Osobom, które pierwszy raz od dawna staną przed wieżą Gocławską, najbardziej rzuca się w oczy odnowiony portal wejściowy. Prace toczą się jednak również na dachu, tarasie widokowym i w środku. Wszystko potrwa jeszcze 2-3 lata, ale już teraz w historycznych wnętrzach można organizować różne wydarzenia, a wkrótce będzie szansa na oprowadzanie z przewodnikiem. Docelowo na tarasie powstanie kawiarnia.

Trzy lata temu Wojciech Kłodziński, prezes firmy Rentumi z branży nieruchomości, kupił wieżę Gocławską (zwaną też wieżą Bismarcka). Przejął zaniedbany zabytek z dziurawym dachem, sypiącą się elewacją z wielkich kamieni i zdewastowanym wnętrzem. Od tego czasu sukcesywnie prowadzi prace renowacyjne, próbując w miarę możliwości wykonywać większość robót samodzielnie (z własną ekipą), co pozwala zracjonalizować koszty remontu. Na razie nie udało mu się zdobyć żadnego dofinansowania ze środków publicznych.

– W ubiegłym roku zrobiliśmy cały portal wejściowy. Sami wyrzeźbiliśmy fleksem brakujące zdobienia. Sami wykonaliśmy też brakujący kamień nad wejściem, wykorzystując mocno zniszczony materiał z jednego z orłów zrzuconych po wojnie ze szczytu wieży. Portal był trzykrotnie piaskowany i „maczany” w specjalnym preparacie mineralizującym kamienie – opowiada.

Wielkie kamienie z wąwozu trzeba wciągnąć na dach

Renowacja portalu była priorytetem, bo wypychane przez wrastające korzenie, wielkie kamienne bloki groziły odpadnięciem. Ważne było też jak najszybsze uszczelnienie dachu. W tym celu trzeba było pozbierać pozrzucane do otaczających wieżę wąwozów oryginalne materiały z wapienia muszelkowego. Już samo dostarczenie na szczyt wzgórza takich kamieni (często 200-250 kilogramowych) było dużym wyzwaniem, a później jeszcze należało je wciągnąć na dach (a możliwość użycia dźwigów jest mocno ograniczona).

– Każdy taki kamień musimy obwiązać na wózku pionowym i w cztery osoby wnieść po jednym schodku wąską klatką schodową. Po oczyszczeniu na tarasie, wrzucamy go do specjalnego worka na gruz i po rusztowaniach wciągamy na dach. Dostarczenie tam jednego kamienia jest wielkim wysiłkiem. A tych kamieni brakuje tam jeszcze ok. 150 – mówi Wojciech Kłodziński.

Na razie udało się bowiem w pełni uszczelnić powierzchnie płaskie dachu, ale wciąż dużo do zrobienia jest po jego bokach.

Teraz czas na montaż balustrad

Równolegle trwają prace na tarasie widokowym z piękną panoramą na Odrę i północne osiedla Szczecina. Zerwano z niego 8 ton starego asfaltu i wykonano nową nawierzchnię. Wkrótce rozpocznie się montaż balustrady.

– Mam już przygotowane tralki do balustrady wokół tarasu i balkonu nad wejściem. To 460 metalowych słupków o niestandardowym profilu. W środek wspawane są kotwy, które przez trzy miesiące wykonywał kowal z Ustowa – opowiada Wojciech Kłodziński. – Najtrudniejszy będzie montaż poręczy. Trzeba go wykonać będąc zawieszonym na linach za krawędzią tarasu.

W najbliższych miesiącach remontowane będą też pierwsze z dziesięciu pylonów, na których kiedyś stały orły. Cały czas czyszczone są wnętrza. Na dolnym poziomie ze ścian zniknęło już graffiti (do piaskowania wykorzystano 4 tony materiału), podobne prace potrzebne są jeszcze na górze. Najbardziej skomplikowane będzie oczyszczanie kopuły.

Kiedyś kawiarnia, już teraz różne wydarzenia, a wkrótce również zwiedzanie

Ostatni etap prac obejmie odnowienie okiennych krat i przeszklenie wyjść na taras. W każdej z wnęk przy tarasie widokowym staną czteroosobowe stoliki kawiarniane. To jednak realne dopiero za 2-3 lata.

Dużo wcześniej, bo już latem, będzie najprawdopodobniej szansa, żeby każdy mógł ocenić z bliska, jak wygląda postęp prac na wieży Bismarcka i obejrzeć panoramę roztaczającą się z tarasu. Szykowane są bowiem biletowane wycieczki z przewodnikiem dla małych grup (niewielkich, by zapewnić bezpieczeństwo). Ruszy wtedy też sprzedaż pamiątek związanych z zabytkiem: kubków, magnesów, albumów ze zdjęciami.

– Cały czas zapraszam również do organizowania w wieży wydarzeń różnego typu. Mieliśmy już u nas imprezy firmowe, teledyski nagrywali m.in. O.S.T.R. i chór Politechniki Morskiej, kręcone były też ujęcia filmowe, chociażby do filmu "Droga przez las". Myślę, że to ciekawe miejsce na sesję ślubną, a być może również śluby cywilne – mówi właściciel zabytku.

Orły nie wrócą na wieżę, jeden stanie przy ścieżce

Powoli zmieniać się będzie również otoczenie wzgórza, na którym stoi wieża. Już teraz, z pomocą mieszkańców, uporządkowano jego zbocza. Wkrótce rozpocznie się realizacja projektu w ramach SBO, zakładającego wytyczenie alejki spacerowej od ul. Koszalińskiej, obok wieży, aż do Alt Bucholz na Bukowie.

– W pobliżu wieży planowany jest lawendowy zakątek. Przy ścieżce stanie jeden ze zrekonstruowanych orłów ze szczytu wieży, którego elementy wyciągnęliśmy z wąwozu – opowiada Wojciech Kłodziński.

Czteroipółtonowe orły nie wrócą bowiem na dawne miejsce. Wcześniej planowano, żeby zastąpić je kopiami z lekkich materiałów kompozytowych, ale miejski konserwator negatywnie zaopiniował ten pomysł. To, że orły zostały po wojnie zrzucone jest częścią historii wieży i nie należy tego zmieniać.

Historia wielu lat zaniedbań

Wieża Gocławska powstała w latach 1913-21. Była jedną z wielu podobnych form upamiętnienia kanclerza Otto von Bismarcka. Zaprojektował ją drezdeński architekt Wilhelm Kreis. Po wojnie z jej szczytu zrzucono wspomniane cesarskie orły, a z wnętrza usunięto popiersie Bismarcka.

W 2001 roku miasto sprzedało podupadającą wieże prywatnemu inwestorowi, który jednak nie rozpoczął żadnych prac renowacyjnych. Ostatecznie sprzedał ją po latach obecnemu właścicielowi.