Wróciła debata nad wprowadzeniem w Szczecinie nocnego zakazu sprzedaży alkoholu w sklepach. Radnych najbardziej niepokoi młodzież spożywająca wysokoprocentowy alkohol nad Odrą. Eksperci zwracają jednak uwagę, że zamiast na restrykcje, trzeba stawiać na edukację i profilaktykę. Na razie uchwały wprowadzającej „prohibicję” na pewno nie będzie.
Pomysł ograniczenia sprzedaży alkoholu nie jest nowy. Radni dyskutowali na ten temat już kilkukrotnie. Gminy od 2018 roku mają bowiem możliwość wprowadzenia takich obostrzeń zarówno w całej miejscowości lub na jej wybranym obszarze. Zdecydowano się na ten krok m.in. we Wrocławiu, Gdańsku i Zakopanem.
– Znane są jednak gminy, które już się z tego wycofały. Okazało się, że wcale nie spadła u nich ilość zakupionego alkoholu i nie poprawiło się bezpieczeństwo. Pojawiły się za to nowe formy sprzedaży alkoholu – znane z PRL meliny – informowała Beata Bugajska, dyrektor Wydziału Spraw Społecznych w Urzędzie Miasta.
Podczas obrad Komisji ds. Zdrowia i Pomocy Społecznej Urzędu Miasta nie rozmawiano jednak o konkretnym projekcie uchwały w sprawie wprowadzenia zakazu sprzedaży alkoholu, bo taki na razie nie istnieje. Jak tłumaczył Łukasz Tyszler, przewodniczący komisji, jej poniedziałkowe spotkanie było po prostu okazją do otwarcia dyskusji w szerszym gronie, z udziałem zaproszonych ekspertów.
Na deptaku jest gorzej niż na bulwarach. To jednak nad Odrą młodzież pije mocny alkohol
Radni mogli zapoznać się z konkretnymi danymi. Według informacji przedstawionych przez insp. Piotra Makucha, komendanta szczecińskiej policji, latem ubiegłego roku (lipiec-sierpień) na bulwarach przeprowadzono 156 interwencji.
– Z jednej strony to dużo, ale gdy spojrzymy na szczeciński deptak, to tam było ich więcej. Na bulwarach mieliśmy latem 26 interwencji w sprawie zakłócania porządku przez osoby nietrzeźwe. W skali miasta to tylko 1 procent wszystkich takich zdarzeń. Gdy przeliczymy to na liczbę osób, która tamtędy się przewija, to w mojej ocenie nie jest tak źle – komentował.
Z takim postawieniem sprawy nie zgadza się radna Maria Herczyńska (Koalicja Obywatelska), która od początku była przeciwna strefie zezwalającej na picie „piwa pod chmurką” na bulwarach.
– Nie jesteśmy w stanie wyegzekwować, co młodzież tam pije. Nikt nie chodzi i nie uczy kultury picia. Czy jest tam jakaś kontrola? Ja widzę przyzwolenie na picie wysokoprocentowego alkoholu, od którego młodzież bardzo szybko się uzależnia. Gdybyśmy wprowadzili tam całkowity zakaz, to łatwiej byłoby egzekwować przestrzeganie prawa – podkreślała.
„Problem nie jest w butelce, problem jest w człowieku”
Poniedziałkowa dyskusja dotyczyła jednak nie tylko bulwarów, ale również zakazu sprzedaży alkoholu po godzinie 22.00 we wszystkich sklepach w Szczecinie. Obostrzenia nie dotyczyłyby punktów gastronomicznych. Eksperci byli jednak zgodni, że trudno liczyć, by takie rozwiązanie przyniosło rezultat. Ich zdaniem zainteresowani i tak znajdą sposób, by zdobyć alkohol.
– W gminach, w których wprowadzono zakaz nocnej sprzedaży, ilość sprzedawanego alkoholu nie spadła. To pokazuje, że po prostu kupowany jest on wcześniej. Kiedy stworzymy sytuację, że alkohol stanie się dobrem luksusowym, to będzie jeszcze bardziej kusił, żeby go zdobyć – tłumaczyła Adriana Brzeźniak-Misiuro, dyrektor w Szczecińskim Centrum Profilaktyki Uzależnień.
– Problem nie jest w butelce, problem jest w człowieku. Restrykcyjne prawo nie załatwi tego bardzo zniuansowanego problemu. Rozwiązaniami są edukacja, profilaktyka i zapewnianie młodzieży atrakcyjnych form spędzania czasu – dodawał dr Janusz Wołoszyn, specjalista w dziedzinie psychiatrii ze szpitala w Zdrojach, od blisko 30 lat zajmujący się terapią uzależnień.
Mieszkańcy skarżą się na libacje pod nocnymi sklepami
Radni zgadzali się, że edukacja młodzieży jest bardzo ważna, ale zwracali też uwagę na problemy, które już teraz muszą zostać rozwiązane. Mieszkańcy skarżą się chociażby na sąsiedztwo całodobowych sklepów monopolowych, pod którymi regularnie trwają libacje.
– Mieszkańcy często zwracają uwagę, że zakłócany jest tam spokój, są awantury. Jestem przekonana, że 90 proc. osób kupujących tam w nocy jest już pod wpływem alkoholu. Nikt tego nie sprawdza i sprzedają im kolejne butelki – mówiła Agnieszka Kurzawa, radna Prawa i Sprawiedliwości.
Na jej wniosek rady osiedla zostaną poproszone o opinie na temat ograniczenia sprzedaży alkoholu. Miejscy radni też planują wrócić do dyskusji. Na razie nie ma jednak mowy o przygotowaniu projektu uchwały wprowadzającej nocną „prohibicję”.
Komentarze
5