocentowaniem 2% i 0%. Jak Konfederacja chce ułatwić kupowanie mieszkań?

– Przede wszystkim to, co oferuje popis, to nie obniżka cen mieszkań, tylko wypuszczanie na rynek kolejnych pustych pieniędzy, które już sprawiają, że ceny mieszkań rosną. Ostatecznie program ten będzie skutkował tym, że jak ktoś się na niego nie załapie, to praktycznie straci całkowicie szansę na kupno mieszkania, bo nie będzie go zwyczajnie stać.

No dobrze, ale co w takim razie zrobić, żeby ceny obniżyć, pytamy Marcina Bedkę.

– Jako geodeta widzę, jak wygląda sytuacja na rynku budowlanym. Nowe normy, ograniczenia, wymogi i przepisy tak przytłaczają deweloperów, że ci praktycznie przestali przygotowywać nowe projekty. Większość Polaków nie zdaje sobie sprawy, jak dużą część cen mieszkań i domów stanowią koszty wygenerowane przez administracyjny przymus i wprowadzane rok w rok nowe regulacje. Według szacunków ekspertów wymogi techniczne i biurokratyczne wprowadzone w budownictwie tylko w okresie 2014-2021 spowodowały wzrost kosztów budowy mieszkań aż o 30%. Konfederacja proponuje radykalną i wieloaspektową deregulację w budownictwie, tym samym obniżając ceny o wspomniane 30%

Brzmi to ambitnie i nieco nierealistycznie, zakładając, że komitet Konfederacji może liczyć na wynik w granicach 10%. Jak zatem politycy tego ugrupowania zamierzają zrealizować te postulaty? Będzie koalicja z PiS lub PO?

– Broń Boże! – zakrzykuje Marcin Bedka. – Pójście z którąkolwiek z tych partii w koalicji, skończyłoby się zniknięciem Konfederacji ze sceny politycznej, a my chcemy naprawdę zmieniać Polskę. Mając pozycję języczka u wagi, liczymy na to, że będziemy mogli jednych lub drugich zmusić do realizacji naszych postulatów. Tym bardziej, że im bliżej wyborów, tym więcej partii papuguje nasz program, jak chociażby wyższą kwotę wolną od podatku czy dobrowolny ZUS dla przedsiębiorców.

Na jaki wynik zatem liczy Konfederacja i jak zamierza zachęcić wyborców do głosów w ostatnim momencie przed wyborami?

– Liczymy realnie na wynik około 10-11%. Wszystko zależy od tego, jak mocno zmobilizuje się nasz elektorat. Program Konfederacji jest programem dla ludzi ambitnych, żądnych sukcesu, którzy nie boją się ciężkiej pracy, ale w zamian chcą mieć godne życie. Nie jest to zatem i nigdy nie będzie program dla wszystkich. Wierzymy jednak, że Polacy mają dość gnębienia ich nowymi podatkami, nowymi przepisami, mają dość galopujących cen i tego, że mimo ciężkiej pracy nie mogą sobie pozwolić na podstawowe potrzeby jak samochód czy mieszkanie. Chcemy, żeby podatki były proste i niskie, chcemy, żeby każdy mógł jeździć samochodem spalinowym lub elektrycznym, chcemy, żeby każdy, kto pracuje i chce kupić mieszkanie, mógł to zrobić, chcemy, żeby pieniądze zostawały w kieszeniach obywateli i żeby za zaoszczędzone pieniądze mogli polecieć dwa razy do roku na wakacje. Dlatego liczymy, że w niedzielę w nocy okaże się, że nasze prognozy co do wyniku były mocno zaniżone i Konfederacja już od pierwszego posiedzenia nowego sejmu będzie mogła zmieniać Polskę.

Kandydaci Konfederacji startują z listy numer 5. Nasi rozmówcy to Marcin Bedka numer 1 na liście i Dariusz Olech numer 4. Bardzo dziękujemy za rozmowę i życzymy powodzenia.

Wybory parlamentarne odbędą się w Polsce w najbliższą niedzielę, 15 października.