Rajski ogród na scenie (drzewka i krzewy w doniczkach) i niemniej żarliwa muzyka płynąca ze sceny... 11 września w ramach Dni Greckich pojawił się na Dziedzińcu Zamku Książat Pomorskich zespół Drum Freaks przyciagając na swój występ dużą grupę Greków od lat mieszkających w Szczecinie.
Koncert zapowiedział pan Konrad Pawicki, który przedstawił muzyków. Już sam skład grupy wskazywał na to, że będzie to wydarzenie niezwykłej wagi. Lider to Milo Kurtis odpowiedzialny za bębny i inne instrumenty, a po za nim: Janusz "Yanina" Iwański - gitary, śpiew, instrumenty perkusyjne; Piotr Iwicki (nie tylko muzyk, ale także dziennikarz - fortepian, syntezatory, instrumenty perkusyjne, Mateusz Pospieszalski (kojarzony oczywiście z VOO VOO) - saksofony, klarnet, flety, głos; David Saucedo-Valle - conga, instrumenty perkusyjne.
Drum Freaks początkowo był kwartetem perkusyjnym. Po dojściu do zespołu Janusza Iwańskiego koncepcja ta poszerzyła się o wiele elementów melodyczno-harmonicznych. Twórczość zespołu – nazywana czasem terminem "open music" - jest kompilacją bardzo różnych wpływów. Są w niej słyszalne elementy z różnych kultur świata, łączące się z improwizowanymi elementami muzyki elektronicznej, jazzowej, a nawet klasycznej. Taki też był ten koncert, który Milo określił w krótkich słowach wstępu, mianem podróży bez przerw przez różne kultury i rejony świata.
Motywy znane z jedynego studyjnego albumu zespołu „Smyrna” z 2003 roku (na którym grał Joannis Kurtis) były oczywiście także w niej obecne, ale były one tylko punktem wyjścia do bardziej złożonych improwizacyjnych form. Dzięki temu ładunek energii zawarty w tych dźwiękach był naprawdę ogromny. Yanina ze swej gitary wyciągał naprawdę nieprzeciętne tony, praktycznie był to free jazz najwyższej próby. Natomiast vocalizy Mateo i dźwięki wydobywane przez Kurtisa z dijiridoo nadały muzyce dodatkowych walorów. Były też momenty wyciszenia, niemlże sprzyjające kontemplacji, ale ogólnie zapamiętam ten występ jako mocne, transowe doświadczenie.
Komentarze
1